Nie udało się dowieść, że Duda ma kochankę i nieślubne dzieci, ale walka PO o władzę dopiero się zaczyna...

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Po „niespodziewanej porażce” wyborczej Bronisława Komorowskiego europoseł PO Paweł Zalewski odkrył potrzebę „odbudowy zaufania obywateli” do swej partii obywatelskiej z nazwy. Konieczność „odbudowy zaufania  do rządu i polityków” wymieniła już w pierwszych zdaniach swego pierwszego expose premier Ewa Kopacz. Jednym zdaniem, same nowości w duchu miłości…

Prócz inwektyw desperacko rzucanych przez polityków PO pod adresem PiS, najczęstszym słowem odmienianym od lat przez przypadki jest właśnie „odbudowa zaufania”. Sekundujący Platformie prezes zarządu Fundacji im. Stefana Batorego i publicysta Aleksander Smolar wychwalał premiera Donalda Tuska, że „był jedyną wybitną postacią w partii”, ale w tej samej wypowiedzi dla Radia TOK FM nie omieszkał napomknąć o „bardzo poważnym wyzwaniu”, jakim jest - no, kto zgadnie? - „odbudowa zaufania do Platformy”.

Sam mistrz Machiavelli lepiej by tego nie wymyślił: Tusk był doskonały, a zaufanie do jego partii zrujnowały jakieś tajemnicze, szkodliwe gnomy. Niby niektóre zostały zidentyfikowane dzięki nagraniom i niby już sam Tusk zapowiedział „pełne wyjaśnienie” sprawy, zapoznanie opinii publicznej i wyciągnięcie konsekwencji, ma się rozumieć, „dla odzyskania społecznego zaufania”, ale przecież wyjechał do Brukseli. Jego następczyni, w ramach zapowiedzianej przez nią „odbudowy zaufania obywateli” zamiotła sprawę pod dywan, bo przecież to już nie był rząd Tuska, PO była - jak niegdyś PZPR przy kolejnych turbulencjach - „ta sama, ale nie taka sama”… Leksyka platformianych polityków jako żywo przypomina tę z czasów komunistycznej propagandy. Zapewne tylko przez grzeczność prezydent elekt Andrzej Duda nie przypomniał Komorowskiemu jego „duszoszczypatielne” przemówienie:

Państwo polskie w obliczu dramatu katastrofy pod Smoleńskiem i jej skutków zdało egzamin. Trzeba dzisiaj wszystkim obywatelom państwa polskiego powiedzieć, że zdaliśmy razem ten trudny egzamin i mamy prawo być dumni ze współczesnego państwa polskiego”.

Albo ten fragment, w którym zaatakował przeciwników ładu i porządku:

Zamiast trzech milionów mieszkań mamy trzy miliony podsłuchów, inwigilacji, prowokacji, podglądów i innych przyjemności zafundowanych nam przez PiS”

— bajdurzył Komorowski o wyssanych z palca działaniach PiS. Nie są natomiast wyssane z palca dane o wielokrotnie wzmożonej inwigilacji społeczeństwa przez różnorakie służby za rządów PO, oraz wysiłków przy ukręcaniu łbów licznym skandalom i aferom z udziałem jej polityków i koalicyjnych partnerów z PSL.

Zaufanie - rzecz święta, jak wiadomo, łatwo je stracić, trudno odzyskać. W przypadku PO uważam to za zadanie niewykonalne w najbliższych latach. Tym bardziej mając na uwadze zdarzenia z brudnej kampanii na rzecz reelekcji Komorowskiego, z wykorzystaniem spacyfikowanych lub proplatformianych mediów. Nie udało się dowieść, że kandydat PiS na prezydenta ma na boku kochankę i nieślubne dzieci, że ma jakieś wstydliwe przypadłości, że przywłaszczył sobie np. sprzęt uniwersytecki lub przynajmniej pobił po pijaku woźnego i zabrał mu zegarek, albo, że wziął łapówki w zamian za to, co komuś obiecał załatwić, jeśli wygra. Wygrał. Mimo starań tych, którzy chcieli mu to uniemożliwić. Ale walka PO o utrzymanie się u władzy i „odbudowę społecznego zaufania” z wykorzystaniem metod stosowanych przez tę partię od dekady trwa i z pewnością jeszcze się nasili.

Właśnie z tego powodu powstała inicjatywa pod nazwą „Uczciwe media”, pod którą podpisały się znane i szanowane postaci, m.in. Jan Pietrzak, Marcin Wolski czy prof. Piotr Gliński. Celem jest monitorowanie mediów w Polsce i zagranicą, ujawnianie kłamstw, oszczerstw, manipulacji, przemilczeń, stronniczych interpretacji, dyskredytacji, niszczenia wizerunku osób publicznych itd. Jednym zdaniem, demaskowanie wszystkich tych instrumentów, które od lat służą PO w… budowaniu „społecznego zaufania”.

Poseł Stefan Niesiołowski najbardziej ufa samemu sobie. Wzruszony tym, (co opowiadał publicznie), że po porażce Komorowskiego dzwonili do niego ludzie i płakali…, już przystąpił do działania. Jak rzucił w eter: „Andrzej Duda będzie PiS-owskim prezydentem. Niczego się po nim nie spodziewam”. Ufa natomiast wielopartyjnej przechrzcie, pierwszemu obłudnikowi III RP do wynajęcia Michałowi Kamińskiemu, bo ten „poznał się na pisowcach”. I zapewnia, że oni nie dadzą się nabrać „na jakieś sztuczne gesty”. Oni, czyli Niesiołowski, Kamiński i wszyscy z PO na gesty Dudy.

Pozostaje tylko pytanie: czy po raz „enty” społeczeństwo da się nabrać na plan PO dotyczący „odbudowy zaufania obywateli”…?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.