"Europejska" prasa pokaże kim jesteśmy - ksenofoby i fanatycy zwyciężyli, demokracja zagrożona. Orban zyskał sojusznika

PAP/Jacek Turczyk
PAP/Jacek Turczyk

Jeśli za kilka lub kilkanaście godzin nie okaże się, że jedna piąta głosów została unieważniona, czeka nas trudna próba konfrontacji z tęgimi umysłami dzisiejszego Zachodu. Wsparta, rzecz jasna, głosem najważniejszego krajowego manipulatora, któremu nie jest wszystko jedno. Zachodnia prasa nie poświęciła wiele miejsca taśmom kompromitującym rządy Tuska i Kopacz, prawie przemilczała te skandale, choć w każdym innym państwie opublikowanie takich materiałów oznaczałoby trzęsienie ziemi. Zwycięstwo Andrzeja Dudy, pomimo wręcz terroru ideologicznego ze strony Michników, Lisów, Kraśków, Tadli, Wojciechów Cz., nie mieściło się w projektach polityków gnijącego Zachodu i jego grafomanów. Dla nich pozbawiony jakichkolwiek cech przywódczych i zdolności do refleksji Bronisław Komorowski był świetnym partnerem. Nie ma dziś powodu by, dłużej znęcać się nad prymitywnym w gruncie rzeczy, odchodzącym do ostatniego szeregu polityków. Sytuacja może się zmienić, gdy pojawią się, na przykład, jakieś procesy. Choćby z powództwa cywilnego.

Wynik wyborów prezydenckich w Polsce może jednak spowodować pewne przewartościowania w europejskiej polityce, które po jesiennych wyborach parlamentarnych mogą się nasilić. Komorowski w europejskich rozgrywkach był nikim. Tusk był potrzebny, choćby jako odźwierny pani Angeli. Dla Komorowskiego zabraknie nawet takiej roli. Andrzej Duda, choć wciąż mało doświadczony w rozgrywkach na najwyższych europejskich szczeblach, na pewno zna swą wartość, bo ceni wartość Polski. Udział w wielu zespołach Parlamentu Europejskiego, to jednak także cenny atut. A wcześniej bliska współpraca z Prezydentem Lechem Kaczyńskim.

Na pewno nigdy nie będzie ulubieńcem dzisiejszego brukselskiego establishmentu. Raczej należy się spodziewać wrogich mu ocen, ale przypadek Victora Orbana powiada, że można z tym żyć i robić swoje. Andrzej Duda ma oprócz zalet, które zaprezentował podczas przedwyborczych spotkań także coś bardzo dobrze widzianego w kontaktach – wrodzoną naturalność. Ona właśnie zyskuje mu sympatię, bo w porównaniu do wytresowanych min, gestów i głupawych często wypowiedzi Odchodzącego, wypada niezwykle korzystnie. I jeszcze dobra znajomość angielskiego. Andrzej Duda nie będzie musiał korzystać z opłacanych przez nas błyskawicznych kursów języka, by po pół roku odważyć się przeczytaniem kartki tekstu.

Zgnilizna da o sobie znać. Jutro i w najbliższych dniach. Ale jeszcze nie do końca zdaje sobie sprawę, że to tylko początek. Prawdziwy kociokwik będzie na jesień. Czego daj nam doczekać, Panie Boże. Amen.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.