Ostatnie spoty prezydenta są próbą odczłowieczenia opozycji. W demokracji za takie faule jest czerwona kartka

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Piotr Wittman
Fot. PAP/Piotr Wittman

Byłoby czymś niezwykłym, gdyby człowiek, któremu „zgoda” nie schodzi z ust nawet wtedy, gdy warto się sprzeciwić, stawiał w końcowej fazie całą swoją kampanię wyborczą na jedną kartę – kartę niezgody, ba, nawet nienawiści.

Byłoby, ale nie w Polsce, którą od pewnego czasu zmuszony jestem nazywać III RP, bo obok Polski dzisiejszy kraj nad Wisłą nie próbuje nawet stanąć. Bo czymże innym, jak nie sianiem czystej, żywej nienawiści do swoich konkurentów politycznych są dwa ostatnie spoty Bronisława Komorowskiego? W pierwszym Andrzej Duda przedstawiony jest jako zabójca dzieci urodzonych z in vitro, niemalże pisowski Herod, który będzie ścinał głowy, w drugim szef największej partii opozycyjnej otrzymuje maskę psychopaty, potwora straszącego dzieci i dorosłych, Duda zaś to jego nowe wcielenie.

Być może w opisie wygląda to jak groteska, ale nią nie jest. Spoty Komorowskiego są nakręcone na poważnie, a odczłowieczenie przeciwnika jest tu zagraniem absolutnie świadomym. O czym to świadczy? O zezwierzęceniu kampanii wyborczej – powiedziałaby pani zootechnik z TVN24, gdyby nie to, że nie może. Musiałaby cały swój autorytet dziennikarski położyć na szali, a jak znaleźć tak mikronowy odważnik? Ech, gdyby tak uderzył Duda, byłoby używanie na żółtych paskach do końca roku, a tak? Zero zdziwień, żadnego oburzenia, wszak to po tamtej stronie normalna, propagandowa robota. Ciekawe tylko, czy jej autorzy oraz politrucy w dziennikarskich kostiumach mają świadomość, jak nisko już upadli? Czy dostrzegają chociaż cień podobieństwa swoich odpychających działań do identycznie toczonych kampanii w najmroczniejszych krajach Trzeciego Świata albo Dzikiego Wschodu? Czy kiedy wymyślają, że twarz Kaczyńskiego, a potem Dudy będzie w ich spocie wykrzywiana jak w horrorze, to wiedzą, że przypominają w działaniach tych funkcjonariuszy Wielkiego Brata z „Roku 1984”, a więc dla każdego, kto czytał tę niezwykłą książkę – przodowników zamordystycznego terroru? Czy pokazując Polakom taki spot mają świadomość, ja bardzo przypomina on słynne, orwellowskie „seanse nienawiści”, na których obywatele dawali upust sterowanej odgórnie nienawiści do wrogów władzy? Dokładnie jak w Korei Północnej?

Powie ktoś – poniosło faceta, od spotu wyborczego do reżimu daleko. To mu odpowiem – ochłoń, człowieku, i się prędko ogarnij. Spoty obecnego prezydenta są czymś więcej niż kampanią negatywną. Są – jak wspomniałem – próbą odczłowieczenia politycznych przeciwników. Wszędzie, gdzie to się udało, krew lała się strumieniami. Osobiście dziękuję za taką zgodę i takie bezpieczeństwo.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych