Napisałbym, że to była polityczna rzeź niewiniątek, gdyby nie fakt, że jakoś mi się prezydent Bronisław Komorowski z niewinnością nie kojarzy. Może przez jego zażyłość z komunistycznymi aparatczykami, a może zamiłowanie do polowań, do których podobno już powrócił, a które po najbliższej niedzieli mogą stać się przez jakiś czas jego głównym zajęciem.
Bo choćby nie wiem, jak się wysilali działacze PO, choćby Monika Olejnik kilkakrotnie łamała zasady programu, zadając inne pytania Komorowskiemu, a inne Dudzie, dla nikogo poniżej trzech promili alkoholu we krwi i o ilorazie inteligencji przekraczającym poziom Tomasza Karolaka (więc naprawdę niski), nie ulega wątpliwości – Andrzej Duda dzisiejszą debatę wygrał.
Rozmiary owego zwycięstwa mogą być kwestią oglądu świata i sympatii politycznych. I tak dla elektoratu Komorowskiego jasne powinno być, że ich kandydat doznał porażki, niech sobie przy tym dopisują „nieznacznej” albo „wizerunkowej”. Dla mnie to, co urządził prezydentowi „kandydat Duda”, jak mawia Tomasz Lis, było politycznym piekłem na ziemi. Kandydat PiS od początku miał inicjatywę dzięki wręczeniu Komorowskiego małej flagi z logo Platformy Obywatelskiej. Prezydent chyba się zagotował, ale nie to zdecydowało o klęsce. Po prostu Duda przeważał w każdym elemencie – od przejrzystości myśli zaczynając na celnych ripostach kończąc. Wybrzmiały jego powtórzone dwukrotnie słowa „Jest pan nieuczciwy”, gdy głowa państwa po raz kolejny próbowała wmawiać mu poglądy inne niż deklarowane. Wspomniana Olejnik dwoiła się i troiła, czując, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Ale jej skrajne manipulacje tylko pogłębiały wrażenie totalnej klęski prezydenta. Bo jeśli dziennikarka znana z prorządowych poglądów musi uciekać się do tego, że inne pytania zadaje głowie państwa, a inne kontrkandydatowi, mało tego – jeśli w przypadku tego drugiego wciska mu w żywe oczy, że ten mówi coś innego niż przed chwilę właśnie powiedział, nawet znużony widz otworzy oczy szeroko ze zdumienia. Podczas pierwszej debaty to Komorowski łamał zasady, dziś robiła to Olejnik.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Napisałbym, że to była polityczna rzeź niewiniątek, gdyby nie fakt, że jakoś mi się prezydent Bronisław Komorowski z niewinnością nie kojarzy. Może przez jego zażyłość z komunistycznymi aparatczykami, a może zamiłowanie do polowań, do których podobno już powrócił, a które po najbliższej niedzieli mogą stać się przez jakiś czas jego głównym zajęciem.
Bo choćby nie wiem, jak się wysilali działacze PO, choćby Monika Olejnik kilkakrotnie łamała zasady programu, zadając inne pytania Komorowskiemu, a inne Dudzie, dla nikogo poniżej trzech promili alkoholu we krwi i o ilorazie inteligencji przekraczającym poziom Tomasza Karolaka (więc naprawdę niski), nie ulega wątpliwości – Andrzej Duda dzisiejszą debatę wygrał.
Rozmiary owego zwycięstwa mogą być kwestią oglądu świata i sympatii politycznych. I tak dla elektoratu Komorowskiego jasne powinno być, że ich kandydat doznał porażki, niech sobie przy tym dopisują „nieznacznej” albo „wizerunkowej”. Dla mnie to, co urządził prezydentowi „kandydat Duda”, jak mawia Tomasz Lis, było politycznym piekłem na ziemi. Kandydat PiS od początku miał inicjatywę dzięki wręczeniu Komorowskiego małej flagi z logo Platformy Obywatelskiej. Prezydent chyba się zagotował, ale nie to zdecydowało o klęsce. Po prostu Duda przeważał w każdym elemencie – od przejrzystości myśli zaczynając na celnych ripostach kończąc. Wybrzmiały jego powtórzone dwukrotnie słowa „Jest pan nieuczciwy”, gdy głowa państwa po raz kolejny próbowała wmawiać mu poglądy inne niż deklarowane. Wspomniana Olejnik dwoiła się i troiła, czując, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Ale jej skrajne manipulacje tylko pogłębiały wrażenie totalnej klęski prezydenta. Bo jeśli dziennikarka znana z prorządowych poglądów musi uciekać się do tego, że inne pytania zadaje głowie państwa, a inne kontrkandydatowi, mało tego – jeśli w przypadku tego drugiego wciska mu w żywe oczy, że ten mówi coś innego niż przed chwilę właśnie powiedział, nawet znużony widz otworzy oczy szeroko ze zdumienia. Podczas pierwszej debaty to Komorowski łamał zasady, dziś robiła to Olejnik.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/245384-komorowski-na-deskach-cucony-przez-olejnik-nie-bylo-komu-rzucic-recznika