Potrzebna jest jeszcze większa mobilizacja obywateli, przekonanie, że można wprowadzić zmiany i zyskać większość konstytucyjną niezbędną dla uzdrowienia kraju. To naprawdę najwyższy czas na dobre zmiany.
W zeszłym roku nasz dług publiczny wzrósł o 70 miliardów złotych. W tym według analityków rzeczywisty deficyt budżetowy i przyrost długu mogą okazac się jeszcze większe ze względu na polityczny kalendarz i wynikające z niego wyborcze wydatki ekstra koalicji PO-PSL.
Balansowanie na granicy bankructwa
Jeśli tak będzie znajdziemy się w punkcie wyjścia sprzed dwu lat, kiedy to rządzący położyli rękę na 150 miliardach złotych w obligacjach państwowych zgromadzonych w systemie emerytalnym. W ten sposób pomniejszyli sztucznie, na papierze, zadłużenie państwa i umożliwili tym samym dalsze zadłużanie. Rentowność (koszt) polskich obligacji rośnie niepokojąco szybko w ciągu ostatnich miesięcy. Znowu płacimy wyższą cenę od Włoch i Hiszpanii za pożyczane euro, dolary i złotówki. Jedną z przyczyn poza alarmującym przyrostem zadłużenia okazuje się sytuacja w sektorze bankowym i nierychliwość PO-PSL w rozwiązaniu problemu kredytów hipotecznych indeksowanych do franka szwajcarskiego. Co prawda, Trybunał Konstytucyjny zniósł przywilej jakim był Bankowy Tytuł Egzekucyjny pozwalający na arbitralne zajęcia komornicze, jednak banki dzięki potężnemu lobbingowi dalej ściągają bez przeszkód haracz z frankowiczów. Grają na czas, bo przyzwalają im na to instytucje państwa, a zwłaszcza Komisja Nadzoru Finansowego, ich nadzorca oraz sądy. Ot, ostatnio, Sąd Najwyższy orzekł kasację do wyroku korzystnego dla frankowiczów w sporze zbiorowym z jednym z banków. Czeka więc ich kolejne dwa lata procedury.
Lobby bankowe nade wszystko
Frankowicze popychani są do niekorzystnych dla nich ugód pozasądowych. Świadczą o tym decyzja Ministerstwa Finansów o nieopodatkowaniu umorzonej części kredytu frankowego bez żadnych innych konstruktywnych propozycji ustawowych uregulowań. Jest też sławetny list rządu premier Kopacz do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zawierający wrogie dla frankowiczów „stanowisko Rzeczypospolitej Polskiej”. Rząd ze swoim „stanowiskiem RP” jako jedyny spośród krajów UE wziął stronę banków! Co więcej, zrobił to, choć nie musiał, bo prawo europejskie nie wymaga bowiem zajęcia „stanowiska” w sprawach rozpatrywanych przez Trybunał! Czy sprawiedliwość europejska stanie po stronie Polaków poszkodowanych przez zagraniczne banki? A może frankowicze powinni sformułować swoje Stanowisko RP, które nie będzie wymagało opatrzenia w cudzysłów? Bo racja jest po ich stronie: wepchnięto im toksyczne produktu finansowe, na których mogli tylko stracić, co też ma miejsce.
Od obrony do ataku
Frankowicze w sytuacji presji ze strony banków, rządu i instytucji państwa nie powinni dać się podzielić. Przeciwnie, powinni dalej organizować się w protestach i pozwach zbiorowych. Doprowadzić sprawę do końca wspólnie. Banki przecież nie wyrzucą ich z mieszkań na bruk pozbawione BTE. Zlikwidowanie tego archaicznego przepisu z czasu głębokiej komuny to już wielka wygrana! Sądy z kolei mogą w nowej sytuacji podejmować decyzje o zabezpieczeniu roszczeń frankowiczów poprzez zawieszenie spłat kredytów. Mówiąc krótko: w organizacji siła. Pora przejść od obrony do ataku i występować również o odszkodowania za lata uwiązania na siłę do toksycznych produktów wpychanych przez banksterów. Takie odszkodowanie uzyskują odpowiednicy frankowiczów w USA. Uporządkowania finansów publicznych, przywrócenia nadzoru nad sektorem finansowym czy rozwiązania katastroficznego dla niektórych banków problemu „kredytów” indeksowanych do franka szwajcarskiego to wyzwania tego czasu. Zwłaszcza rozwiązanie tej ostatniej kwestii powinno przewidywać zmiany w strukturach właścicielskiej, a mówiąc wprost: przejęcia pakietów kontrolnych, jeśliby dotychczasowi właściciele nie byli w stanie dokapitalizować w adekwatnej skali swoich spółek córek działających w Polsce. Takie kroki podjęto w wielu krajach w odpowiedzi na kryzys 2008 roku. Sztandarowe przykłady: Wielka Brytania i USA, gdzie skutecznie utarto nosa bankierom. Teraz pokornie płacą wielomiliardowe kary za spowodowanie kryzysu finansowego. A przecież przewiny banków w naszym kraju, odnosząc je do wielkości gospodarki, są w mojej opinii… po wielokroć większe, bowiem politykę i sposób działania zagranicznych banków w Polsce trudno inaczej określić niż neokolonialne. Póki co stoją ponad lokalnym prawem i bez skrupułów na wszelkie sposoby drenują nasze kieszenie. Również łamiąc podstawowe zapisy i wymogi prawa. Przykładem może być przypadek „Projektu Chopin” w Banku Pekao SA i bierna postawa wymiaru sprawiedliwości, gdy Bank podpisał ze swoją spółką matką i włoskim deweloperem Pirelli wielomiliardowe długoterminowe umowy, a następnie zataił je przed rynkiem publicznym, nadzorem finansowym i audytorami.
Zadanie dla obecnej opozycji
Podstawowym celem zwycięzców w najbliższych wyborach do sejmu winno być zapełnienie skarbca państwowego i funduszu ubezpieczeń społecznych tak, by znaleźć środki na wsparcie rodziny, polskich przedsiębiorców czy naprawić system opieki zdrowotnej. Niektóre dotychczasowe propozycje opozycji budzą jednak wątpliwości. Weźmy pierwszą z brzegu: podatek od aktyw banków. Otóż, o wiele skuteczniejszy sposób na opodatkowanie sektora gospodarki przez który ucieka najwięcej kapitału z naszego kraju, jest podatek od transakcji bankowych, co pokazuje przykład Węgier i innych krajów europejskich, jak choćby Niemiec. Obejmuje wtedy transgraniczne przepływy finansowe ukryte poza bilansami banków, które w przypadku tych instytucji są wielokrotnie większe niż ich bilanse. Węgry odchodzą właśnie od podatku od „pozycji bilansowych” jako mało wydajnego, na rzecz podatku od transakcji finansowych… Opodatkowują w ten sposób również napływający i odpływający falami kapitał spekulacyjny. A o to przecież chodzi. Czemu nie skorzystać z ich doświadczeń? Podobnie w kwestii frankowiczów, wiele krajów wywalczyło daleko idące rozwiązania korzystne dla poszkodowanych przez banki. Stąd polskie rozwiązania uregulowania tego problemu winny iść o krok dalej - nie wstecz… Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, a zwłaszcza oszałamiający sukces Pawła Kukiza, pokazały wysoki stopień nieufności obywateli do partii „systemowych”.
Teraz gra idzie tak naprawdę o to, by siły reformatorskie uzyskały większość konstytucyjną i mogły naprawić skutecznie instytucje państwa przywracając je obywatelom. Począwszy od wymiaru sprawiedliwości poprzez nadzór finansowy, po system ubezpieczeń społecznych i opieki zdrowotnej. Bez jeszcze większego uwolnienia energii społecznej to zadanie może się nie powieść.
Artykuł ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/246180-frankowiczeta-ostatnia-niedziela-obywatele-przeciw-nieporzadkom-w-panstwie