Zadufany kandydat partii Palikota (Komorowski) przegrał z optymistycznym kandydatem partii Dobrej Zmiany (Duda)

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

Bronisław Komorowski wiarygodnie przekazał Polakom jedno przesłanie: że pan prezydent jest zadowolony ze swoich dokonań. Czuje się spełnionym, jak to sam ujął,”sternikiem nawy państwowej, który dźwiga odpowiedzialność za państwo”.

To był Bronisław Komorowski wiarygodny - ten, który opisywał Polskę jako kraj miodem i mlekiem płynący. Ten z kolei, który za radą sztabowców wtrącał zdania przyznające, że nie wszystkim jest świetnie, wiarygodny już nie był.

A ten, który na końcu przyznał, że w I turze „odebrał sygnał”, zabrzmiał wręcz kuriozalnie. Zwłaszcza na tle irytacji, która aż biła z niego za każdym razem, gdy musiał tłumaczyć Andrzejowi Dudzie „oczywiste sukcesy” władzy. Komorowski wydawał się wręcz urażony faktem, że musi tłumaczyć narodowi swoją politykę.

Chwilami nie miał nic do powiedzenia w sprawach ważnych dla milionów. Np. w sprawie kredytów frankowych. Pokazał, że nie współczuje tym, którzy wpadli w pułapkę. To symboliczny moment i tej kampanii, i tej debaty. Polacy cierpią, polskie rodziny są w pułapce, są oszukane na setki tysięcy złotych, a pan prezydent mówi: figa!

Duda z kolei wybrzmiał optymistycznie. I dużo bardziej pewnie niż w I turze.

Ale co najważniejsze, wybrzmiał włączająco. Mówił o szacunku do każdego, niezależnie od poglądów. O gotowości do współpracy. A jednocześnie nie odcinał się od swoich wartości. Co zawsze daje premię. Bo ludzie nie lubią radykalizmu, ale lubią solidne tożsamości.

To wybrzmiało zwłaszcza na tle Komorowskiego, który atakował niemal wyłącznie Kościołem. Tak, jak robiłby to kandydat Ruchu Palikota. Niezależnie czy wygra, czy też nie, powinien się wstydzić, że instrumentalizuje wiarę.

Co ważne, Duda skutecznie budował wspólnotę z wyborcami. Mówił o ich problemach, podzielał ich gniew, i wskazywał rozwiązania. Powoływał się przy tym na swoje spotkania z wyborcami, na łączność ze zwykłymi Polakami.

Nie popełnił większych błędów. Nie dał się sprowokować. Ładnie przebrnął przed największe rafy, a więc sprawy światopoglądowe i stosunek do Rosji. W tej ostatniej sprawie kandydat opozycji wręcz przejął ton i styl obozu władzy. Skutecznie.

Duda nie odpowiadał też na - z biegiem czasu - coraz bardziej małostkowe zaczepki Komorowskiego. Pod koniec to były już mało zrozumiałe dla widzów pokrzykiwania.

No i Duda zadał kilka naprawdę celnych ciosów.

Pierwsze - z flagą wręczoną Komorowskiemu. Uderzył bronią prezydenta z I tury, i wygrał.

Drugie - z podwyżką VAT na ubranka na dzieci. To zostanie w głowach wyborców.

Trzecie - z frankami. Zaproponował konkrety.

Czwarte - ze skutecznym prostowaniem kłamstw dotyczących blokowania etatu.

Potrafił też wistować inteligentnie, np. w sprawie czekoladowego orła. I co bardzo, bardzo ważne, mówił wprost do kamery. Do Polaków.

Co ważne, realizacja debaty w TVN sprawiła, że bardziej wyeksponowano starszy wiek prezydenta. Słychać było np. mlaskanie, głębokie wdechy, irytację.

Myślę, że Polskę czeka zmiana. Już w niedzielę.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych