Pan Bronisław i jego kancelaria - Pierzyna, Dziecina i Łacina

Fot. PAP/Rafał Guz
Fot. PAP/Rafał Guz

Żyjemy w Polsce, która w przeciągu wieków jest Polską wyjątkowo szczęśliwą

— oznajmił prezydent Komorowski w krasomówczym uniesieniu z okazji święta 3 Maja. Jak zwykle poharatał okropnie język polski, ale w zasadzie powiedział prawdę. Zapewne miał na myśli Platformę, tylko w ostatniej chwili mu się pomieszało - jeśli w tym zdaniu słowo Polska zamieni się na słowo Platforma, to wszystko się zgadza.

Temu nikt nie zaprzeczy, że Platforma Obywatelska jest Platformą wyjątkowo szczęśliwą i beztroską, to widać słychać i czuć. Ostatnio najsilniej czuć było od ministra sprawiedliwości.

Ale ja tu nie zamierzam męczyć leżącego Grabarczyka, już go tam mistrz Schetyna sprawi jak prosiaka na rożen. Nie mam zamiaru także wydziwiać nad błędami prezydenta, tu z kolei za późno na naukę. Zdaje się zresztą, że w jego przypadku zawsze było za późno. Zachodzę natomiast w głowę, co za ludzi zatrudnił pan Bronisław w swojej kancelarii, że oni przez pięć lat nie potrafili opanować polszczyzny na przyzwoitym licealnym poziomie?

Przecież jeśli nawet pominiemy niezdolność Komorowskiego do opanowania zasad polszczyzny pisanej i mówionej, to dlaczego jego kancelaria nie jest mu w stanie pomóc albo choćby upilnować? Wygląda na to, że prezydent przyjął do roboty ludzi na swój obraz i podobieństwo. Co kilka dni dowiadujemy się o błędach na koncie twitterowym Komorowskiego, a trudno przypuszczać, że on sam te komentarze zamieszcza.

Zapewne to jakiś młodzian , dramatycznie niegramatyczna dziecina, pisząca tam w imieniu głowy państwa, która wszystko robi na tym Twitterze odwrotnie. A to Nepalczyków potraktuje z małej litery, albo z kolei przymiotnik „polski” z wielkiej. W jednym i tym samym zdaniu na oficjalnej stronie kancelarii polska „Para Prezydencka” jest pisana - nie wiedzieć czemu - z dużej, a japońska „para cesarska” z małej litery. Kilka lat temu, także 3 Maja, prezydent Komorowski zakończył wystąpienie chwackim okrzykiem „Vivat Wszystkie Stany” i literalnie tak to zapisano w opublikowanym tekście przemówienia na portalu prezydent.pl. Błąd zarówno w części łacińskiej, jak i polskiej.

To tylko kilka przykładów, a przecież ortografia samego prezydenta jest także na poziomie kiepskiego gimnazjalisty. Nikt nie jest w stanie tego ogarnąć, gdyż wart Pac Pałaca – niezborny szef wart swojej niedouczonej trzódki. Niby jest tam historyk profesor Nałęcz, mógłby się przynajmniej prezydenckiej łacinie i polszczyźnie przyjrzeć. Ale Nałęcz woli naparzać się z opozycją przed kamerami telewizyjnymi. A może takie wyzwanie po prostu przerasta każdego delikwenta, nie wyłączając profesorów? Może tu działa mechanizm znany z porzekadła, że kto z kim przestaje, takim się staje?

Sam Komorowski z oczywistych względów nie jest w stanie temu wyzwaniu podołać. I tak toczy się ten nierówny bój kancelarii prezydenta z polszczyzną. W tym urzędzie doskonale sprawdza się słynne zdanie Donalda Tuska, że polskość to nienormalność. Ale nic się nie da zrobić, dopóki rządzi tam klasyczna sienkiewiczowska trójca – Pierzyna, Dziecina i Łacina.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.