W ciągu minuty Polacy przeskoczyli z obrazu Dudy europejskiego formatu na sołtysa Komorowskiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/ Paweł Supernak/TVP Info
fot. PAP/ Paweł Supernak/TVP Info

Ataki Komorowskiego na Dudę wyglądają jak zaperzanie się Kazimierza Pawlaka w „Samych swoich”. Przy czym Pawlak, mimo swej kłótliwości, był sympatyczny, a Komorowski sprawia wrażenie śledziennika 24 godziny na dobę.

Nie wiem, czy był to przypadek, gest opatrzności, czy zdesperowany i goniący w piętkę sztab Bronisława Komorowskiego czegoś nie dopilnował. W telewizjach informacyjnych bezpośrednio po zakończeniu transmisji z konwencji Andrzeja Dudy pokazano Bronisława Komorowskiego z objazdu Wielkopolski. I to był największy szok tej kampanii. W ciągu mniej niż minuta widzowie przeskoczyli z obrazu polityka europejskiego formatu, jakim na konwencji pokazał się Duda, na sołtysa, na jakiego wyglądał Komorowski (z całym szacunkiem dla sołtysów).

Absolutnie nie uważam, że to jest najważniejsze w polityce, ale obraz krzyczał. Bo po młodym, energicznym, elokwentnym, efektownym i pełnym polotu Dudzie pokazano marudnego starszego pana, powolnego i zagubionego, mówiącego coś, czego za żadne skarby nie dało się zapamiętać.

Wiem, że to nie są wystarczające kwalifikacje na prezydenta, mogą być nawet mało ważne, ale ludzie wychowani w kulturze obrazkowej, telewizyjnej, laptopowej i tabletowej konsumują przede wszystkim obraz. I z jednej strony mieli coś, co odpowiada ich aspiracjom, a z drugiej - obraz z wiekowego skansenu. Mało tego, Duda wygłosił najmocniejsze, najbardziej efektowne i emocjonalne przemówienie tej kampanii, podczas gdy pokazywany tuż po nim Komorowski został przez kamery uchwycony jako wycofany nudziarz. Rolę nudziarza odegrał zresztą dzień wcześniej w programie Jakuba Wojewódzkiego, kompletnie nie rozumiejąc konwencji, w jaką go wstawiono i sypiąc tzw. sucharami.

Gdyby chodziło tylko o obraz, dla Bronisława Komorowskiego byłoby to pół biedy. Ale Duda przykrył go pozytywnymi emocjami, jakie wywoływał w odbiorcach, przede wszystkim poza salą konwencji. Komorowski zaś wywołuje co najwyżej znudzenie. Na portalach społecznościowych zaroiło się od westchnień i wzruszeń z powodu Dudy, co osoby mniej podatne na takie emocje (jak niżej podpisany) mogły uznać za zbyt melodramatyczne. Ale co innego opisywać te emocje, a co innego im podlegać. A fala emocji, która przeszła od Dudy do jego zwolenników, w Internecie odcisnęła mocny ślad. Oczywiście uruchomiła też silne emocje negatywne jego przeciwników, ale łatwo było zauważyć, że wielu z nich wydawało się zamroczonych efektem wystąpienia rywala ich faworyta. Wiele osób pisało, że takich emocji nie przeżyli od lat, były też nieco kiczowate wyznania o ronieniu łez. Ale niezależnie od estetycznych sądów i preferencji, wystąpienie Dudy robiło wrażenie.

Piszę o tym wszystkim dlatego, że niezależnie od nastrojów społecznych, które w tej kampanii wydają się najważniejsze i zdecydowały o zwycięstwie Dudy w pierwszej turze, liczy się to, co ludzie poprzez media i spotkania na żywo widzą w kandydacie. A Andrzej Duda coraz powszechniej jest postrzegany jako dobry i dobrze uzasadniony wybór z jednej strony i jako osoba wywołująca bardzo pozytywne emocje z drugiej. Innymi słowy, wyborcy już przypisują mu wizerunek zwycięzcy.

Jak to działa najłatwiej zauważyć w kampaniach prezydenckich w USA oraz wyborach parlamentarnych, de facto wskazujących premiera, w Wielkiej Brytanii. Postrzeganie Dudy (przy zachowaniu wszelkich proporcji) bardzo przypomina postrzeganie Billa Clintona podczas kampanii w 1992 r. czy to, jak w 2008 r. odbierano Baracka Obamę. Amerykanie (nawet zwolennicy republikanów) byli powszechnie przekonani, że Clinton i Obama mają wizerunek zwycięzców jeszcze przed decydującym głosowaniem. W USA są nawet badania i analizy na temat tego, jak powstaje taki wizerunek zwycięzcy - w jakimś stopniu poprzez działania PR i marketingu, ale głównie w społecznym odbiorze, który zależy od bardzo wielu czynników, w tym oczywiście od tego, jaki jest sam kandydat. Można o tym przeczytać np. w świetnej książce Karlyn Campbell i Kathleen Jamieson „Presidents Creating the Presidency”. Także podczas wyborów w Wielkiej Brytanii wyborcy jeszcze przed głosowaniem uważali, że jako zwycięzcy w społecznym odbiorze prezentują się Tony Blair w 1997 r. i David Cameron w 2010 r.

Bronisławowi Komorowskiemu bardzo szkodzą wizerunkowo ataki na Andrzeja Dudę, bo są one ostre, ale kompletnie nieporadne i łopatologiczne. To nie są precyzyjne strzały czy cięcia, lecz wyglądają jak zaperzanie się Kazimierza Pawlaka, bohatera słynnych filmów Sylwestra Chęcińskiego, od „Samych swoich” poczynając. Przy czym Pawlak, mimo swej kłótliwości, był sympatyczny, a Komorowski sprawia wrażenie śledziennika 24 godziny na dobę. Bardzo szkodzą też Bronisławowi Komorowskiemu takie wyskoki, jak pastwienie się członka jego komitetu wyborczego Tomasza Karolaka oraz Tomasza Lisa nad Kingą Dudą. A wszystko to na podstawie fałszywego profilu na Twitterze. Jest to jednoznacznie odbierane jako chamski damski boks, który jest desperacką próbą zmniejszenia szans Dudy. Desperacką, bo w tych atakach było tyle finezji, ile w uderzeniach kafara i tyle inteligencji, ile w poruszaniu się rozwielitki. Nawet w przeprosinach nie było potem klasy. To wszystko buduje wizerunek Komorowskiego jako osoby przegranej i pasywnej, a tylko zdolnej do bezmyślnego kąsania.

Jeśli mówimy o tym, kto i co ma największy wpływ na to, jaki wizerunek kandydatów dominuje w społecznym odbiorze, widać, że najbardziej pracują na to sami kandydaci. Tyle, że Komorowski (wspierany przez duchowych komsomolców pokroju Karolaka i Lisa) usilnie pracuje na wizerunek negatywny, a Duda na zdecydowanie pozytywny. Wyborcy to odbierają zarówno rozumem, jak i oczami czy szerzej zmysłami. Dlatego przeskok, jakiego doświadczyli 20 kwietnia oglądając po kolei Dudę i Komorowskiego, musiał u wielu wywołać bardzo silny dysonans poznawczy. Jestem przekonany, że to wpłynie na wynik głosowania 24 maja 2015 r., bo wiele uświadamia.


Zachęcamy do kupna najnowszego numeru tygodnika „wSieci” w wersji elektronicznej! E - wydanie tygodnika - to wygodna forma czytania bez wychodzenia z domu, na monitorze własnego komputera. Dostępne są zarówno wydania aktualne jak i archiwalne.

Szczegóły na:http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html. Zapraszamy do czytania!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych