Wczoraj podczas Europejskiego Kongresu Finansowego obywającego się w Sopocie prezes Związku Banków Polskich (tak naprawdę powinien się on nazywać Związek Banków w Polsce) Krzysztof Pietraszkiewicz, odpowiadając na pytanie TV Onet o skutki przewalutowania tzw. kredytów frankowych dla systemu bankowego, stwierdził że kosztowałoby to od 20 do 65 mld zł i w konsekwencji oznaczałoby głęboką recesję w polskiej gospodarce.
Już podanie strat systemu bankowego w przedziale 20 do 65 mld zł pokazuje, że banki, które na tzw. kredytach frankowych zarobiły krocie (i dalej zarabiają), główne swoje siły skierowały na straszenie rządzących skutkami przewalutowania, a nie przygotowaniem ofert dla kredytobiorców, które choć trochę poprawiłyby ich sytuację i zapobiegłyby niewypłacalności.
Banki, które w swoich portfelach mają najwięcej tzw. kredytów frankowych już od blisko 6 miesięcy siedzą cicho i nie reagują ani na wezwania Krajowego Nadzoru Finansowego, ani prezesa Narodowego Banku Polskiego, żeby wyjść na przeciw oczekiwaniom, choćby tylko dla tych kredytobiorców, którzy znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji po głębokiej dewaluacji złotego wobec szwajcarskiego franka.
Przypomnijmy tylko, że przedstawiciele środowiska tzw. frankowiczów, spotkali się pomiędzy I i II turą wyborów prezydenckich z kandydatem na prezydenta Andrzejem Dudą. Uzyskali od niego wtedy deklarację, że jeżeli zostanie wybrany już w pierwszych miesiącach swego urzędowania złoży projekt ustawy, który uzna tzw. kredyty walutowe za instrumenty spekulacyjne wysokiego ryzyka i tym samym pozwoli wszystkim zainteresowanym na ich przewalutowanie na złote po kursie z dnia uzyskania kredytu. Po wyborze prezydent elekt Andrzej Duda, tę deklarację bardzo zdecydowanie potwierdził.
Kredyty te więc zostałyby najprawdopodobniej potraktowane jako kredyty złotowe od momentu ich udzielenia i w związku z tym tak jak tamte oprocentowane, jednocześnie jednak kredytobiorca uzyskałby możliwość odzyskania od banków poniesionych kosztów tzw. spreadów (na tym właśnie banki udzielające tzw. kredytów frankowych głównie zarabiały).
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wczoraj podczas Europejskiego Kongresu Finansowego obywającego się w Sopocie prezes Związku Banków Polskich (tak naprawdę powinien się on nazywać Związek Banków w Polsce) Krzysztof Pietraszkiewicz, odpowiadając na pytanie TV Onet o skutki przewalutowania tzw. kredytów frankowych dla systemu bankowego, stwierdził że kosztowałoby to od 20 do 65 mld zł i w konsekwencji oznaczałoby głęboką recesję w polskiej gospodarce.
Już podanie strat systemu bankowego w przedziale 20 do 65 mld zł pokazuje, że banki, które na tzw. kredytach frankowych zarobiły krocie (i dalej zarabiają), główne swoje siły skierowały na straszenie rządzących skutkami przewalutowania, a nie przygotowaniem ofert dla kredytobiorców, które choć trochę poprawiłyby ich sytuację i zapobiegłyby niewypłacalności.
Banki, które w swoich portfelach mają najwięcej tzw. kredytów frankowych już od blisko 6 miesięcy siedzą cicho i nie reagują ani na wezwania Krajowego Nadzoru Finansowego, ani prezesa Narodowego Banku Polskiego, żeby wyjść na przeciw oczekiwaniom, choćby tylko dla tych kredytobiorców, którzy znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji po głębokiej dewaluacji złotego wobec szwajcarskiego franka.
Przypomnijmy tylko, że przedstawiciele środowiska tzw. frankowiczów, spotkali się pomiędzy I i II turą wyborów prezydenckich z kandydatem na prezydenta Andrzejem Dudą. Uzyskali od niego wtedy deklarację, że jeżeli zostanie wybrany już w pierwszych miesiącach swego urzędowania złoży projekt ustawy, który uzna tzw. kredyty walutowe za instrumenty spekulacyjne wysokiego ryzyka i tym samym pozwoli wszystkim zainteresowanym na ich przewalutowanie na złote po kursie z dnia uzyskania kredytu. Po wyborze prezydent elekt Andrzej Duda, tę deklarację bardzo zdecydowanie potwierdził.
Kredyty te więc zostałyby najprawdopodobniej potraktowane jako kredyty złotowe od momentu ich udzielenia i w związku z tym tak jak tamte oprocentowane, jednocześnie jednak kredytobiorca uzyskałby możliwość odzyskania od banków poniesionych kosztów tzw. spreadów (na tym właśnie banki udzielające tzw. kredytów frankowych głównie zarabiały).
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/256944-polskie-banki-juz-strasza-prezydenta-elekta-andrzej-duda-potwierdzil-deklaracje-zlozona-frankowiczom