MAZUREK NA CISZĘ: O półsłodkim, mdłym Carlo Rossi mówiono, że usypia i jest ze wsi. Krako Furmint oskarżano, że zablokowany i stoją za nim wybuchowe bąbelki

Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

Już na początku tej degustacji okrzyknięto, że cała impreza nie ma sensu, bo faworyt jest jeden. Duża spółdzielnia producencka Citizens wystawiła bowiem dobrze znane i lubiane, wielokrotnie nagradzane, półsłodkie wino czerwone. Z pewnością nie jest to najbardziej wyrafinowany trunek świata, ale nadwiślańscy degustatorzy je kochają, więc pozamiatane.

Rywalem, od którego miało się odbić było mniej znane wino białe od Prawników - niegdyś zdobywających laury, ale od lat pogrążonych w chaosie. Ich główny enolog sprawiał wrażenie kustosza zajętego pielęgnowaniem pamiątek z chlubnej przeszłości i wyklinaniem producentów supermarketowych bełtów, młodsi miotali się od ściany do ściany nie potrafiąc znaleźć własnego stylu. Wybór wina na konkurs przebiegał w podobnej atmosferze, słowem, porażka.

Najciekawsza miała być reszta stawki. Cóż to były za dziwadła! Z prawej strony Win, dobrze znany, straszny kwasior, źle zrobiony niemiecki riesling, który obsiadły muchy. Nawet na etykiecie była mucha, mrugnięcie okiem do młodszych odbiorców, ale stoisko omijano szerokim łukiem. Weterani z lewej stronie sali przekonywali, że ich krwistoczerwona Rioja to cud mniemany, już nie beczka i tanina, a nowa twarz winiarstwa. Zainwestowano w designera, nadano mu zupełnie inny sznyt. Niestety, okazało się to być jakimś Rose bez wyrazu, wodą po landrynkach, wzbudzającym salwy śmiechu nieporozumieniem. Obnażyło tylko mizerię ich propozycji.

Reszta? Vinho verde to klęska - ani zielone, ani świeże, ani żywe. Złośliwcy z chłopskiego grona śmiali się, że butelkę zapaskudził gołąb, ale nawet to nie wzbudziło zainteresowania. Obawiano się tylko, że mający znajomości w jury producent podniesie mu radykalnie punktację. Była też jakaś aberracja o niemieckiej nazwie, podkreślająca wyłącznie, że nie jest z Izraela, był wreszcie antypatyczny pacan z Lubelszczyzny zmieniający ciągle etykiety, ale to wszystko trafiło do zlewu.

W degustacji pojawił się też zupełny nowicjusz, pan Ciasteczko. Nowa, szalona etykieta przypominała rockmena z Seattle (www.charlessmithwines.com), który zabrał się za produkcję świetnych win, gdy niewyparzona gęba winiarza wskazywałaby raczej Fulvio Bressana. To było jednak coś zupełnie innego – ziemiste, piwniczne nuty, dojrzałe owoce przełamane powstańczym, patriotycznym bandażem, bardzo krzykliwe, niestandardowe wino. Od razu wiadomo, że to coś w stylu kwewri – gruzińskich, glinianych dzbanów zakopanych w ziemi. To oczywiście Gravner Ribolla Anfora 2004 – wino na tyle kontrowersyjne, że choć co piąty degustator z panelu je pokochał, to oburzona reszta pukała się w czoła.

Ale i tak największą uwagę skupili faworyci. Citizens byli pewni swego. Nawet nie udawali, że dają coś więcej niż półsłodkie, senne, nieruchawe, owocowe winko. Takie, które najpierw wujaszek Wiesiek na imieninach podaje, a potem po nim opowiada lekko sprośne dowcipy. Może i nie jesteśmy modernistyczni, ale patrzcie jaka do nas kolejka – mówili.

O dziwo, w drugiej rundzie degustacji coś zaczęło się z tym winem dziać – pojawiły się w nim dzikie, spirytusowe nuty, wszystko zaczęło wariować, a spłoszeni producenci z Citizens zaczęli mówić, że następne roczniki półsłodkiego Carlo Rossi wleją do kwewri. Odpowiedział im śmiech zwolenników Gravnera i okrzyki, że to leśne wino ze wsi. Tak mówili, ze wsi. Było bardzo nerwowo.

Tym bardziej że Prawnicy tym razem się nie skompromitowali. Spodziewano się po nich mocno swojskiej, spirytusowej politury przełamanej lakierem do paznokci, a tymczasem… Na początku ich wino otworzył się na owocowe, kwiatowe, mdławe nuty, ale potem było lepiej. Trochę kwękano, że prawnicy mogli pójść mocniej, może coś z Somlo? Olaszrizling, tradycyjny juhfark, wreszcie może i furmint, ale bardziej wyrazisty, mineralny. Młodzi enolodzy tłumaczyli jednak, że tak się Grand Prix nie zdobywa.

Oni postawili na Pendits Krako Furmint Dry 2011 – tokajskie, wytrawne wino z historycznego wzgórza o swojskiej nazwie Kraków. Tam, na węgierskiej ziemi, Polak wespół z sąsiadami Żydami (co próbowano przeciw niemu wykorzystać) robił kapitalne tokaje. Dzisiejszy furmint z degustacji to wino naturalne, dość ambitne i trudne, orzechowo-rumiankowe. Jak mu pójdzie?

Jutro obrady jury. Kto zdobędzie Grand Prix dowiemy się wieczorem.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.