Waszczykowski: „Domino się przewróciło. Wrócimy do realizacji polskiego interesu narodowego. A ten czasami koliduje z interesami innych państw”. NASZ WYWIAD

Fot. wpolityce.pl
Fot. wpolityce.pl

Pięć lat temu straciliśmy prezydenta i 95 przedstawicieli państwa w Smoleńsku, a teraz okazuje się, że bawimy się na ich grobach, z ośmiorniczką na talerzu i butelką whisky w ręku. To poważny blamaż, który został zauważony za granicą

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Waszczykowski, poseł PiS, były wiceszef MSZ i BBN.**

wPolityce.pl: Afera podsłuchowa, i związane z nią dymisje w rządzie, odbiła się szerokim echem na Zachodzie. Zagraniczne media mówią otwarcie o blamażu rządu PO. Pytanie, czy oprócz utraty wiarygodności na zewnątrz, chaos wywołany kryzysem w gabinecie Ewy Kopacz może być dla nas groźny, biorąc pod uwagę choćby sytuację na Wschodzie?

Witold Waszczykowski: To może mieć piorunujące skutki. Ludzie zamieszani w aferę podsłuchową mogą być szantażowani. Ci, którzy zostali już ujawnieni, zapewne mniej, ale jeśli tych taśm jest więcej i są tam nagrane kolejne osoby, to mogą się one znaleźć na celowniku. Kogo? Cóż, jeśli za tą cała sprawą stoją siły wewnętrzne, to może to mieć wpływ na instytucje, którymi ci ludzie kierują. Na nagraniach jest choćby szef CBA, Paweł Wojtunik. Jeśli jednak za tym stoją siły zewnętrzne, to może skutkować zaniechaniem jakiś działań poza Polską, które te instytucje powinny prowadzić. Wiemy już z ujawnionych nagrań, że rozmowa Belki z Sienkiewiczem nosiła znamiona deliktu konstytucyjnego. Panowie mówili o naginaniu prawa i usuwali niewygodnych ludzi. Rozmowa Sikorskiego z Rostowskim także mogła mieć skutki międzynarodowe, bo oni ustawiali sobie stanowiska zagranicą. Rostowskiemu proponowano bodajże stanowisko ambasadora we Francji, dyskutowano także o obsadzeniu stanowisk komisarzy UE. Takich rozmów mogło być więcej. I pytanie czy w takich rozmowach nie dokonano jakiś bardzo daleko sięgających ustaleń. I teraz wiedząc o tych ustaleniach, ktoś kto te taśmy przesłuchał, może te osoby szantażować. Bieńkowską chociażby. Była przedstawiana w Polsce jako tytan pracy, jako kobieta niezwykle zdolna, a okazało się po jej wyjeździe do Brukseli, że to jest wydmuszka, Dyzma w spódnicy. Może ktoś grać taką osobą. Schetyna mówi, że afera podsłuchowa nie ma wpływu na pozycję Polski w świecie. No myli się, ma niestety. Światowa prasa już o tym pisze i przedstawia nas jako kraj kubańskich cygar, wódki i seksu. Pięć lat temu straciliśmy prezydenta i 96 przedstawicieli państwa w Smoleńsku, a teraz okazuje się, że bawimy się na ich grobach, z ośmiorniczką na talerzu i butelką whisky w ręku.

Platforma jak dotąd uchodziła zagranicą za partię profesjonalną, solidną, za dobrego partnera dla Niemiec i UE. Ten wizerunek został raz na zawsze obalony?

To był wizerunek spreparowany. Przez całe lata mówiłem: demonizowano PiS, wyolbrzymiano delikatne wpadki, które ten czy inny polityk PiS popełnił. Na tym tle tworzono sztuczny i całkowicie fałszywy wizerunek ludzi PO. Jak się popatrzy na życiorysy tych ludzi należy zadać pytanie: jakie uprawnienia do bycia ministrem administracji i cyfryzacji ma choćby taki Halicki? Jakie uprawnienia do bycia czymkolwiek ma Kierwiński? Czym on zasłużył? A Graś? Czy Sławek Nowak, jakie on miał prawo być głównym doradcą premiera? Można by tak wyliczać w nieskończoność.

Paweł Graś w nagrodę wyjechał z Donaldem Tuskiem do Brukseli…

No właśnie. To świadczy przede wszystkim o Donaldzie Tusku, jakimi ludźmi on się otacza. Sam jest przecież człowiekiem o słabym wykształceniu, zawodowym politykiem przez całe życie, a zamiast dobrać sobie fachowców wysokiej klasy z doświadczeniem międzynarodowym, wybrał adiutantów. I tak jest także w poszczególnych resortach. Za czasów Sikorskiego w MSZ była tylko banda klakierów. Teraz to wszystko legło w gruzach. To całe przedstawienie, kreowane za pomocą polskich i zagranicznych mediów. Pamiętam jak amerykański wpływowy kwartalnik „Foreign Affairs” zrobił z Sikorskiego jednego z czołowych myślicieli na świecie. Wielki wywiad, wielkie zdjęcie. Gdyby premier Malezji chciał czytać o sobie takie pochwały, musiałby za to zapłacić co najmniej 100 tys. dolarów. Sikorski to miał za darmo, bo jedni czy drudzy redaktorzy w USA to ojcowie chrzestni jego synka. Takimi sztuczkami operowano. Edward Lucas w brytyjskim „The Economist” także przez lata pompował Sikorskiego. Za tym szedł cały aparat. I układ interesów, bo to Europie pasowało. Weźmy takiego prof. Smolara z Fundacji Batorego, który prowadzi badania nad tym „jak powinno być”, opłacane przez niemieckie i francuskie think tanki. On prowadzi dyskurs w odpowiednim kierunku, by to się układało w pewną całość, pożądaną przez określone ośrodki europejskie. To w tej chwili zostało wyrwane. Domino się przewróciło. Ambasadorowie francuski i niemiecki szukają na gwałt kontaktu albo ze prof. Szczerskim albo ze mną. Przez 5 lat czytali „Gazetę Wyborczą” i myśleli, że tak już będzie do końca świata. Teraz chcą wiedzieć, co myślimy o polityce zagranicznej. A ja im odpowiadam: trzeba było czytać prawicową prasę. My się przecież nie ukrywaliśmy. Nie chcieliście tego wiedzieć, bo myśleliście, że nic się nigdy nie zmieni. A teraz jesteście w panice.

Niektórzy dalej myślą, że wszystko pozostanie po staremu. Niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” obwieścił, że jeśli PiS dojdzie do władzy „tylko lekko skoryguje kurs” polityki zagranicznej. Ale go zasadniczo nie zmieni. To błędne założenie?

To nie moment, by informować o tym. Jedno jest jednak pewne: wrócimy do asertywnej polityki, realizacji polskiego interesu narodowego. A nasz interes czasami koliduje z interesami innych państw europejskich. Będziemy musieli z naszymi partnerami w Europie poważnie i uczciwie rozmawiać. O postawie wobec Rosji. Inne podejście mają Niemcy, inne my. Niemcom trzeba będzie zadać poważne pytanie: czy bardziej zależy im na komforcie Putina czy na bezpieczeństwu swoich wschodnich sojuszników: Polski i krajów bałtyckich. Tego typu korekta musi nastąpić i nastąpi. Bo dzisiaj Niemcy nie zgadzają się na wzmocnienie bezpieczeństwa naszych państw, a raczej na dorównanie tych państw pod względem poziomu bezpieczeństwa państwom Zachodu. Bo ten poziom jest ciągle niższy. My nie domagamy się przywilejów, my domagamy się równego traktowania. Do tej pory polski interes narodowy był na drugim planie. Ważniejszy był interes Platformy i samego Tuska. Nie państwa polskiego. Oczywiście słychać taka szeptaną propagandę, że PiS chce albo zwyczajnie doprowadzi do wojny z Rosją. To kompletna bzdura. Nie widzimy jednak także powodów, by dążyć do resetu z Kremlem. Bo to nie my zepsuliśmy relacje, ale Putin. Będziemy oczywiście dalej realizować nasze interesy, sprzedawać i kupować towary, ale nie będziemy legitymizować rosyjskiej agresji.

Rozmawiała Aleksandra Rybińska

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.