Generał Papała nie zginął na zlecenie? Prokuratura twierdzi, że zabił go złodziej samochodów...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. youtube.com
fot. youtube.com

Podejrzany o zabójstwo b. szefa policji gen. Marka Papały, 40-letni Igor M. ps. Patyk nie działał na zlecenie - twierdzą łódzcy prokuratorzy, którzy przez ponad pięć lat prowadzą śledztwo ws. zabójstwa b. szefa policji.

Śledczy nie znaleźli też żadnych dowodów potwierdzających, aby w ogóle w tej sprawie miało miejsce zlecenie zabójstwa.

Wykonując czynności braliśmy pod uwagę również ten aspekt sprawy, więc staraliśmy się albo potwierdzić, albo wykluczyć to podejrzenie, że ktoś mimo wszystko zlecił zabójstwo gen. Papały. Takiego materiału dowodowego nie ma, twierdzę, że nie było to zabójstwo na zlecenie

— powiedział rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi i jeden z prowadzących śledztwo prok. Jarosław Szubert.

Śledczy umorzyli wcześniej wątek dot. podejrzenia zlecenia zabójstwa generała przez polonijnego biznesmena Edwarda M. Choć w tym przypadku zebrano obszerny materiał dowodowy to - ich zdaniem - okazał się on niewiarygodny.

Szubert przyznał, że w sprawie przesłuchano kilkuset świadków, zarówno tych, którzy byli na miejscu i widzieli pewne elementy zdarzenia, ale też osoby, które słyszały pewne informacje ważne dla sprawy, bądź takie, których zeznania miały je zweryfikować. Jednym z najważniejszych dowodów w sprawie zabójstwa Papały są zeznania świadka koronnego Roberta P. - członka gangu złodziei samochodów, w skład którego wchodził „Patyk”. Mężczyzna w trakcie zdarzenia - według śledczych - był w bezpośredniej okolicy i zeznał co widział.

Świadek koronny jest ważny w tej sprawie. To była osoba, która była na miejscu zdarzenia i przedstawiła nam okoliczności takie, jakie zaobserwowała z wszystkimi brakami w zakresie obserwacji wynikającymi z przebiegu sytuacji, w której się znalazła

— mówił prokurator.

Podkreślił, że nie każdy świadek widzi wszystko i to dotyczy też świadka koronnego, jak i innych świadków z miejsca zdarzenia. Według Szuberta inni świadkowie potwierdzają w znacznym zakresie zeznania świadka koronnego.

Dysponujemy zeznaniami grupy świadków i te zeznania przeanalizowaliśmy. Twierdzę, że składają się one w obraz zdarzenia, który jest zgodny z tym, co powiedział świadek koronny

— ocenił Szubert.

Przyznał, że prokuratura dość szczegółowo odtworzyła okoliczności zabójstwa, choć w pewnych elementach śledczy nie dysponują dowodami bezpośrednimi, ale pobocznymi.

Tych dowodów pobocznych jest na tyle dużo, że dość szczegółowo mimo wszystko byliśmy w stanie okoliczności tego zabójstwa odtworzyć

— zapewnił.

Nie chciał ich jednak ujawnić nim sprawa nie trafi do sądu.

Prokuratorzy podkreślają, że wersja zakładająca, że do zabójstwa mogło dojść podczas próby kradzieży samochodu gen. Papały, była jedną z kilku wersji śledztwa założonych już tuż po zbrodni w 1998 r. Nie była jednak weryfikowana.

Jak zaznaczył Szubert, łódzcy prokuratorzy skorzystali z wszelkich dostępnych dokumentów, które przez wszystkie lata śledztwa były gromadzone.

W tych dokumentach odnaleźliśmy pewne, czasem szczątkowe informacje wskazujące na to, że taki przebieg zdarzenia mógł rzeczywiście nastąpić. Idąc tym tropem, wykorzystując te informacje doszliśmy do tego miejsca, w którym obecnie jesteśmy. Rzeczywiście na poszczególnych etapach tego śledztwa nie zawsze te informacje były brane pod uwagę, albo nie zawsze były sprawdzane

— dodał.

W łódzkiej prokuraturze nadal prowadzone jest postępowanie dotyczące utrudniania śledztwa ws. zabójstwa gen. Papały w latach 1998-2009. Prokuratorzy uważają, że w analizowanych materiałach operacyjnych policyjnej grupy „Generał”, która wówczas zajmowała się sprawą, są informacje nasuwające podejrzenie nieprawidłowości w trakcie tego postępowania. Nikomu na razie nie przedstawiono zarzutów.

Gen. Marek Papała, były już wówczas komendant główny policji, został zastrzelony w Warszawie 25 czerwca 1998 r. w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał. W toku śledztwa rozpatrywano 11 wersji. Sprawę prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Warszawie.

W 2009 r. jej śledczy skierowali do sądu akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi Z. „Słowikowi” i Ryszardowi Boguckiemu, zarzucając im m.in. nakłanianie do tego mordu. W tym samym roku warszawskiej prokuraturze odebrano resztę wątków sprawy i śledztwo przeniesiono do Łodzi - tak zdecydował ówczesny prokurator krajowy.

W kwietniu 2012 r. łódzka PA podała, że do zabójstwa b. szefa policji doszło w wyniku napadu rabunkowego z użyciem broni palnej, a sprawcy zamierzali ukraść jego samochód Daewoo Espero. Podczas napadu Igor M. miał oddać do Papały śmiertelny strzał. W lipcu 2013 r. warszawski sąd uniewinnił Boguckiego i „Słowika” od zarzutów nakłaniania do zabójstwa generała. Sąd krytycznie ocenił wiele działań organów ścigania w sprawie, a dowody uznał za „kruche”. Wyrok ten jest już prawomocny.

W połowie maja do warszawskiego sądu powinien trafić akt oskarżenia ws. zabójstwa 17 lat temu b. szefa policji gen. Marka Papały. Jedynym podejrzanym o zbrodnię jest 40-letni Igor M. ps. Patyk, wówczas członek gangu złodziei samochodów. Grozi mu dożywocie.

Według łódzkiej prokuratury gen. Papała zginął w wyniku napadu rabunkowego i był przypadkową ofiarą złodziei samochodów, którzy chcieli ukraść akurat jego auto. Śledczy utrzymują natomiast, że nie ma dowodów, aby było to zabójstwo na zlecenie, ani żeby w ogóle w tej sprawie było zlecenie zabójstwa gen. Papały.

Prowadzone od ponad pięciu lat przez łódzką prokuraturę apelacyjną (trwające w sumie 17 lat) śledztwo ws. zabójstwa gen. Marka Papały przedłużone jest do końca maja i w połowie tego miesiąca prawdopodobnie zostanie zamknięte. Śledczy w ostatnim czasie przesłuchali w Wielkiej Brytanii świadka, którego szukali od ponad dwóch lat - deklarował on, że złoży zeznania, ale nie przyjedzie do Polski. Jego zeznania miały służyć weryfikacji wyjaśnień jednego z podejrzanych.

Świadek ten został przesłuchany, a jego zeznania były o tyle istotne, że umożliwiły nam dotarcie do kolejnego świadka, którego również przesłuchaliśmy

— powiedział rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi i jeden z prowadzących śledztwo prok. Jarosław Szubert.

Według prokuratury były to jedne z ostatnich dowodów zebranych w śledztwie.

Jesteśmy w trakcie pisania decyzji końcowej w tej sprawie. Prawdopodobnie będzie ona gotowa w połowie maja

— dodał Szubert.

Według łódzkiej prokuratury do zabójstwa b. szefa policji doszło w 1998 r. w wyniku napadu rabunkowego z użyciem broni palnej, a sprawcy zamierzali ukraść jego samochód Daewoo Espero. Podczas napadu Igor M. miał oddać do Papały śmiertelny strzał. Zdaniem śledczych były szef policji był przypadkową ofiarą złodziei samochodów, którzy prawdopodobnie nie wiedzieli, że auto należało do niego.

Według Szuberta prokuratura ma dowody, które wyjaśniają dlaczego złodzieje chcieli ukraść auto należące właśnie do b. szefa policji, dlaczego akurat ten samochód i w tym czasie był im potrzebny.

Gromadziliśmy materiał dowodowy, który zawiera odpowiedź na pytanie, z jakich powodów tego dnia, ten samochód te osoby usiłowały ukraść. W tym zakresie informacji znajduje się też odpowiedź na pytanie, z jakich powodów usiłowano dokonać kradzieży tego samochodu grożąc użyciem broni palnej

— powiedział Szubert.

Zaznaczył jednocześnie, że prokuratura na tym etapie postępowania nie ujawnia tych informacji, bo najpierw musi się z nimi zapoznać sąd.

Z ustaleń śledztwa wynika jednak, że „Patyk” - jeszcze przed zabójstwem - w co najmniej dwóch przypadkach kradzieży luksusowych aut także posługiwał się bronią, żeby zastraszyć kierowców.

Igor M., który w chwili zdarzenia miał 24 lata, jest obecnie jedynym podejrzanym o zabójstwo b. szefa policji. Rok temu prokuratura - po uzyskaniu nowych dowodów - zmieniła zarzut wobec drugiego z zamieszanych w tę sprawę - 37-letniego obecnie Mariusza M. (w chwili zabójstwa miał 21 lat).

On także - według śledczych - był na miejscu zbrodni i brał udział w próbie kradzieży auta. Obecnie ma zarzut usiłowania rozboju na szkodę gen. Papały, ale nie jest już podejrzany o udział w zabójstwie. „Patykowi” grozi dożywocie, a Mariuszowi M. - do 15 lat więzienia. Obaj nie przyznają się do winy.

Oprócz nich w śledztwie podejrzani są jeszcze trzej członkowie gangu złodziei samochodów: Tomasz W. oraz bracia Robert i Dariusz J., którym zarzuca się kradzieże aut. Braciom J. również grożą kary do 15 lat więzienia, a Tomaszowi W. do 12 lat pozbawienia wolności.

PAP/JKUB

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych