System zapada w niesterowność. Niedługo władzy PiS mogą zacząć wyglądać z nadzieją nawet ci, którzy nie cierpią tej partii

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Dzisiejsza decyzja Ewy Kopacz ewidentnie nie była działaniem przemyślanym, realizowaniem jakiegoś machiawelistycznego planu. Jeśli ktoś chciałby sądzić inaczej, to niech jeszcze raz obejrzy sobie panią premier. Niech oceni jej mowę ciała, niech posłucha głosu, podszytego histerią, przechodzącego niemal w szloch.

Po prostu wypadki przerosły szefową rządu. Tempo zjazdu po równi pochyłej pozbawiło ją resztek zmysłu równowagi. Dzisiejsze działanie było rozpaczliwą próbą, żeby „zrobić coś”, podjąć jakąkolwiek próbę zatrzymania tego upadku. Podjętą, jak się wydaje, bez uprzednich przemyśleń i konsultacji (politycy PO są ewidentnie zaskoczeni). Próbą skazaną na niepowodzenie. Próbą, która nie zatrzyma zjazdu po równi pochyłej, może go wręcz jeszcze przyspieszyć.

I, dodajmy, próbą, która unaoczniła tym, dla których dotąd nie było to oczywiste, prawdziwy format pani premier. Namaszczenie przez Tuska i życzliwość mainstreamowych mediów wywindowały tę damę do rozmiarów, bardzo zdecydowanie przerastających jej naturalne możliwości i intelektualne, i charakterologiczne. Dziś widzieliśmy „matkę narodu” w jej prawdziwym emploi. Tego się już raczej nie uda ukryć; odtąd na czele rządu RP stać będzie osoba, której zdecydowana większość obywateli nie będzie potrafiła ani szanować, ani nawet traktować poważnie.

Bardzo wyraźnie widać, że prucie się platformerskiego systemu osiągnęło już punkt, poza którym można już mówić o niesterowności państwa. Trwa wojna wszystkich przeciw wszystkim; kolejne segmenty machiny państwowej wpadają i będą wpadać w stan całkowitej inercji. Za dwa miesiące możemy doczekać się chwili, w której objęcia władzy przez PiS zaczną wypatrywać z nadzieją ludzie i środowiska, które dotąd takiej perspektywy obawiały się śmiertelnie. Bo niech wreszcie przyjdą do rządu ludzie poważni…

To rzut na sprawę w skali makro. Na koniec warto też wypunktować pewną rzecz, która niknie w chaosie dzisiejszej kompromitacji. Rzecz, która nie była też z pewnością przyczyną decyzji Kopacz, ale na którą niemniej warto zwrócić uwagę. Otóż występująca w TVN-Biznes i Świat prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz (pamiętajmy – wiceprzewodnicząca PO), komentując działania szefowej rządu, wezwała do dymisji szefa NBP, Marka Belkę. Bo skoro odchodzą wszyscy, zamieszani w aferę taśmową, to i on powinien…

Tu trzeba przypomnieć, że kadencja szefa banku centralnego upływa w przyszłym roku, następcę powoła już prezydent Duda i nowy Sejm. Ale gdyby Belka złożył dymisję teraz, nowego prezesa powołaliby jeszcze Komorowski wraz z Sejmem obecnym…

Marek Belka już raz stanowczo powiedział, że podawać się do dymisji nie zamierza. Widać jednak, że Platformie ta jego determinacja nie odpowiada, i że chciałaby, aby zmienił on swoją decyzję. Widać, że prezes NBP może stać się przedmiotem wywieranych w tej sprawie nacisków. Gdyby tak było w istocie, to sądzę że sprawa byłaby tak istotna, iż głos w tej kwestii powinien zabrać prezydent-elekt.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych