Afanasjew - zrozpaczony człowiek wśród radosnych małp

Fot. PAP/Witmann
Fot. PAP/Witmann

Przedostatni akord kampanii Komorowskiego to spotkanie w wianuszku polityków europejskich w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku.

Formuła rzekomego „panelu” w którym PDT miał grać rolę „moderatora” miała w zamierzeniu sztabu wyborczego Komorowskiego wytworzyć w oczach telewidzów wrażenie, że PDT pełni w Europie rolę może bliżej niesprecyzowaną, ale jakoś przywódczą. Okazało się, że jest tylko spikerem posiedzenia o charakterze czysto formalnym, podczas którego kolejni przywódcy składali swoje doskonale przewidywalne deklaracje. W tej sytuacji PDT, czytającemu z kartki kolejne nazwiska i tytuły, udało się w tym banalnym tonie zmieścić.

Przedtem jednak doszło do nie zaplanowanego przez sztab wyborczy skandalu. Żeby nadać całej imprezie patyny kompetencyjnej wymyślono posadzenie Komorowskiego, Tuska, Schetyny i HGW w towarzystwie Poroszenki i innych przywódców państw Europy Wschodniej, naprzeciw kilkorga historyków o międzynarodowej renomie. Historycy mieli wygłosić humanistyczne przesłania o pokoju, godności, pamięci indywidualnej i zbiorowej, która ma nas wszystkich ustrzec od tego wszystkiego złego, co zostało pokonane 8 maja 1945 roku. Z początku wszystko szło gładko, autorytety z lekkością wykonywały zlecenie za które wzięły ciężkie pieniądze. Tylko na chwilę atmosferę zakłóciła gafa strzelona przez prof. Paczkowskiego, który pozwolił sobie na stwierdzenie, że Polacy (jednorodni słowiańscy aryjczycy) mają romantyczne poczucie bycia Chrystusem narodów, pogłębione zdradą przez przyjaciół, ale zaraz równowagę przywróciła pańcia-moderatorka, która podsumował Paczkowskiego, ze bardzo krytycznie mówił o Polakach, więc ona weźmie ich w obronę i powie coś dobrego, co zresztą było bez znaczenia.

Francuz, z odwagą co najmniej Lavala, tłumaczył, że Stalin miał trochę racji zawierając pakt Ribbentrop – Mołotow. Davis (darwinista?) odkrył, że „ludzie patrzą na przeszłość przez swoje własne doświadczenia”. Niemiec był ogólnie słuszny i akurat taką szczyptę niemiecko krytyczny, która nie stoi w najmniejszej sprzeczności do Eriki Steibach i Donalda Tuska, który godzinę później mówił o pięćsetletniej niemieckości Gdańska. Osobiście zasmucił mnie Timothy Snyder, który przecież - w odróżnieniu od Normana Davisa sumiennie wypełniającego angielski stereotyp, że Walijczycy są intelektualnie ograniczeni – wydawał się nie uwikłany w typowe polityczne układy polityczno-poprawnościowe. Tym razem jednak uznał za konieczne napomnieć Polaków, że jako sąsiedzi zagarnęli cudze mienie i kazał uczyć się historii Polski z książek Grossa. Pokorne ciele dwie matki ssie, więc i Snyder oprócz zapłaty z ECS będzie mógł liczyć na dopłatę z organizacji HEART. Tytułem przedstawienia dowodu posiadania przez Snydera poczucia dystansu wobec własnych interesów załatwianych za pomocą wykładów historycznych jest wygłoszona niego uwaga na końcu wystąpienia: „Historycy (opisując draństwa innych) wyobrażają sobie, że oni sami są przyzwoici.”

Nic nie psuło atmosfery godnej oprawy wyborczego pikniku, nawet fakt, że w tym międzynarodowym gronie zabrakło zazwyczaj „kazionnego” gościa z Izraela, bo nie było też redaktora Lisa, który zbadałby czy ma dość żydowskie pochodzenie. Wszystko więc „żarło” zgodnie z potrzebami kampanii Bula, aż przyszła kolej na przybyłego w ostatniej chwili Jurija Afanasjewa z Rosji. I co ten oszołom, zawodowy siewca nienawiści oraz zaciekły wróg zgody i bezpieczeństwa rzekł? To właściwie nie do powiedzenia, tym bardziej, że rzucał swe kalumnie wprost w twarz siedzącym naprzeciw wytrwałych partnerów i obrońców polskiego czekisty, sowieckiego janczara, zdrajcy i zbrodniarza Jaruzelskiego, więcej – wygłaszał swoje ohydne oszczerstwa wobec wypróbowanych przyjaciół Władimira Putina, ludzi którzy strzelali z nim „żółwiki” nad trupem wspólnego wroga, Lecha Kaczyńskiego. Wypowiedzi typa, którego do ECS podstępnie musiał wprowadzić sam Andrzej Duda na polecenie Jarosława Kaczyńskiego, podaję we fragmentach i cytując z notatek, więc mogą odbiegać od oryginału, ale słuchałem ich siedząc obok operatora telewizyjnego ECS, więc można je stamtąd poznać w oryginale.

Zapisałem: Rosyjska rzeczywistość jest przesycona realizacją planu rekonstrukcji stalinizmu. Zjawisko nie powtórzy się w taki sam sposób, ale obecnie ma postać putinowskiego, czekistowskiego nacjonalizmu. Rosjanie nie mają dostępu do zasobów swojego kraju. Czyni to z nich masę ludzką, która nie jest zdolna ani do rozwoju, ani do samoorganizacji, ani nawet do samoidentyfikacji. Ta masa znajduje się w stanie skrajnego pobudzenia resentymentem, to stan człowieka chorego, stan choroby klinicznej, stan zapalny.

(Pańcia prowadząca chciała wpaść pod stół, ale był za niski, więc tylko skrzywiła się ze wstrętem, a Afanasjem dalej snuł swoje straszliwe wizje.) Rosjanie wyobrażają sobie, że ich system organizacji społeczeństwa może być wzorem dla narzucenia całemu światu czekistowsko - prawosławnego nazizmu. Socjum zostało odczłowieczone i nadal jest w stanie zaprzeczenia człowieczeństwu. O roli socjum w kształtowaniu przyszłości – jak państwo tu postulowaliście – trudno w ogóle mówić. Władza putinowska jest kryminalna, ale kryminalne jest całe socjum (teraz już i Komorowski z Tuskiem chcieli wskoczyć pod choćby najniższy stolik, ale przed nimi niczego w ogóle nie było, więc zdrętwiali z przerażenia siedzieli jak martwi). Cała Rosja od dołu do góry jest systemem kryminalnym – zagrzmiał Afanasjew i na chwilę przerwał, dzięki czemu polsko-zachodnie koncesjonowane autorytety prze chwilę lały wodę na rozpalone głowy platformerskich wspólników Putina, gen. Anodiny i wszystkich czynowników tak bliskich sercom elicie Układu III RP. Paczkowski zdążył w tym czasie popłynąć, że skoro poprzednio powiedział o Polakach krytycznie, to teraz chce dodać coś dobrego: „Stało się (rzezie ukraińskie w latach czterdziestych), nie należy bić kogoś (że Polacy wybaczyli?).”

To było dokładnie to, za co sponsor zapłacił, więc uradowana pańcia, w nadziei, że Afanasjew wystrzelił już cały swój arsenał, odważyła się udzielić mu głosu jeszcze raz. I zdawało się, że eceesowski Titanic natychmiast pójdzie pod wodę razem z całą platformerską orkiestrą grającą w kółko szlagier: „Magdalenko – kocham cie”. „Rosja jest unikalna, bo Rosja jako taka jest kłamstwem, mitem, fantomem, zmorą. Władcy ukrywali zaborczą, nacjonalistyczną istotę państwa wymyślając fantomy, baśnie na temat historii Rosji. Taka Ruś Kijowska w ogóle nie istniała. Została wymyślona w XIX wieku, a gdy chciano by znikło słowo „Ukraina”, to znikła też Ruś Kijowska. Wprowadzono inne pojęcie – starodawne państwo rosyjskie. Jak jaskiniowcy rysują na ścianie kozę czy bawoła i uważają, że zwierzę zostało pokonane, tak czekistowsko-kryminalne władze Rosji traktują historię Rosji. Pozostaje masa, która rozpełzła się od Dniepru po Alaskę i Pamir. Najwyższe władze III RP czmychnęły cucić się kuluarach i tylko ja podszedłem do samotnego Afanasjewa z gratulacjami za jego przemówienie i wyrazami podziwu za jego odwagę.

Na tym kończę, bo resztą pokazu z historykami jako małpami w kampanijnym cyrku Bula obejrzycie Państwo jutro spreparowaną przez TVN, a słowny opis sławy i chwały Platformy przeczytacie w GW.

Afanasjew jutro odlatuje do Moskwy. I to jest postawa, którą warto zapamiętać.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych