Dotąd nie sprawdzono wyników wyborów samorządowych. Do członków komisji wysyłany jest komunikat: jeśli sfałszujecie – będziecie bezkarni

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Jacek Czaputowicz – żaden tam oszołom, z żadnym PiS-em nie związany, niegdyś działacz opozycji demokratycznej, potem dyplomata, potem dyrektor Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (to i to za wszystkich rządów od początku lat 90), teraz profesor Uniwersytetu Warszawskiego i kierownik Zakładu Metodologii Badań Europejskich tej uczelni, od miesięcy bezskutecznie wojuje o wyjaśnienie wszystkich niejasnych faktów związanych z najprawdopodobniej „poprawionymi” wynikami wyborów samorządowych.

W dzisiejszej „Rzeczpospolitej” publikuje ważny artykuł.. Jego część powinna, sądzę, trafić do tych, którzy zamykają uszy na fakty, świadczące o możliwości sfałszowania (czy ostrożniej: zniekształcenia) tamtych wyborów.

I tak Czaputowicz przypomina, że dotąd ani rząd, ani stojąca za nim partia nie zareagowały na wniosek PKW, dotyczący takiej zmiany prawa, która stworzyłaby ustawową możliwość przebadania oddanych głosów (takie postulaty zgłaszały zresztą bardzo rożne środowiska, w tym nie sympatyzująca z prawicową opozycją Fundacja Batorego). A czas goni, dodajmy od siebie, bo wory z kartkami wyborczymi są zmagazynowane w gminach, które nie mają gdzie ich trzymać, i chciałyby się tego obciążenia pozbyć. Teraz nie wolno im tego zrobić. Ale jeśli ta sytuacja będzie się przeciągać, a władza nadal będzie demonstrować brak zainteresowania tematem, pokusa uwolnienia zajmowanej przez worki powierzchni może okazać się silniejsza…

Przy czym długoletni urzędnik państwowy podkreśla, że nie chodzi tu tylko o głosy uznane za nieważne. Trzeba zbadać również ważne głosy, sprawdzić czy zostały rzetelnie policzone. Bo na przykład w jednej z komisji w Pacanowie głosów nieważnych było „tylko” 8 procent, ale na PiS i Platformę zagłosowało tam po 17 osób, na SLD – cztery, zaś na PSL – 325… Zaś w gminie Pieszyce w jednej z komisji głosów nieważnych… nie było w ogóle (!) – zwyciężyła tam PO, przed PSL i PiS… W tej sytuacji, pisze Czaputowicz,

„niepokój budzą wypowiedzi niektórych członów PKW, postulujące zniszczenie głosów ważnych, a pozostawienie do ewentualnego sprawdzenia jedynie głosów nieważnych”. Tymczasem „skala nieprawidłowości może być więc większa, niż wskazuje na to statystyka głosów nieważnych”.

Ale oczywiście trzeba przebadać również te ostatnie. O tym, że istnieje taka potrzeba (zbadania głosów nieważnych) „świadczy ich duża liczba, a zwłaszcza skoncentrowanie ich w niektórych rejonach. W większości obwodów o największej liczbie głosów nieważnych wygrał PSL, chociaż w kilku wypadkach dobre wyniki odnotowały PO oraz PiS”.

Czaputowicz przypomina, że uchwała PKW nakazuje, by obwodowe komisje liczyły głosy w pełnym składzie, przy czym „nie jest dopuszczalne tworzenie z członków komisji grup roboczych, które wykonywałyby oddzielnie czynności po zakończeniu głosowania”. I stwierdza, że

„narzuca się pytanie, czy w obwodach, w których wystąpiły wątpliwości co do uczciwości wyborów powyższa regulacja była przestrzegana. Zapewne PKW miała powody, by przed drugą turą wyborów samorządowych wydać komunikat przypominający o tych zasadach. Należałoby więc zbadać, w ilu obwodach powstały warunki do nadużyć wyborczych”.

„Niepokój budzi zbywanie milczeniem wniosku PKW o wprowadzenie możliwości ponownego przeliczenia głosów” – konkluduje Jacek Czaputowicz. „Działania te rzutują także na wybory prezydenckie i parlamentarne, do członków komisji wyborczych wysyłany jest bowiem komunikat: raz policzonych głosów się w Polsce nie sprawdza, a za ewentualne oszustwa wyborcze nikt nie ponosi odpowiedzialności”.

Powtórzmy – tego wszystkiego nie pisze działacz PiS, tylko wieloletni urzędnik, państwowiec o nieposzlakowanej opinii, pracujący w ciągu ostatnich dwudziestu paru lat w szeroko rozumianym aparacie państwowym, zarządzanym przez polityków z wszystkich możliwych opcji. Z nimi wszystkimi Czaputowicz potrafił współpracować. Nie robił ideologicznych manifestacji, nie odchodził protestacyjnie. Pracował.

Jeśli więc teraz taki właśnie człowiek mówi takie rzeczy, to znaczy chyba, że jest naprawdę niedobrze. Jeśli jego zdroworozsądkowe wywody będą nadal praktycznie bojkotowane przez partię rządzącą i media głównego nurtu, to znaczy, że jest niedobrze jeszcze bardziej.

Sądzę, że jeszcze przed pierwszą turą wyborów prezydenckich tezy Czaputowicza powinny być maksymalnie upowszechnione; doprowadzone do świadomości jak największej liczby ludzi. Zwłaszcza tych z szeroko rozumianego mainstreamu, którzy mają dobrą wolę, ale nadal nie chcą dopuścić do siebie możliwości, „żeby coś takiego możliwe było w Polsce”.

A to po to, żeby – jeśli nie daj Boże będziemy mieli do czynienia z czymś podobnym do samorządowego skandalu (nie zakładam, iż tak będzie i raczej nie sądzę, ale to „raczej” czyni wielką różnicę) ci ludzie, a bodaj ich część, byli duchowo przygotowani. By już zawczasu przekonać ich, że ewentualnych alarmujących informacji nie wolno odrzucać już na starcie.

Bo wprawdzie Polska to rzeczywiście nie Białoruś, ale… nic nie jest dane raz na zawsze.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.