Debata pokazała, że mamy do wyboru dwie kultury polityczne: arogancja i zadufanie czy chęć służenia społeczeństwu

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Ta debata pokazała, że mamy do wyboru dwie kultury polityczne. Arogancję, pewność siebie i bezgraniczne zadufanie,  z chęcią rzetelnego służenia społeczeństwu.

Opinia, że debata decyduje o wyniku wyborów jest trochę na wyrost. To co, ktoś byle jak rządził przez pięć lat, kimał po żyrandolem, a teraz powie do kamery trochę frazesów z pewną miną i będzie dalej robił to co robił.

Chyba to było by kompletną niedorzecznością.

Początek Andrzeja Dudy, który podziękował panu prezydentowi za przybycie wreszcie na debatę był bardzo dobry. Dużo lepszy niż nieszczere życzenia pana prezydenta z okazji wczorajszych urodzin dla Andrzeja Dudy. Niestety tutaj Andrzej Duda nie wykorzystał możliwości zwrócenia się do elektoratu Pawła Kukiza i nie przypomniał prezydentowi, że ten odmówił wzięcia udziału w spotkaniu proponowanym przez muzyka – polityka.

Zwolennicy obecnego prezydenta mogli odetchnąć z ulgą,  bo ten nie popełnił jakiś większych gaf, które mogły by się stać ozdobą internetu. Natomiast kolejny raz pokazał się jako arogant, przerywający rozmówcy wzorem Moniki Olejnik, atakował swojego interlokutora ad personam w słabym stylu i posiłkował się zgraną płytą o zagrożeniu PiS – em.

Opowiadał o zgodzie jednocześnie, najeżdżając bezceremonialnie na swojego konkurenta. Poza tym latał nerwowo po studiu z jakimiś papierami.

To mogło stwarzać pozory inicjatywy, ale generalnie było to agresywne pustosłowie i zachowanie nie przystające głowie państwa.

Na ataki Bronisława Komorowskiego, kandydat PiS odpowiadał celnymi kontrami. Szczególnie o armii. Wymienił wszystkie funkcje jakie zajmował Bronisław Komorowski przez te dwadzieścia pięć lat i uświadomił jego bezpośrednią odpowiedzialność za stan uzbrojenia naszego wojska.

Także riposta Andrzeja Dudy: „Nie zmieniam poglądów z piątku na poniedziałek” zostanie zapamiętana.

Trochę rozczarowujące były pytania jakie sobie zadawali konkurenci wzajemnie. Andrzej Duda powinien poruszyć ciemne sprawy z życiorysu Bronisława Komorowskiego, o których napisał w wydanej ostatnio książce Wojciech Sumliński, a dotyczące kontaktów prezydenta z WSI. Może wtedy trudniej by było prezydentowi opowiadać o tym jak jest dumny ze swojego życiorysu.

Chyba, że ten temat został pozostawiony na czwartkową debatę w TVN.

Oczywiście teraz będziemy mieli festiwal przekrzykiwania się zwolenników obu kandydatów i zapewnienia, że każdy z nich wygrał.

Co innego odbiór emocjonalny, a co innego spokojna ocena argumentacji. Powtórki pokazują, że Andrzej Duda merytorycznie górował nad obecnym prezydentem.

Diametralna różnica pomiędzy kandydatami ujawniła się w kończących wystąpieniach. Tutaj Andrzej Duda zdeklasował Bronisława Komorowskiego. Bronisław Komorowski wspiął się na szczyt oratoryjny: głosujecie na mnie, bo przyjedzie straszny PiS, a za tym Dudą stoi ten Kaczyński.

Natomiast Andrzej Duda zwrócił się do rodaków, z propozycją nie dzielenia Polaków na racjonalnych i radykalnych, z konkretnymi zagadnieniami dotyczącymi państwa. W tym fragmencie wypadł przekonująco i poważnie.

Najbardziej zadziwiające, że do tej debaty przygotowywał Bronisława Komorowskiego Michał Kamiński. Pewnie stąd ta ilość antypisowskich wycieczek.

Z pewnością tandem Komorowski-Kamiński to coś najlepszego co może spotkać Polskę na najbliższe lata.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.