Bronisław Komorowski odniósł sukces (tak!). Zagłosowało na niego 7 milionów osób, czyli prawie połowa!

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Radość zwolenników Andrzeja Dudy z niedzielnego zwycięstwa jest całkowicie zrozumiała i uzasadniona. Od 70-procentowych notowań Bronisława Komorowskiego i aroganckiej opowieści o niepełnosprawnej zakonnicy w ciąży minęło niewiele czasu. A Duda wraz ze swym sztabem, rzeszą swoich i cudzych stronników wykonali po prostu tytaniczną pracę. Zamienili niemożliwe w spełnione.

A Bronisław Komorowski i jego stronnicy przegrali po fatalnej kampanii. Więc zwolennicy zmiany świętują, a obrońcy dotychczasowego porządku – lamentują. Przy okazji komentatorzy zdołali odtrąbić kilka nowych zjawisk: na przykład odwrócenie się młodych od PO, konsolidację „oburzonych”, koniec wpływu tradycyjnych mediów na wyniki wyborcze, no i rychły rozpad Platformy.

Tymczasem można powiedzieć, że wprawdzie w pewnym sensie, ale jednak Bronisław Komorowski odniósł w tych wyborach sukces, i to w obydwu turach. W niedzielę zagłosowało na niego 7 milionów osób, czyli prawie połowa! To jest przecież sukces, jeśli weźmie się pod uwagę, kto i jak nań pracował.

Bronisław Komorowski jest słabym prezydentem, reprezentującym PO, której po ośmiu latach ludzie mają najzwyczajniej dość. Po dwóch kadencjach mieliby dość, nawet gdyby dobrze rządziła, a przecież nie rządzi dobrze. Komorowski był też kiepskim kandydatem, generującym ciągłe wpadki, nieporadnym, ospałym, nie potrafiącym nawiązać kontaktu z ludźmi i nie rozumiejącym ich problemów.

Kampania była beznadziejna i dzieliła się na dwie fazy: „hohoho” i „PiS zagrożeniem naszej wolności”. W żadnej z nich nie przedstawiono żadnej koncepcji. W dodatku sztab zraził wyborców Pawła Kukiza i kompletnie nie radził sobie w internecie. W takich warunkach uzyskanie poparcia bliskiego 50 procent to olbrzymi sukces! W normalnych warunkach kandydat tego pokroju nie wszedłby do II tury. Jakie z tego wnioski?

Na przykład taki, że istnieje w Polsce bardzo duża grupa zadowolonych z III RP. Nieważne, czy faktycznie uznają nasze państwo za największy sukces 1000-lecia, czy też wyznają zasadę „ch…owo, ale stabilnie”. Oni bronią III RP, bo chcą.

Inny wniosek, że strach przed PiS jest nadal bardzo powszechny. Całe roczniki Polaków mają ten strach najzwyczajniej wdrukowany. Gigantycznym sukcesem Andrzeja Dudy (i Pawła Kukiza) było to, że udało się nieco zarysować monolit. Po raz pierwszy, lub przynajmniej pierwszy od 10 lat, to PiS w niektórych oczach był mniejszym złem. Ale tylko w niektórych. W żadnym razie nie można powiedzieć, że „straszenie PiS-em już nie działa”.

Działa, tylko odwaga nieco staniała. Za wdrukowanie strachu odpowiadają oczywiście mainstreamowe media, które swą robotę wykonują od lat. Front na jakiś czas zelżał, ale widzieliśmy wszyscy postawę wielu mediów w ostatnich dniach kampanii – było jak za dawnych lat. I stąd wniosek trzeci: że media tradycyjne mają nadal ogromną siłę. Ona się zmniejsza, ale w żadnym wypadku nie może być lekceważona.

No i jeszcze jeden wniosek. Bronisław Komorowski może zostać teraz naturalnym liderem Platformy Obywatelskiej, co zaproponował Aleksander Smolar, i co zdążyło już zostać obśmiane, zwłaszcza na prawicy. Ale Komorowski ma teraz dobrą pozycję: liczni i zmotywowani (cóż, że negatywnie) zwolennicy, niebawem sporo wolnego czasu oraz brak charyzmatycznych konkurentów.

Należy podkreślić: to nie ironia. Tak rzeczywiście może być, choć dziś teza brzmi absurdalnie. Kto w Platformie ma większe sukcesy, nazwisko i pozycję niż Komorowski? Nikt, chyba że Donald Tusk dla ojczyzny ratowania rzuci się z Brukseli.

Marek Wróbel, wiceprezes Fundacji Republikańskiej, prowadzi agencję public relations

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych