Sukces Dudy to dopiero początek marszu po wybojach. Walka o to, kto na jesieni będzie stał przy sterze władzy już się zaczęła

fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Najpierw cię ignorują, następnie wyśmiewają, potem zwalczają, wtedy wygrywasz ty

— mawiał Mahatma Gandhi.

Droga do zwycięstwa Andrzeja Dudy przebiegła dokładnie według „scenopisu” tego słynnego, hinduskiego filozofa. Prezydent Bronisław Komorowski kończy urzędowanie. Nie powiedział na koniec, „z panem, przegrać, to jak wygrać”: swe wystąpienie podczas wieczoru wyborczego zaczął dobrze - od gratulacji dla przeciwnika i wyrażenia poszanowania dla demokratycznego wyboru Polaków, a skończył jak zwykle - na bełkotliwym nawiązaniu do zgody i bezpieczeństwa w jego i platformianym rozumieniu, co akurat było powodem odwołania Komorowskiego ze stanowiska przez wyborców. Niebawem jego miejsce zajmie kandydat Prawa i Sprawiedliwości. Jednak nie każde zwycięstwo oznacza wygraną i, jak uczy właśnie klęska reprezentanta Platformy Obywatelskiej, znacznie trudniejsze jest utrzymanie tej zdobyczy.

Przed PiS stoją kolejne, wielkie wyzwania: wybory do Sejmu i stworzenie rządu, oraz - co najważniejsze - wyprowadzanie kraju ze skandalo-aferoidalnej degrengolady po dwóch kadencjach sprawowania władzy przez spółkę PO-PSL z ograniczoną odpowiedzialnością. Już tylko przebieg prezydenckiej kampanii, brudne wybiegi i zmyłki zastosowane przez zwolenników dotychczasowego układu z wykorzystaniem wszelkich sił i środków uzmysławiają, że będzie to gigantyczna konfrontacja.

To niebezpieczna zmiana dla Polski

— skwitował zwycięstwo prezydenta in spe Jacek Żakowski. Owa niebezpieczna zmiana to w jego oczach chęć rozprawienia się z istniejącymi patologiami, ze sprawcami niezliczonych, kompromitujących i zamiecionych pod dywan afer. Rzecz jasna, komentator „Polityki” w ten sposób tego nie opisał, ani słowem nie zająknie się też o reformatorskim zastoju i nieróbstwie rządu PO-PSL (co de facto już po pierwszej kadencji wytykały koalicji i premierowi Donaldowi Tuskowi renomowane media z zagranicy), ani słowa o pozoranctwie „sukcesów” partii rzekomo obywatelskiej i ludowców, polegającym głównie na… wydawaniu unijnych pieniędzy, a przyznanych Polsce jak każdemu innemu, zabiedzonemu, nowemu członkowi wspólnoty, ani mru-mru o kreatywnej księgowości i groźnym pomnażaniu zadłużenia kraju, które jest obecnie kilkakrotnie większe niż w 2007r., i które będą musiały spłacać następne pokolenia Polaków…

Z różnych kątów w kraju i zagranicy już wybrzmiewa chór przepowiadających „wzrost napięcia”, bynajmniej nie z wyżej wymienionych powodów, lecz dlatego, że ktoś chciałby to wszystko uporządkować. Niemiecka rozgłośnia publiczna Deutschlandfunk wyłuszcza, jakież to wredne zamiary ma następca Komorowskiego: Duda zapowiedział umacnianie naszej tożsamości narodowej i większą troskę o polskie interesy w UE. No, niewybaczalne! W ocenie publicznej telewizji ARD przyszły prezydent RP to „ultrakatolik”. No, straszne! W włoskich mediach jest on nie tylko reprezentantem katolickiego ciemnogrodu, lecz także „ultranacjonalistą”. Drżyjcie narody…!

Już drżą. Rzymska L’Agenzia Nazionale Stampa Associata, do której należy z pięćdziesiąt tytułów, w tym „Corriere della Sera”, „La Repubblica” czy „La Stampa”, donosi z Warszawy o zwycięstwie Dudy dzięki poparciu robotników, chłopów, studentów, emerytów i bezrobotnych. Choć inteligentów nie wymienia (byłby komplet…?), ale i tak wychodzi na to, że kandydata PiS poparł niemal cały naród. Więc na wszelki wypadek ANSA uściśla: ten wstecznik chciał „karać kobiety więzieniem za sztuczne zapłodnienie”… „La Repubblica” dodała od siebie, że górę wzięli w Polsce „nacjonalistyczni eurosceptycy, rusofoby i pełni autorytarnych pokus w stylu węgierskim”, a wybór Polaków to „straszny szok dla Europy”. Zaiste, oto nagle pojawia się ktoś, kto tak jak walczący do upadłego o własne interesy Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy i inni zamierza robić… to samo. No, skandal! Andrzej Duda musi zdawać sobie sprawę, że to dopiero tylko przygrywka. Na co stać zranionych i zawiedzionych polityków PO można było przekonać się już w 2005r., gdy w kraju i za granicą przyprawili PiS, de facto partii na podobieństwo pisz wymaluj bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społecznej, rządzącej w Bayern i współrządzącej w całych Niemczech od dziesięcioleci, gębę kato-fundamentalistów, zamordystów, homofobów, rusofobów, ksenofobów, antysemitów, rasistów, słowem - paranoików w każdym calu, gotowych dla usmażenia własnej jajecznicy spalić kraj i całą Europę.

Wyprostowanie tej ciążącej do dziś poza granicami opinii o PiS nie będzie łatwe, ale jest konieczne. To jedno z pierwszych, najważniejszych zadań przyszłego prezydenta RP. Walka wyborcza o to, kto na jesieni będzie stał przy sterze władzy już się zaczęła. Wczorajszy sukces Andrzeja Dudy to dopiero początek marszu po wybojach…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.