Dr Poboży: Kukiz będzie jednym z rozgrywających po jesiennych wyborach. Do dziś jednak nie wiemy, kto za nim stoi. NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Ostatni sondaż IBRiS wskazuje, że liderem poparcia politycznego w Polsce jest nieistniejące wciąż ugrupowanie Pawła Kukiza. Czy to oznacza, że realna jest wygrana formacji Kukiza w jesiennych wyborach?

Dr Błażej Poboży: Do takich badań podchodzę z dystansem. Mamy do czynienia z formacją zapowiedzianą, wciąż kształtującą się. To nie jest realny podmiot, który może być przedmiotem poważnej refleksji czy analizy. Mam dużą wątpliwość, czy na tym etapie takie projekty warto w ogóle brać pod uwagę w czasie przeprowadzania sondaży. Rozumiem dynamikę na polskiej scenie politycznej, więc i to, że ta formacja jest brana pod uwagę, zalecam jednak dystans. My wciąż nie znamy oferty programowej tego ugrupowania, ani składu personalnego. Musimy się opierać na przeciekach prasowych czy fragmentarycznych informacjach. Dopóki nie mamy jasności, kto buduje partie Kukiza i co ona oferuje, deklaracje wyborców należy brać w duży nawias.

Deklaracje zostały jednak potwierdzone w czasie wyborów prezydenckich. Kukiz zdobył ponad 20 procent głosów.

Sondażowe deklaracje mogą być uczciwe i szczere. Jednak pamiętajmy, że sondażowe poparcie dla Pawła Kukiza to często deklaracje, które wynikają nie z chęci poparcia programu, ale pokazania zniechęcenia do sceny politycznej, do aktualnej sytuacji, do rządzących. To może być krótka reakcja emocjonalna, która oznaczać może głos nie za czymś, ale przeciwko czemuś. Szczególnie, że przecież do dziś nie wiemy, kto stoi za Kukizem. Poparcie dla jego partii może się okazać sprzeciwem wobec obecnej sytuacji.

Poznanie szczegółów programowych i kadr nowej partii może coś zmienić?

Sądzę, że gdy ta inicjatywa wreszcie nabierze widocznych kształtów poparcie zostanie nieco skorygowane. Na pewno jednak Paweł Kukiz ma szansę wprowadzić swoich posłów do Sejmu i na pewno będzie jednym z rozgrywających po jesiennych wyborach.

Ostatnio media zajmują się również inną niewiadomą, pytając kto może być premierem rządu PiS-u. Pana zdaniem kandydatura Beaty Szydło jest możliwym scenariuszem?

Dobrym zwyczajem rozwiniętych demokracji parlamentarnych jest desygnowanie na premiera lidera zwycięskiej formacji. Warto utrwalać tę tradycję. To jest czytelne z punktu widzenia wyborców i uczciwe z punktu widzenia członków partii, która uczestniczy w wyborach. Mówienie o Beacie Szydło, jako potencjalnym kandydacie na premiera, odbieram jako przejaw uznania dla jej kompetencji i zaangażowania w kampanię prezydencką. To również element politycznej kurtuazji ze strony liderów PiS-u i części komentatorów, a także pewien element strategii.

Słychać ostatnio wiele głosów wskazujących, że schowanie Jarosława Kaczyńskiego może się PiS-owi opłacić.

Nie zgadzam się z takimi opiniami. Nie odmawiałbym inteligencji wyborcom w Polsce. Sugerowanie, że schowanie w cień lidera partii ma zwiększyć jej poparcie wydaje mi się nadużyciem. Każdy, kto oddaje głos na PiS, ma świadomość, kto jest liderem tej partii i kto powinien być naturalnym kandydatem na premiera rządu.

Jest Pan aktywnym komentatorem internetowym. Jak Pan ocenia ostatnią kampanię? Czy ona była przełomowa, jeśli chodzi o wykorzystanie internetu jako kanału komunikacji?

Jestem zwolennikiem jak największego udziału nowych mediów w życiu politycznym. Udział internetu w kampaniach będzie coraz większy. Młodzi wyborcy, których znaczenie rośnie, chętniej korzystają z sieci. I nie przestaną korzystać. To dobrze, bowiem równowaga między mediami tradycyjnymi a nowymi jest potrzebna. Internet jest znacznie bardziej obywatelski.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.