Wielka Brytania: Po wyborach możliwe referendum na temat wyjścia z UE

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Po czwartkowych wyborach parlamentarnych w W. Brytanii bardzo możliwy jest scenariusz rozpisania referendum ws. wyjścia kraju z Unii Europejskiej. Taka możliwość istnieje zarówno w przypadku zwycięstwa torysów, jak i laburzystów – uważają eksperci.

Przedwyborcze sondaże pokazują, że rywalizacja jest bardzo wyrównana i że żadna z głównych sił politycznych nie zdobędzie odpowiedniej liczby głosów, aby móc samodzielnie rządzić. Dlatego najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest utworzenie gabinetu koalicyjnego albo rządu mniejszościowego popieranego przez inne ugrupowania.

Jeżeli przywódca konserwatystów David Cameron zdoła utrzymać władzę i odtworzyć koalicję z Liberalnymi Demokratami, będzie z całej siły dążył do reform UE, realizując tym samym program wyborczy.W ten sposób będzie sprawdzał swych europejskich partnerów. Uważam, że rok 2016 będzie tym rokiem, w którym dojdzie do negocjacji na temat reform Unii. Do tego czasu wydarzy się wiele ważnych rzeczy zarówno w W. Brytanii, jak i samej UE. (…) Oczywiście Cameron będzie miał duży problem, aby przeforsować pomysł referendum w samym parlamencie Zjednoczonego Królestwa. Niewątpliwie ten temat będzie ważnym elementem jego rządów

— powiedział w środę PAP kierownik działu ds. badań ekonomicznych think tanku Open Europe, Raoul Ruparel. Dodał, że działania Londynu będą bacznie analizowane przez krajowe i zagraniczne rynki finansowe.

Ekspert Open Europe zaznaczył, że inaczej wygląda sytuacja w przypadku ewentualnego utworzenia rządu przez Partię Pracy. Jednak dojście do władzy laburzystów wcale nie wyklucza możliwości ogłoszenia referendum – dodał Ruparel.

W najbliższym czasie temat referendum nie będzie podnoszony przez rząd Partii Pracy. Jednak w dłuższej perspektywie niestabilność i niepewność wewnątrz W. Brytanii i UE może doprowadzić do ponownego pojawienia się tego tematu. (…) Jeżeli rząd laburzystów okaże się niestabilny, temat wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE może ponownie się pojawić do końca dekady

— ocenił ekspert Open Europe. Dodał, że ewentualna porażka wyborcza torysów może doprowadzić do zmian na szczytach władzy tego ugrupowania, a w konsekwencji do zaostrzenia eurosceptycznej retoryki partii. W konsekwencji będzie to prowadzić do wywierania nieustannej presji na rząd laburzystów – podsumował Ruparel.

Podobnego zdania jest politolog z Zakładu Europejskich Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, współzałożyciel i koordynator naukowy Grupy Badawczej Brytyjskich Studiów Społeczno-Politycznych Przemysław Biskup. Jego zdaniem po czwartkowych wyborach referendum unijne jest wręcz nieuniknione. Biskup przypomina, że wszystkie główne siły polityczne w Wielkiej Brytanii, pod pewnymi warunkami, opowiadają się za takim głosowaniem.

Stanowisko (w tej sprawie) Liberalnych Demokratów, najłagodniejsze, polega na tym, że oni mówią, iż w przypadku następnej zmiany traktatu w UE konieczne jest referendum. Partia Pracy zakłada, że może do tego dojść w przypadku poważnych zmian w samej Unii, mówiąc np. o pewnym przesileniu politycznym. Partia Konserwatywna chce tego po negocjacjach z Brukselą, a UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) chce referendum od razu

— ocenił Biskup, podkreślając, że pokazuje to, iż „referendum unijne jest w zasadzie w kategoriach politycznych nieuniknione”.

Politolog z UW zaznaczył, że wynik takiego głosowania nie jest jednak przesądzony, chociaż obecnie przewagę mogą mieć obywatele chcący wyjścia ze struktur UE. Poinformował, że od pewnego czasu w brytyjskich mediach trwa „permanentna kampania antyunijna, natomiast brakuje dobrze skoordynowanej kampanii prounijnej”. Jednak dodał, że w przypadku ogłoszenia referendum zwolennicy pozostania kraju w UE połączyliby siły i rozpoczęli akcję informacyjną, podobną do tej z zeszłorocznego głosowania w Szkocji.

Biskup ocenił, że czwartkowe wybory parlamentarne i poprzedzająca je kampania pokazują, iż w Wielkiej Brytanii zmienia się system polityczny, który do tej pory „kosztem reprezentatywności parlamentarnej, przekłamując wyniki oddanych głosów w proporcji do mandatów, produkował zawsze jednopartyjny, stabilny rząd”. W związku z obecną sytuacją na arenie politycznej stary system traci rację bytu, ponieważ nie może doprowadzić do utworzenia stabilnej większości. Dodał, że mimo iż od 2010 roku w Wielkiej Brytanii rządziła koalicja torysów i Liberalnych Demokratów, to i tak ich gabinet wydawał się stabilniejszy od tego, co będzie po czwartkowych wyborach. Taką sytuację można ocenić jako „polityczne trzęsienie ziemi”, które będzie prowadzić do dalszych wstrząsów w postaci np. referendum unijnego i głosowania na temat przyszłości Szkocji w ramach Zjednoczonego Królestwa.

ansa/PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.