Smuta ogarnęła partię obywatelską. Rozpamiętywanie przyczyn porażki przypomina przerzucanie gorącego kartofla – w tym przypadku ze sztabu wyborczego do zaplecza prezydenta Komorowskiego. Z kolei ci odrzucają wyborczy kartofel w drugą stronę, do ogródka Platformy. I nie widać przysłowiowego leśniczego, który by wkroczył i pogonił obie watahy.
To jedna z opcji ratunkowych – dokonać spektakularnej masakry rządu, a dla równowagi wydusić otoczenie Komorowskiego. Ale kto ma to zrobić, skoro szefowa rządu jest przewodniczącą partii? Przecież znana z tkliwego serca pani premier nie będzie dokonywać pogromu swoich przyjaciółek i nominatów ani Komorowski wiernych zauszników. Zatem wariant siłowy raczej odpada, chyba że „z nerw wyjdzie” Schetyna i zrobi Sajgon w rządzie i partii. Na razie jednak Schetyna siedzi cicho, chociaż może to być cisza przed burzą, jeśli okaże się, że nowe otwarcie Platformy wygląda raczej na zatrzaśnięcie drzwi przed wyborcami.
Druga opcja kroi się pod hasłem „To idzie młodość”. Młodość to Rafał Trzaskowski, którego gorąco poleca profesor Wojciech Sadurski, zwany także Stefanem Niesiołowskim blogosfery. Ten sam Sadurski, który po zgłoszeniu kandydatury Andrzeja Dudy na prezydenta nazwał go Panem Nikt. Dzisiaj poszedł po rozum do głowy i znalazł tam Trzaskowskiego, który dla elektoratu jest także Panem Nikt, tyle że do kwadratu. Trzaskowski byłby wspaniałym liderem w miejsce Kopacz, bo i doświadczony i doskonale rozumie świat cyfrowy – zachwala swojego faworyta Sadurski. Ale przecież wszyscy pamiętają inne cudowne dziecko Platformy, oficera największych nadziei, czyliSławka Nowaka. Też młody, a już doświadczony, który doskonale rozumiał świat infrastruktury, ale okazał się katastrofą tak spektakularną, że trzeba go było w try miga zabrać ludziom sprzed oczu.
Sadurski w ferworze ratowania Platformy zapomniał, że prezydent-elekt Duda, aby przeistoczyć się z Pana Nikt w rozpoznawalnego i atrakcyjnego kandydata odwiedził coś 260 miejscowości w Polsce. Tam rozmawiał z ludźmi na ulicach, rynkach, w domach kultury, szkołach, przy kopalniach i zakładach pracy. W każdym z tych miejsc udzielił co najmniej kilku wywiadów dla lokalnych telewizji, portali, gazet. To jest herkulesowa robota, wątpię czy Trzaskowski jest gotowy ją wykonać, a poza tym, co on mógłby ludziom opowiadać? O sukcesach lub zamierzeniach Platformy? Wolne żarty.
Ta partia przekroczyła granicę śmieszności podczas kampanii prezydenckiej i teraz wszystko co jej działacze mówią, ogłaszają lub proponują jest traktowane w kategoriach rozrywkowych, a nie politycznych. Obietnice PO już za Tuska były traktowane jako gruszki na wierzbie, po występach Komorowskiego w drugiej turze wyborów wywołują śmiech na sali. Zatem młody czy stary, każdy ratownik Platformy ma do wyczyszczenia stajnię Augiasza, jaką jest Platforma po niespełna ośmiu latach rządów Donalda Tuska.
Po aferze taśmowej sieć jest pełna złotych myśli Sienkiewicza, Nowaka, Sikorskiego, Bieńkowskiej i innych, kabarety szaleją. Czym ma wabić obywateli Trzaskowski? Urokami późniejszego przejścia na emeryturę? Czy może wzrostem PKB o zawrotną wartość kilku dziesiątych procenta?
Całkowicie odmienną koncepcję ratowania Platformy zaprezentował natomiast Aleksander Smolar, który nazywany jest także „prorokiem większym” michnikowszczyzny. Otóż Smolar podobnie jak Sadurski zauważył wreszcie, że format Ewy Kopacz jest za malutki, żeby dźwignąć Platformę. Swoją drogą, katastrofy wyborcze cudownie wyostrzają zmysł postrzegania u niektórych politologów. Na tym podobieństwa się kończą, gdyż Smolar zauważył silne cechy przywódcze u Bronisława Komorowskiego, które ten ujawnił w trakcie kampanii wyborczej. Komorowski może unieść ciężar konfrontacji z Jarosławem Kaczyńskim – mówi Smolar. Cóż tu można powiedzieć? Podobno ludziom w skrajnej panice różne zwidy stają przed oczami, to mógł się Smolarowi przywidzieć Komorowski w roli charyzmatycznego przywódcy, który przyciągnie wyborców kampanii parlamentarnej.
Co trzeba mieć w głowie, żeby wpaść na taki pomysł, aby skompromitowany kompletnym odklejeniem od rzeczywistości prezydent stanął na czele kolejnej kampanii wyborczej? Zapewne sieczkę politologiczną z dużą domieszką własnych pobożnych życzeń. Smolar bowiem opiera swoją koncepcję na zadufanym chciejstwie. Według niego Kaczyński obawia się Dudy, że ten zdradzi i dlatego będzie pomiędzy nimi konflikt. Zapewne Smolar sądzi Kaczyńskiego według swojej własnej miary lub wedle miary swojego środowiska, czyli michnikowszczyzny. Wedle tej miary Komorowski poprowadzi PO do zwycięstwa dzięki niesnaskom w obozie PiS – „nadzieję na klęskę PiS można wiązać z samym PiS”. Ta hipoteza Smolara jest tak koszmarnie głupia, że nawet spóźniony pomysł Sadurskiego z „Panem Nikt” Trzaskowskim wygląda na obiecujący.
Jak z powyższego wynika, Platforma przypomina dzisiaj postaw czerwonego sukna znanego skądinąd, za które z różnych stron ciągną doradcy polityczni księżycowego autoramentu. Dzisiaj byśmy powiedzieli: darcie łacha. A skoro tak, to wedle praw mechaniki siły mogą się zrównoważyć i Platforma doczłapie do wyborów z premier Kopacz na czele. I my nie powinniśmy jej przeszkadzać, gdyż nic tak nie pociągnie Platformy na dno, jak ten garb personalny i aferalny, jaki w tej chwili dźwiga. A premier już zapowiedziała, że nie zamierza nikogo wyrzucać ani niczego potępiać. Będą się zatem taplać w swoim ciepłym bagienku, w którym mieszał będzie ze swoją furiacką determinacją poseł Niesiołowski. I oni muszą tak trzymać, bo nie ma dobrego wyjścia. Zatem śmiało można życzyć powodzenia zarówno koncepcji Sadurskiego, Schetyny, jak i Smolara oraz Kopacz. A także wszystkim innym koncepcjom ratowania tej partii, bo to nie będzie już miało najmniejszego znaczenia.
Do nabycia wSklepiku.pl: „Kryzys przywództwa we współczesnej polityce”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/254958-aleksander-smolar-vs-wojciech-sadurski-czyli-darcie-lacha-z-platformy-obywatelskiej