Tylko klub Zjednoczonej Prawicy gotów poprzeć wniosek o skrócenie kadencji Sejmu. Mularczyk: „Wniosek jest w dobrym miejscu i w dobrym czasie”

Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

Tylko klub Zjednoczonej Prawicy jest gotów poprzeć wniosek SLD o skrócenie kadencji Sejmu. PiS ma wstrzymać się od głosu, a pozostałe kluby będą przeciwko. Kluby SLD i ZP liczą łącznie 50 posłów, a do skrócenia kadencji Sejmu potrzebne jest minimum 307 głosów.

Klub SLD złożył w czwartek wniosek o skrócenie kadencji Sejmu. Politycy Sojuszu uzasadniają, że trzeba skrócić czas destabilizacji w rządzie, który oznacza destabilizację państwa i zniechęca Polaków do bycia aktywnymi obywatelami.

Zgodnie z konstytucją Sejm sam może skrócić swoją kadencję uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby posłów, czyli minimum 307 głosami. Projekt uchwały ws. skrócenia kadencji może złożyć: prezydium Sejmu, komisja sejmowa lub grupa 15 posłów.

Nie ma żadnych powodów do samorozwiązania Sejmu, wybory są w październiku, Sejm powinien dokończyć sprawy, które rozpoczął. Rozumiem, że SLD ma bardzo duże problemy i w sondażach znika ze sceny politycznej, ale to nie znaczy, że my mamy przestać pracować

—powiedziała PAP rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. Jak podkreśliła, wbrew temu co mówią politycy Sojuszu „nie ma żadnej destabilizacji państwa”.

Rząd i Sejm pracują normalnie, a zmiany w rządzie były i zawsze mogą mieć miejsce. Premier Ewa Kopacz ma silny mandat, są realizowane zadania z expose, państwo działa normalnie

—zapewniła rzeczniczka rządu. Także rzecznik koalicyjnego klubu PSL Jakub Stefaniak powiedział PAP, że ludowcy nie poprą wniosku Sojuszu. Według Stefaniaka Sejm powinien się skoncentrować na pracy nad projektami ustaw.

SLD szuka mocnego akcentu na zakończenie swojej sejmowej egzystencji

—dodał. Zastępca rzecznika PiS Krzysztof Łapiński, pytany, czy klub Prawa i Sprawiedliwości poprze wniosek SLD, powiedział PAP, że „gdyby do wyborów było więcej czasu, to na pewno tak”.

Ale za cztery miesiące mamy wybory i nie ma sensu, by skracać tę kadencję o - przypuśćmy - dwa miesiące i robić wybory w trakcie wakacji

—podkreślił. W jego ocenie zmiana jest potrzebna, ale nie ma sensu tego „sztucznie przyspieszać” i dlatego klub PiS w głosowaniu nad wnioskiem SLD wstrzyma się od głosu. Łapiński jest zdania, że za obecną sytuację odpowiedzialność powinna ponieść koalicja rządząca.

Jest możliwość, że jeśli pani premier sobie nie radzi, by się podała do dymisji i ktoś z obecnej koalicji przejął ster rządu

—podkreślił. Z kolei Arkadiusz Mularczyk (ZP) powiedział PAP, że oceniany „na gorąco” wniosek SLD, jest on do poparcia przez jego klub.

Wniosek jest w dobrym miejscu i w dobrym czasie. Platforma utraciła już jakikolwiek mandat społeczny do rządzenia, najbliższe cztery miesiące do wyborów, to będzie okres topienia się rządu PO-PSL, a szkoda na to czasu Polaków

—podkreślił. Jego zdaniem, jak najszybsze wybory, nowy rząd i nowy prezydent, wspólnie będą potrafili przeorganizować państwo tak, żeby służyło obywatelom, a nie elitom.

W środę premier Ewa Kopacz poinformowała, że z funkcji w rządzie zrezygnowali ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, sportu Andrzej Biernat, skarbu Włodzimierz Karpiński, wiceministrowie: skarbu Rafał Baniak, środowiska Stanisław Gawłowski, gospodarki Tomasz Tomczykiewicz.

Z funkcji szefa doradców premiera zrezygnował Jacek Rostowski, a z funkcji koordynatora służb specjalnych - Jacek Cichocki (pozostaje szefem KPRM). Decyzję o rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu podjął Radosław Sikorski. Zmiany w rządzie i Sejmie nastąpiły po publikacji w internecie materiałów ze śledztwa z tzw. afery podsłuchowej.

Ryb, PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych