Wygląda na to, że ekipa rządząca Polską woli zgnić do końca niż oddać władzę i uratować choćby podstawowy zasób. PiS weźmie wszystko?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Co trzeźwiejsi funkcjonariusze obozu władzy oraz ich medialni sympatycy zdają już sobie sprawę, że jedynym wyjściem dla Platformy i PSL jest prawdziwa ucieczka do przodu - dymisja rządu, szybkie wybory, przejście do opozycji i reorganizacja. Pisze dziś o tym zaskakująco jednoznacznie Paweł Siennicki w „Polska the Times”, ale zauważają też osoby stojące nieco z boku sporów, jak Paweł Kowal. Zgadzam się z jego opinią, że pogardzane dziś przez PO, traktowane jako dno, ponad 20 procent poparcia, za kilka miesięcy może okazać się szczytem marzeń.

Tym bardziej, że nie widać szans na kilka miesięcy spokoju niezbędnych każdej formacji w takim kryzysie do przegrupowania, wyrównania oddechu, policzenia strat. W tym stanie rzeczy, z nowymi sensacjami taśmowymi każdego dnia, z narastającymi konfliktami wewnętrznymi, ze schodzącym z urzędu prezydentem Komorowskim w tle, Platforma może tylko tracić.

Na drugiej szali leży jeszcze kilka miesięcy władzy: pewnie z kilkadziesiąt tysięcy synekur już zajmowanych, do tego kilka stanowisk w Trybunale Konstytucyjnym wyszarpanych na chama i z podeptaniem własnych haseł, jakieś miliardowe interesy do zrobienia, nieco złudzeń. W sumie, w perspektywie całościowej gry o Polskę, niewiele i niepewne. Dlatego nie dziwię się, że Prawo i Sprawiedliwość tylko rytualnie domaga się szybkiego końca tego Sejmu i tego rządu. Bardziej opłaca się poczekać, aż zgniją do końca, aż stracą szanse na zdobycie w przyszłym Sejmie siły niezbędnej do choćby szarpania nowej władzy. Jarosław Kaczyński sztukę cierpliwości ma przećwiczoną. Wie, że jeżeli ceną za te kilka letnich dodatkowych miesięcy oczekiwania ma być większość stabilniejsza, mocniejsza, jednoznaczna, może nawet orbanowska - to warto poczekać.

Ekipa rządząca, przyzwyczajona do władzy jak do smaku ośmiorniczek, uważająca sprawowanie rządów za coś tak naturalnego jak powietrze, najwyraźniej nie widzi iż znajduje się nad przepaścią i dziarsko - jak to ujęła pani premier - „bierze się do pracy”. I zupełnie bez sensu wywala Sikorskiego i resztę, otwierając 100 wewnętrznych frontów, na dodatek nie mając ich następców.

Idą zatem ku tej katastrofie, a pan prezydent Komorowski jeszcze to „stabilizuje”, decydując iż to on jeszcze wyznaczy termin wyborów parlamentarnych. Zapewne wskaże najpóźniejszy możliwie termin.

Jesienna akcja odrywania ich wszystkich od władzy zapowiada się na widowisko spektakularne. Jak tak dalej pójdzie to „odrywanie” będzie dosłowne, bo za nic nie będą chcieli sami wyjść. W tym sensie potwierdzają, że nie są demokratami. Naturalna diagnoza, że nie mają już paliwa, że są zmęczeni, że po ośmiu latach czas na zmianę, że wymiana ekipy rządzącej to coś normalnego, nie mieści im się w głowie. Tak panu Komorowskiemu, jak i pani Kopacz. Ale nie tylko im.

Ciekawe, jak się dzisiaj czuje Donald Tusk, który zostawił to g… swojej następczyni? A jak się czuje komisarz Elżbieta Bieńkowska?

— pyta dziś dramatycznie i patetycznie Monika Olejnik w gazecie Michnika.

Emocjonalne słowa, ale trzeba przyznać, że ta dziennikarka już od 1982 roku walcząca na medialnym froncie, rozumie z tego co się dzieje nieco więcej niż ci, którzy sprawowali rządy i odchodzą. Z racji historycznego doświadczenia i praktyki swojego naturalnego środowiska rozumie, jak wiele włożono wysiłku w spacyfikowanie i pilnowanie Polaków. Wie też, że jeszcze chwila, a urwą się ze smyczy. I zdaje sobie sprawę, jakie mogą być konsekwencje.

Oby!

PS. Naprawdę, niech PiS nada najwyższy priorytet sprawie bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy. Stawka jest ogromna, tak krajowa, jak geopolityczna. Źli ludzie to wiedzą. I są zdolni do wszystkiego.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych