"Kadencja prezydenta trwa pięć lat – z zegarkiem w ręku". Konstytucjonalista dla wPolityce.pl o terminach przejęcia władzy przez Andrzeja Dudę

PAP/Radek Pietruszka/ Bartłomiej Zborowski
PAP/Radek Pietruszka/ Bartłomiej Zborowski

Albo władzę przejmie 6 sierpnia nowy prezydent, albo przejmie ją Marszałek Sejmu

— mówi w portalowi wPolityce.pl prawnik konstytucjonalista prof. Marek Chmaj.

wPolityce.pl: Jak jest z terminami przejęcia władzy przez nowego prezydenta. Termin 6 sierpnia wydaje się być bardzo odległym terminem. On jest konieczny?

Prof. Marek Chmaj: Tak, to jedyny możliwy termin. Kadencja prezydenta trwa pięć lat – z zegarkiem w ręku. Prezydent był zaprzysiężony 6 sierpnia 2010 r. Jego kadencja kończy się więc 5 sierpnia 2015 r. o północy i albo władzę przejmie 6 sierpnia nowy prezydent, albo przejmie ją Marszałek Sejmu. Takie są wskazane przesłanki przez Konstytucję.

Czy ustępujący prezydent ma do czasu ustąpienia, ale już po ogłoszeniu oficjalnych wyników, takie same prerogatywy?

Tak.

Nic się tu nie zmienia?

Nic.

A czy będzie się coś działo, gdy ustępujący prezydent będzie chciał zrobić na złość nowemu i np. złoży jakąś problematyczną ustawę?

Konstytucja nie przewiduje takich sytuacji. Prezydent do końca swej kadencji ma swoje uprawnienia i obowiązki. No i oczywiście pozostawia schedę następcy. I jaką schedę następca przejmie, to już trudno powiedzieć.

Czy to samo odnosi się do różnych nominacji prezydenckich?

Oczywiście. Ale nominacje muszą się odbywać na wniosek określonych uprawnionych podmiotów i w terminach wskazanych w ustawie, czy w konstytucji. To oznacza, że nie można teraz wskazać np. następcy Marka Belki, którego kadencja upływa w przyszłym roku.

A jeśli prof. Belka podałby się do dymisji i natychmiast wystąpiono by do prezydenta Komorowskiego o ponowną nominację? Jest taki ruch możliwy?

Hipotetycznie jest to możliwe, ale w praktyce bym to wykluczał, bo to byłoby obejście ustawy. Na tym poziomie jest to niedopuszczalne. Chociaż już było instrumentalnie traktowane prawo. W 2007 r. przez Jarosława Kaczyńskiego. Pod koniec jego rządu partie opozycyjne złożyły wniosek nieufności dla wszystkich ministrów. Tego wniosku nie głosowano, oni sami podali się do dymisji. Prezydent Kaczyński ich odwołał w piątek, a w poniedziałek na wniosek premiera ponownie powołał. Tak więc wnioski o dymisję były bezprzedmiotowe. Czyli skoro był taki przypadek, to Belka hipotetycznie mógłby tak zrobić.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

CZYTAJ TAKŻE: Prof. Pawłowicz: Alarmuję! Andrzej Duda wygra, a Radosław Sikorski będzie prezydentem?


Wielkie media w kampanii wyborczej podeptały wszystkie zasady! Czytaj w najnowszym numerze „wSieci”.

Największy konserwatywny tygodnik opinii w Polsce  w sprzedaży od 25 maja br., teraz także w formie e-wydania. Szczegóły na:http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.