Aksamitna droga z Czerskiej do kabaretu, czyli gazeta Michnika na tropie „szwadronów propagandy PiS”

Screenshot z materiału video (wyborcza.pl)
Screenshot z materiału video (wyborcza.pl)

Adam Michnik histerycznie ogłosił, że po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta Polska wkracza na aksamitną drogę do dyktatury. Ostatnie publikacje „Wyborczej” świadczą, iż z Czerskiej aksamitna droga wiedzie wprost do kabaretu.

Gazeta w jednym wydaniu zamieszcza dwa teksty o sprzecznej wymowie, które mogą świadczyć o przypadłości objawiającej się brakiem kontaktu z rzeczywistością.

Najpierw „GW” przedstawia „kronikę katastrofy Komorowskiego”, gdzie krok po kroku widać jak obóz ustępującego dziś prezydenta sam zapracował na własną klęskę.

Z relacji wyłania się obraz potwornego bałaganu, kompetencyjnego zamętu oraz frakcyjnych walk w Pałacu Prezydenckim i samej Platformie

— pisze „Wyborcza”.

W tekście przytoczone są liczne fakty świadczące o tym, że obóz Komorowskiego zgubiły pycha, nieudolność i kompletny brak wyczucia nastrojów społecznych.

Sztab Komorowskiego od początku był pełen pychy - nie chciał znikąd żadnej pomocy, żadnej dobrej rady

— przyznaje „GW”.

Gazeta przypomina, że gdy w lutym konwencja wyborcza Andrzeja Dudy pokazywała, iż zamierza on walczyć o zwycięstwo, a nie tylko o dobry wynik, Komorowski i jego ekipa spoczywali na laurach. Błędnie liczyli na to, że PSL nie wystawi własnego kandydata, a gdy tak się nie stało, oczekiwali, że jeszcze przed pierwszą turą Adam Jarubas wycofa się z wyborów i przekaże swoje głosy Komorowskiemu.

Według „Wyborczej”, ludzie Komorowskiego ignorowali propozycje zaangażowania w kampanię platformerskich speców od politycznego PR, którzy prowadzili Platformę podczas wcześniejszych wyborów. Chodziło m.in. o Jerzego Orłowskiego, producenta – jak podaje „GW” – słynnego spotu o pustej lodówce i mdlejących pluszakach z kampanii 2005 r. Sztabowcy Komorowskiego początkowo nie chcieli też korzystać z usług Michała Kamińskiego, gdyż „Kamiński by się chwalił wygraną”.

Ale to nie wszystko, bo podstawowym problemem okazał się sam Komorowski i jego otoczenie.

Nikt nie był w stanie podjąć decyzji i na cokolwiek się zdecydować

— relacjonuje „GW”.

Gazeta podaje, że zamiast kampanijnego ośrodka decyzyjnego, w otoczeniu prezydenta funkcjonowało kilka sztabów - oficjalny i nieoficjalne, złożone z zauszników prezydenta.

Jak jest sztab, to jest generał i planuje kolejne ruchy. Nic takiego w tzw. sztabie Komorowskiego nie miało miejsca

— opowiada „Wyborczej” jeden z posłów PO.

Ten sam rozmówca opisuje znamienną scenę ze „sztabu” Komorowskiego.

Byłem tam parę razy, było czytanie gazet, picie kawy i herbaty, senna atmosfera. Bardzo długo sztabowcy uważali, że wygrana w I turze jest pewna, a po I turze się zorientowali, że już nie ma o co walczyć

— wspomina polityk Platformy.

Kampania Komorowskiego, jak podaje „GW”, tak naprawdę rozpoczęła w marcu podróżami po kraju.

Efekty były fatalne. Okazało się, że Platforma jest zdemobilizowana, na wiecach było tylu przeciwników, co zwolenników prezydenta. Nikt nie był w stanie im przeszkodzić w skandowaniu antyprezydenckich haseł

— ubolewa „GW”.

I dodaje:

Na marcowych wyjazdach prezydent, zamiast zyskiwać, tracił. W Aleksandrowie Kujawskim dzieci na wiec przyprowadziła nauczycielka. W Rzeszowie BOR zatrzymał człowieka, który chciał się dostać do prezydenta. W internecie pokazały się zdjęcia sugerujące, że BOR zakleja mu usta taśmą. Od tej chwili prezydent stał się wrogiem publicznym społeczności internetowej.

„Wyborcza” zwraca też uwagę, że Komorowski nie miał jednego, wiodącego hasła wyborczego, co powinno być kwintesencją całej kilkumiesięcznej kampanii.

Haseł było niestety kilka: „Nasz prezydent”, potem: „Wybierz zgodę i bezpieczeństwo”, ze sztywnymi fotografiami, na koniec: „Komorowski - prezydent naszej wolności”. - Żadne nie było dobre, a już na pewno nie można hasła zmieniać w trakcie kampanii. Hasło musi być spójne ze spotami i plakatami

— zauważa „GW”.

Gazeta podkreśla, że prawdziwa kampania Komorowskiego zaczęła się dopiero po pierwszej turze wyborów.

Do Pałacu zawitał Michał Kamiński, którego do tej pory sztabowcy unikali jak ognia. Przygotowywał prezydenta do debat i wpadł na pomysł spacerów. Wraz z Witoldem Beresiem przygotowywali pytania, które może zadać Duda, i możliwe odpowiedzi

— zdradza „GW”.

Ale żadne wyborcze sztuczki nie były w stanie odwrócić decyzji większości biorących udział w głosowaniu wyborców, którzy zaufali Andrzejowi Dudzie.

Tyle kronika upadku kampanii Komorowskiego, wskazująca na degrengoladę obozu prezydenta, tkwiącą korzeniami w całym okresie rządów Platformy. Polacy powiedzieli Komorowskiemu „nie” bo mają dość złej władzy. Postawili na zmianę!

Ale taka diagnoza przerasta intelektualne możliwości redaktorów z Czerskiej, którzy zamiast przedstawiać rzeczywistość wolą pisać bajki, wietrzyć spiski i dawać upust swoim fobiom. Dlatego kilka stron dalej, po „kronice katastrofy Komorowskiego”, musiał ukazać się tekst o rzekomych „szwadronach propagandy PiS”.

Zaciągiem konfabulacji, które posłużyły do stworzenia owych wyimaginowanych „szwadronów”, zajął się doświadczony werbownik Wojciech Czuchnowski. Zgodnie z jego teorią, kampania Andrzeja Dudy powinna trafić do księgi rekordów Guinessa, gdyż trwała nieprzerwanie od… 2010 r. Wtedy to bowiem, jak twierdzi Czuchnowski, rozpoczęła się „operacja propagandowa” wymierzona w dopiero co wybranego na prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Jej celem było wdrukowanie w świadomość odbiorców kilku podstawowych komunikatów: Komorowski jest nieudolny, leniwy, niekompetentny, a przede wszystkim śmieszny. Kompromituje Polskę oraz sprawowany urząd, stoją zaś za nim ciemne siły - komunistyczne służby oraz WSI

— pisze Czuchnowski.

Jak na dziennikarza śledczego, marne to ustalenia. Na Pulitzera to nie wystarczy, a może nawet na „Dziennikarza roku” będzie tych rewelacji za mało. Skoro za „operację propagandową” Czuchnowski bierze informacje o wpadkach i gafach prezydenta oraz dociekanie jego ewentualnych powiązań, to równie dobrze mógłby Czuchnowski odkryć, że prognozy pogody „wdrukowują” w świadomość odbiorców, że zaświeci słońce, ale będzie lało jak z cebra.

Czuchnowski współbrzmi z innym tropicielem PiS, uznającym, że przyczyną wszelkiego zła na świecie jest PiS - Stefanem Niesiołowskim.

Fala nienawiści, którą rozpętano wobec Komorowskiego, wielokrotnie przerosła „przemysł pogardy”, z którym miał (zdaniem prawicowych publicystów) zderzyć się Lech Kaczyński

— ustalił Czuchnowski.

Przy czym przemysł pogardy jest wzięty w cudzysłów, a fala nienawiści – już nie.

Antyprezydencka kampania, jak wynika z kuriozalnego śledztwa przeprowadzonego przez detektywa „Wyborczej”, przebiegała przede wszystkim w internecie, bo – jak pisze Czuchnowski – „papierowe media wydawane przez >niepokornych< nie mają wielkich nakładów”. Wiadomo – trudno przebić gazetę pokorną, która tuczy się na publicznych ogłoszeniach.

W tym kontekście pojawiają się w dziele Czuchnowskiego niezależne media, w tym portal wPolityce.pl i tygodnik „wSieci”, współtworzone przez Jacka i Michała Karnowskich – wedle relacji śledczego detektywa „GW” – złowrogich bliźniaków, którymi pewnie redaktorzy z Czerskiej straszą swoje dzieci.

Wśród rzekomych dowodów na to, iż należą oni do wymyślonych przez Czuchnowskiego „szwadronów propagandy PiS”, znalazła się zbrodnia polegająca na tym, iż „Michał towarzyszył premierowi Kaczyńskiemu w podróży”. Redaktor-inspektor chętnie powołuje się przy tym na plotki. Pisze m.in., że w „kuluarach na Woronicza mówiło się”, iż za nominacją w 2009 r. Jacka Karnowskiego na szefa telewizyjnych „Wiadomości” stał prezydent Lech Kaczyński.

W zakończeniu pierwszego artykułu, tego o kronice upadku kampanii Komorowskiego, pada anegdota o PR-owcu, który ma już gotowe hasło kampanii PO w wyborach parlamentarnych: „Houston, mamy problem”. To samo można powtórzyć redaktorom z Czerskiej, którzy oderwali się od rzeczywistości i orbitują gdzieś w kosmosie.

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

JUB/”GW

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.