Obrońcom Beaty Tadli: przyjmując waszą logikę ideałem odważnego dziennikarza był Marek Barański w stanie wojennym

fot. TVP/wPolityce
fot. TVP/wPolityce

Wzbudziłem między innymi ja święte oburzenie w mainstreamowych dziennikarzach, bo skrytykowałem Beatę Tadlę za jej zachowanie wobec Andrzeja Dudy. Ona to podobno dzielna dziennikarka, która zadaje trudne pytania. Ja  to zwolennik pisowskiego zamordyzmu.

Portal Na Temat oskarżył mnie o straszenie Beaty Tadli. Bo napisałem, że skończy jak Piotr Gembarowski. To ma podobno oznaczać, że zapowiadam ukaranie dziennikarki, kiedy PiS przejmie władzę.

Tymczasem Gembarowski nie zakończył swojej kariery utrupiony przez politycznych kolegów Mariana Krzaklewskiego. Po prostu skala jego kompromitacja była tak duża, że nawet jego zwierzchnicy, z kontrolowanej politycznie przez SLD telewizji Kwiatkowskiego  nie uznali za stosowne go bronić. A potem trwale obciążyła go mu opinia „białoruskiego dziennikarza” zasługującego na ciepłą wódkę. Nie było tu cienia politycznej dintojry – Krzaklewski nie był tak potężny, wkrótce całkiem zniknął.

Napisałem zresztą wyraźnie, że ta historia raczej się nie powtórzy. Sytuacja jest taka sama: Beata Tadla w telewizji publicznej kontrolowanej przez PO traktuje inaczej niż pozostałych polityków głównego dziś wroga PO. Tyle, że standardy obniżyły się na tyle, że nikt nawet nie rozumie słowa „kompromitacja”. Nie tylko więc pani Tadli nie straszyłem, ale raczej wróżyłem jej długą karierę.

Redaktor Kumór, jeden z najbardziej prostolinijnych dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, napisał z kolei, że jest dumny z pani Tadli. Bo nie chce ona spełniać roli pisowskiego stojaka, a zadaje „trudne pytania”.

Otóż pani Tadla jest na co dzień stojakiem PO, przyznajmy, że niezbyt agresywnym także wobec innych stron sporu politycznego, ale działającym zawsze w zgodzie z linią polityczną TVP, która neutralna nie jest. Jeśli ktoś nieznany na co dzień z większej asertywności, nagle zaczyna zachowywać się wobec jednego jedynego gościa przesadnie wojowniczo, mam prawo dostrzec w tym problem.

Nota bene Beata Tadla niespecjalnie umiała sobie z tym zadaniem poradzić. Owszem pokrzykiwała, pięciokrotne spytała na przykład, czy jej gość wyjdzie ze studia tak jak poseł Mastalerek (naprawdę wierzycie, że to rodzaj dziennikarskiej odwagi, który poszerza wiedzę wyborcy?). Ale robiła to przez ściśnięte gardło, mam wrażenie, że była bliska płaczu.

To nie jest typ dziennikarki-czołgu jak Monika Olejnik. A biorąc pod uwagę zachowanie innych dziennikarzy TVP poprzedniego i tego dnia, można było odnieść wrażenie, że pani Tadla dostała prikaz przeczołgania Dudy. Bo PiS obraził jej firmę podejrzeniami o faworyzowanie Komorowskiego, naturalnie całkiem bezpodstawnymi.

Możliwe, że taki typ pedagogiki wobec polityka to zbójeckie prawo telewizji komercyjnych, choć mam wątpliwości, czy i im przynosi coś takiego chlubę. Ale tu mamy do czynienia z telewizją publiczną, zobowiązaną do przezroczystości. Gdy na to nakłada się poczucie, że 90 procent mediów elektronicznych robi to samo, to znaczy wychowuje i karci Kaczyńskiego, Dudę i ich formację, ten typ odwagi prezentuje się jeszcze bardziej paskudnie. Owszem, wszyscy staliśmy się mało zdolni do wzniesienia się ponad podziały, łącznie ze mną. Ale ci, którzy korzystają ze swojej przewagi, jawią mi się jako szczególnie mało eleganccy. Gdyby przyjąć wasze kryterium, uosobieniem odwagi był Marek Barański. Późniejszy naczelny „Trybuny”, w latach 80., pod osłoną stanu wojennego, przyjeżdżał do zagrożonych aresztowaniem działaczy „S” z kamerą. On też zadawał trudne pytania, ba zapewne we własnym mniemaniu był nonkonformistą. Nie porównuję tamtej epoki do czasów obecnych. Ale sądzę, że zachowania quasi totalitarne możliwe są w systemie jak najbardziej demokratycznym i wolnorynkowym. A nasza demokracja, znowu najbardziej ostatnimi czasu, jawi się jako bardzo selektywna i iluzoryczna.

Demokracja bez standardów, także bez elementarnego poczucia przyzwoitości opiniotwórczych instytucji, staje się zbiorem pustych procedur. I wtedy stojak zaczyna zadawać twarde pytania, a następnego dnia dowiaduje się, że jest bohaterem. Smutne. Piotr Zaremba

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.