„Titanic”, „czarna d…”, „straszne drgawki” – bliscy współpracownicy Bronisława Komorowskiego malowniczo opisują sytuację w jakiej znalazł się dotychczasowy lokator Belwederu i gospodarz Pałacu Prezydenckiego, a z nim jego ludzie…
Jak wynika z relacji „Newsweeka”, Komorowski kompletnie nie brał pod uwagę przegranej w wyborach prezydenckich. Zawczasu nie pomyślał więc, co ze sobą zrobić w razie klęski.
Bronek nie ma kompletnie pomysłu na siebie. Jest zaskoczony. Nie brał pod uwagę tego, że przegra. Nikt mu nie mówił o takiej możliwości. Ocknął się jak ze snu, nie ma żadnego planu B. Ludzie z jego najbliższego kręgu wierzyli, że wygrają, i to już w pierwszej turze. Gdy sondaż dawał im trzydzieści procent, uważali, że jest nieprawdziwy
— opowiada tygodnikowi współpracownik ustępującego prezydenta.
Komorowski nie ma pomysłu nie tylko na siebie, ale za bardzo nie wie też jak ustawić swych pretorianów.
Bronek też nie brał pod uwagę sytuacji, w której będzie musiał o tych ludzi zadbać. A teraz nie ma na to ani czasu, ani możliwości. (…) Jest w stanie wypchnąć iluś ludzi na placówki, ale też liczba tych placówek, czy w ogóle miejsc do lądowania jest ograniczona
— cynicznie relacjonuje w tygodniku Tomasza Lisa jeden ze współpracowników Komorowskiego.
Periodyk przywołuje szczególną atmosferę na dworze Komorowskiego w wieczór wyborczy, gdy było już wiadomo o klęsce urzędującego prezydenta. Do Belwederu przyjechali wtedy czołowi politycy PO.
Panowała przedziwna atmosfera. Prezydent i jego żona zachowywali się normalnie, ale jego otoczenie, ludzie związani z PO, ale spoza kancelarii, wygadywali nieprawdopodobne bzdury: że to straszne, że co ma teraz zrobić, czy ma zostać premierem, czy ma startować do Senatu, a może lecieć w kosmos? Pomyślałem: straszne drgawki
— wspomina w „Newsweeku” jeden z uczestników wieczoru.
A inny dodaje:
To było jak bal na Titanicu.
Jak twierdzi „Newsweek”, w kancelarii Komorowskiego osobą znienawidzoną stał się Robert Tyszkiewicz, były szef sztabu wyborczego prezydenta.
Ludzie z kancelarii powiesiliby go na pierwszej suchej gałęzi. Są wkurzeni. W ciągu trzech miesięcy spieprzył pięć lat ich pracy. Jak ta praca była, to była, ale jednak notowania Bronka do niedawna były wysokie. Wszystko poszło, za przeproszeniem w d…”
— diagnozuje obrazowo jeden z doradców prezydenta.
Pracownik kancelarii przedstawia historię jak doszło do nominacji Tyszkiewicza.
Najpierw PO wciskała na szefa kampanii Andrzeja Biernata, ministra sportu. Ale za Biernatem łazi CBA w sprawie jego samochodu, poza tym między nim a Bronkiem nie ma chemii. Prezydent się nie zgodził. Wtedy wystawili Tyszkiewicza. Dlaczego on? A pan myśli, że w PO jest jeszcze jakaś kadrowa ławka? Wszyscy sczyszczeni przez afery albo przez Donalda. Zostali im ludzie rodzaju Tyszkiewicza
— tłumaczy urzędnik.
Tygodnik pochyla się nad losem Komorowskich, którzy muszą wyprowadzić się z Belwederu.Jeden z dawnych członków sztabu ustępującego prezydenta, zapowiada, że „Bronek” przeprowadzi się teraz do swojego mieszkania na warszawskim Powiślu. Podobno nie będzie to logistyczny problem, choć wszystkie meble z Powiśla stoją dziś w Belwederze.
Przy okazji informator periodyku Lisa zdradza dziwne obyczaje, jakie panowały na salonach głowy państwa.
Komorowscy mieszkają na piętrze z synem, córką i trzema psami. Lubią ten budynek, czuli się w im jak u siebie. Psy od czasu do czasu waliły kupy na środku dywanów. Kiedyś przed jedną z ważnych imprez z okien Belwederu leciał siwy dym – to Piotrek przypalił zapiekankę
zdradza polityk.
I rzuca pod adresem Komorowskich:
Nie zazdroszczę im teraz. Są naprawdę w czarnej d…
CZYTAJ WIĘCEJ:W Belwederze już się pakują? Z prezydenckiej rezydencji wynoszone są obrazy…
JUB/”Newsweek”
Prawdziwe oblicze Bronisława Komorowskiego w najnowszej książce Wojciecha Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Przeczytaj koniecznie!
Pozycja dostępna wSklepiku.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/254557-doradca-komorowskiego-obrazowo-o-klesce-swego-mocodawcy-wszystko-poszlo-za-przeproszeniem-w-d