Nad uczelniami zawisną czarne flagi. To prosty osąd polityki obecnej koalicji wobec nauki

Fot. Marcin Białek/GFDL/Wikimedia Commons
Fot. Marcin Białek/GFDL/Wikimedia Commons

Jest coś jeszcze. Grantami obdarza się przede wszystkim projekty związane z tematyką międzynarodową. Cierpi na tym tematyka krajowa, polska. W przypadku takich nauk jak historia, wiedza o literaturze czy socjologia stwarza to zagrożenie dla narodowej tożsamości. Buntownicy zauważają znaczenie nauki nie tylko dla gospodarki i rynku pracy, ale dla kultury i życia społecznego. Podnoszą też problem zasadniczy: Polska przeznacza na naukę jeden z najniższych odsetków produktu narodowego w Europie. Ich receptą jest coś co nazywają paktem antykryzysowym dla nauki. Do tej pory ich postulaty były przez ministerstwo nauki  i szkolnictwa wyższego traktowane z lekceważeniem. Kiedy zwrócili się do Bronisława Komorowskiego, ten w ogóle nie zareagował. Doradził mu to doradca prof. Maciej Żylicz, twardy zwolennik komercjalizacji nauki i wyższych studiów. W liście do prezydenta nazwał protestujących radykalnymi związkowcami. List wyciekł z kancelarii wywołując wrażenie arogancji. Nawet jeśli prezydent nie podzielał stanowiska naukowego środowiska, mógł przecież wystąpić w roli mediatora.

Inaczej Andrzej Duda, który kilka razy poparł aspiracje środowiska naukowego. Nic dziwnego, że obecnie panuje wśród naukowców nadzieja, że jeszcze jako elekt nowy prezydent zabierze w tej sprawie głos. Może to mieć wpływ na wynik PiS w wyborach parlamentarnych.

Ale nie jest to tylko kwestia gry wyborczej. To PiS-owska prawica traktuje edukację i naukę a kategoriach dobra narodowego, a nie wyłącznie komercyjnej usługi.

Pamiętajmy o tych czarnych flagach. To naprawdę ważne.

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.