Na Nowogrodzkiej wyciągnięto wnioski z kampanii. Pomysł z Beatą Szydło w roli kandydatki na premiera to sygnał, że PiS chce maksymalnie wykorzystać zwycięstwo Andrzeja Dudy

Fot. Julita Szewczyk
Fot. Julita Szewczyk

Idę o zakład, że jeśli nie w komputerach, to na pewno w głowach wielu publicystów (a pewnie i polityków) kwitły analizy dotyczące tego, co zrobić z Andrzejem Dudą po przegranych wyborach prezydenckich. Jeszcze w marcu-kwietniu takie tezy zresztą pojawiały się w tekstach opisujących kampanię wyborczą. Kandydat PiS miał wszak zdobyć mocne 40-45 procent głosów, zamieszać na scenie politycznej, a następnie… no właśnie. Przedłużyć kampanię i zostać kandydatem na premiera? Wrócić, jak gdyby nigdy nic, do Parlamentu Europejskiego i dać o sobie zapomnieć? Ubarwiać walkę Jarosława Kaczyńskiego?

Rzeczywistość zweryfikowała te pisane palcem po piasku scenariusze. Okazało się, że pula zebrana przez obóz zjednoczonej prawicy jest na tyle duża, że nie tylko nie pozwala na rozważania nad wykorzystaniem Dudy w kampanii (w innej roli niż prezydent i możliwości, jakie daje mu konstytucja), ale i otwiera furtkę dla planu z Beatą Szydło, który w ostatnich leniwych dniach jest jedną z głównych rozważanych w mediach propozycji.

Z informacji wPolityce.pl wynika, że pomysł z Beatą Szydło w roli kandydatki na premiera jest bardzo poważnie analizowany w kierownictwie PiS, ale ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Niemniej jednak trwa badanie gruntu, opinii publicznej, wyborców - stąd obszerna laurka dla Beaty Szydło, którą wyrysował prezydent elekt w Radiu Kraków, stąd również niezobowiązujące refleksje prezesa PiS, który snuł scenariusze o innym szefie rządu i o dymisji in blanco złożonej w sejfie prezydenta.

Jak na razie reakcje są nad wyraz przychylne. Szydło nie jest „obciążona” wizerunkiem wypalonego pisowca, mało tego, kojarzona jest wszak ze zwycięskim obozem Andrzeja Dudy. Wiceszefowa PiS była chwalona od lewa (Barbara Nowacka, Krzysztof Gawkowski), przez Platformę (Małgorzata Kidawa-Błońska), po prawicę. Jedynym znanym kontrargumentem było zdanie: „to kandydatka zastępcza w miejsce Kaczyńskiego”. Ale przecież tę samą śpiewkę słyszeliśmy w kampanii prezydenckiej i nie zmieniła ona wyniku wyborów.

Czytaj dalej na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.