Przy wszystkich moich zastrzeżeniach do programu, wiem jedno: Andrzej Duda to wyjątkowo przyzwoity człowiek

PAP/Marcin Obara
PAP/Marcin Obara

Nie uważam, a takie narzekania padają z ust masy komentatorów od zblazowanego intelektualisty Pawła Śpiewaka po bliskiego mi poglądami Wiktora Świetlika, że była to kampania szczególnie bezsensowna, miałka, nudna, pozbawiona treści.

Oczywiście konflikty opisywano grubą kreską, sporo było przesady i zarazem maskowania właściwych intencji, ale tak jest dziś na całym świecie. To cena wielu procesów społecznych, między innymi, paradoksalnie, pełnej demokratyzacji, która powoduje, że adresat przekazu niekoniecznie rozumie co się do niego mówi i niekoniecznie bardzo się interesuje „igrzyskami”. Doszła do tego też demokratyczna popkulturyzacja wszystkiego.

Kto chciał, mógł jednak stosunkowo łatwo zrozumieć, czym kandydaci się różnią. Zabawne, ale stawiano im równocześnie dwa sprzeczne zarzuty. Że rozmawiają o tym, co jest poza prezydenckimi kompetencjami. I że obiecują niedostatecznie konkretnie, wiele spraw pomijając czy upraszczając.

I jedno i drugie było do pewnego stopnia prawdą. Tylko, że ta kampania prezydencka była zarazem próbą generalną przed wyborami parlamentarnymi. To dlatego mówienie w istocie o wszystkim miało większy sens przed tymi wyborami prezydenckimi niż powiedzmy w roku 1995 czy 2000.

Zarazem polityk wybierany w wyborach powszechnych i bezpośrednich ma prawo wypowiadać się na temat gospodarki czy spraw społecznych. Dysponuje inicjatywą ustawodawczą, a w Polsce na dokładkę mocnym wetem ustawodawczym. Może też wpływać na rzeczywistość orędziami i wystąpieniami, może objąć przewodnictwo rządu w postaci rady gabinetowej itd. Itp.

Moje sympatie są w tej kampanii dosyć oczywiste. Zacznę jednak od tego, co mnie z Andrzejem Dudą dzieli.

Niewątpliwie PiS stał się trochę partią niskich podatków i wysokich wydatków. Gromadząc wszelkie możliwe rewindykacje pod swoimi skrzydłami, nie dba o spójność obietnic  i finansową racjonalność. Dobrym przykładem jest temat powrotu do starego wieku emerytalnego. Nie mam pretensji o tę obietnicę, ale o to że składa się ją bez powiedzenia, co w zamian. Jak załatwić problem odwróconej demograficznej piramidy.

We wczorajszej debacie w TVN 24 Andrzej Duda ochoczo podchwycił porównanie jego zapowiedzi do zapowiedzi Victora Orbana. Tyle że Orban wojujący z bankami i zachodnimi korporacjami nie był nigdy zakładnikiem związkowego punktu widzenia, a wiele jego pomysłów to ekonomiczny liberalizm czystej wody. Adresował swój przekaz bardziej do klasy średniej niż do „proletariatu” (cokolwiek to teraz znaczy).

Tej świadomości interesu polskiej klasy średniej mocno mi w PiS brakuje. To dlatego takie masy młodych ludzi niezadowolonych z tego co jest szuka ratunku w fantasmagoriach Janusza Korwin-Mikkego czy Pawła Kukiza.

Są natomiast sfery, w których nie pozostawiono mi wyboru. Kiedy oglądałem debatę w TVP 1, widziałem galerię kandydatów de facto prorosyjskich (wszyscy prawicowi, choć także Ogórek, Jarubas) i jednego polityka mówiącego językiem polskiej racji stanu. Racji stanu, która nakazuje szukanie takiej sytuacji, w której Putin byłby daleko od polskiej granicy. Tu paradoksalnie Duda byłby bliższy obecnego prezydenta. Ale obóz rządowy ma na sumieniu tak ciężkie grzechy w zakresie nieprzygotowania Polski na obecną sytuację, że trudno mu zaufać.

Podoba mi się stanowisko kandydata PiS w sferze obrony wartości – pryncypialne, a zarazem pozbawione szaleństw prawicy egzotycznej. Nawet tam, gdzie chwilami się gubi, jest autentyczny. W kwestii in vitro na przykład trudno jest pogodzić indywidualne sumienie katolika z szukaniem rozwiązań prawnych, które byłyby możliwie najmniejszym złem. Nawet biskupi mieli z tym kłopot. Wykorzystywanie tego trudnego dylematu do walenia po głowie konkurencji w przedostatnim spocie Komorowskiego uważam za obrzydliwe.

Jest coś jeszcze. PiS może być nadmiernie socjalizujący, za to PO jest dziś formacją totalnej nieodpowiedzialności także za te dziedziny nad którymi opieka jest obowiązkiem nowoczesnego państwa. W imię najświętszych wartości narodowych.

Przypominam falę likwidacji szkół, zawinioną przez rząd, który mógłby odpowiednimi regulacjami skłonić samorządy by wykorzystały niż demograficzny do tworzenia mniejszych klas. Przypominam programową bierność prezydenta wobec słusznych żądań naukowców aby nie zamykać mniejszych uczelni. Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej ujawnił pełen pogardy dla środowisk naukowy list prezydenckiego doradcy odradzającego robienie czegokolwiek. Ten się do tej postawy w pełni dostosował

Obecny obóz rządzący jest obozem sprzyjającym najróżniejszym rodzajom nierówności. Przez patologie wymiaru sprawiedliwości jest to nierówność wobec prawa. Przez zaniedbywanie edukacji i nauki będzie to nierówność szans. Przez preferowanie patologicznych związków z biznesem – nierówność typowa dla systemu oligarchicznego.

Na tym tle Andrzej Duda rokuje nadzieję na ferment, na zmianę. Mówił o tym apelując w TVN-owskiej debacie do elektoratu Kukiza i ja mu wierzę.

Jest jeszcze jedno. To wyjątkowo przyzwoity człowiek – to po prostu wiem. Dlatego broniłem go tak mocno przed idiotyczną, wyreżyserowana napaścią dziennikarki TVP, że on akurat wyjątkowo mało na coś takiego zasługuje. Warto o tym pamiętać.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.