Komorowski przegrał, bo przekroczył granice własnej śmieszności

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Jedną z przyczyn porażki Bronisława Komorowskiego, której nie docenili jego gorący zwolennicy, jest fakt, że były prezydent przekroczył granice własnej śmieszności. Polityk może być bardziej lub mniej popierany, szanowany czy lubiany, ale nie może być śmieszny. Nie może kompromitować się do tego stopnia, by stać się obiektem powszechnych drwin, kpin i dowcipów.

Komorowskiemu w mniejszym stopniu zaszkodziły niejasne fakty z jego przeszłości, upublicznione choćby w książce Wojciecha Sumlińskiego (bo te dotarły do stosunkowo niewielu), lecz raczej jego liczne wpadki, potknięcia i lapsusy, których mógłby mu pozazdrościć sam Jan Fasola (ponieważ te autokompromitacje mogły oglądać miliony). Świadczy o tym choćby olbrzymia liczba oraz popularność memów, w których Bronisław Komorowski dostarczał internautom niezłego ubawu, wywołując szczery, nieskrępowany śmiech. Słowem, młodzież miała z niego niezłą bekę.

Prawdę mówiąc, żenujące wpadki zdarzały się byłemu prezydentowi często i wcześniej, ale były przez media głównego nurtu przemilczane i nie przebijały się do powszechnej świadomości. Kampania wyborcza rządzi się jednak swoimi prawami. Prezydent nie może drzemać całymi dniami pod żyrandolem, ale musi często się pojawiać w sytuacjach, których nie da się wyreżyserować. To spowodowało, że wyborcy mogli zobaczyć Bronisława Komorowskiego takim, jakim jest naprawdę, a nie takim, jakim kreowały go prorządowe media. Gdy ta zasłona została odarta, nic nie było już w stanie zasłonić oczywistej śmieszności jeszcze niedawnego faworyta wyborów.

Komorowski stracił młodzież, która może wiele wybaczyć, ale nigdy śmieszności.

Celebryci, którzy poparli w kampanii Komorowskiego, nie zdają sobie jeszcze sprawy, jaką cenę zapłacą za swoje zaangażowanie. W oczach młodych ktoś, kto uwiarygadnia żenadę i obciach, wciskając ludziom kit, że śmieszność jest powagą, a kompromitowanie się świadectwem dojrzałości – sam staje się przez to groteskowy i niewiarygodny.

I tak to widzą owi „gówniarze”, jak ich nazywa Adam Michnik, którzy odrzucili w tych wyborach dominujący układ. Przypominają oni to dziecko z baśni Andersena, które jako jedyne – nieuwikłane w towarzyskie i zależnościowe układy – dostrzegło (wbrew dworakom, oligarchom i lizusom) oczywistą oczywistość: król jest nagi.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.