Duda: Prezydent nie może być partyjny. Ma być sługą społeczeństwa. I z tej perspektywy krytykuję Bronisława Komorowskiego

Fot. YouTube / SE
Fot. YouTube / SE

Jeśli wygram wybory, a wierzę, że tak się stanie, to moja działalność w PiS się kończy. Prezydent nie może być partyjny. Ma być sługą społeczeństwa. Konstytucja wyklucza uwikłanie w partię polityczną. I z tej perspektywy krytykuję ostatnie pięć lat Bronisława Komorowskiego

— powiedział Andrzej Duda w rozmowie z „Super Expresem”. Zdementował przy tym wszystkie dotychczasowe plotki wypuszczane przez sztab kontrkandydata, które miały go ukazać jako niesamodzielnego pionka Jarosława Kaczyńskiego.

Zapytany o to jak będzie traktował Jarosława Kaczyńskiego, jeśli wygra wybory, odpowiada:

Jarosław Kaczyński to wybitny polityk, który wielokrotnie był niszczony i potrafił się podnieść. Ludzi o takiej sile i determinacji na polskiej scenie politycznej jest naprawdę niewielu. To człowiek krystaliczny, który na polityce nigdy się nie dorobił. To dla mnie ogromna wartość. Natomiast chcę powiedzieć jedno - jako prezydent RP, mając mandat polskiego narodu, chciałbym być kimś, kto łączy, a nie dzieli. Chcę szukać płaszczyzn porozumienia, tego, co wspólne. To ważna rola prezydenta, by podtrzymywać wspólnotę narodową.

Andrzej Duda odniósł się także do słów Kazimierza Marcinkiewicza, który stwierdził że był marionetką w rękach Kaczyńskiego, i jeśli Duda zostanie prezydentem, też nią będzie.

Zdumiewająca samokrytyka ze strony pana Marcinkiewicza. Muszę jednak powiedzieć, że robi błąd, przykładając swoją miarkę do innych. Może nie rozumie, na czym polega istota urzędu prezydenta RP. Prezydent wybierany jest bezpośrednio przez naród i z założenia powinien być samodzielny i przede wszystkim służyć społeczeństwu, bo taki ma mandat

— powiedział kandydat PiS na prezydenta. Odnosząc się do innego zarzutu Marcinkiewicza, że jeśli wygra wybory, Joachim Brudziński zostanie szefem Kancelarii Prezydenta, a szefem BBN Antoni Macierewicz, odpowiedział ze śmiechem.

To jakaś projekcja marzeń pana Marcinkiewicza. (…) Absolutnie nie ma takich planów.

Zapowiedział, że ma już swoje wybory personalne, których część ujawnił.

To są ludzie z mojego otoczenia, do których mam zaufanie, z którymi współpracowałem. Wiem, bo sprawdziłem to już w praktyce, że mogę na nich polegać. To ludzie poważni, odpowiedzialni i kompetentni

— dodał.

Zapytany o to jak chce przekonać 20-procentowy elektorat Pawła Kukiza, odparł:

Sprawa jest prosta. Polacy mają do wyboru dwóch ludzi. Andrzeja Dudę, który chce naprawiać Polskę, który mówi: zaufajcie mi. Ma 43 lata, 20-letnią córkę i wielką ambicję stworzenia pięknej Polski dla nas i przyszłych pokoleń. Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Będę korzystał z siły mandatu społecznego, który dostaje prezydent. Będę korzystał z prerogatyw prezydenta. Będę bronił społeczeństwo przed niekorzystnymi zmianami, bez względu na to, kto będzie rządził. Uważam, że taki jest obowiązek prezydenta. Obok mamy urzędującego prezydenta, który przez pięć lat miał za sobą rząd jego partii i zamiast wnosić pozytywne, prospołeczne projekty, zamiast być aktywny w budowaniu siły polskiej gospodarki, wprowadzał nowe podatki, podwyższał wiek emerytalny. To była prezydentura, która była głucha na głosy społeczne, bo prezydent nie miał czasu dla tych, którzy chcieli referendum w sprawie 6-latków i podwyższenia wieku emerytalnego.

Cała rozmowa na stronie se.pl

mall

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.