Epitafium Smoleńskie na Jasnej Górze, czyli pamięć ze spiżu. Dziś przypada 3. rocznica odsłonięcia

Data 3 maja nieodzownie kojarzy się nam Polakom z kilkoma ważnymi rocznicami, jak choćby kończącym wojnę polsko-szwedzką pokojem w Oliwie (1660) czy uchwaloną tego dnia w roku 1791 ustawą regulującą ustrój prawny Rzeczypospolitej Obojga Narodów czyli Konstytucją 3 Maja, która była pierwszą w Europie i drugą na świecie (po amerykańskiej) tak nowoczesną ustawą rządową. Dumni z niej jesteśmy do dziś, choć pozwolono jej obowiązywać jedynie nieco ponad rok. Także tego dnia w roku 1966 Episkopat Polski pod wodzą kardynała Stefana Wyszyńskiego dokonał na Jasnej Górze aktu oddania naszego narodu „w macierzystą niewolę Maryi”. Uroczyste zawierzenie stanowiło centralny element obchodów tysiąclecia chrztu Polski.

Do tych epokowych wydarzeń dołączył przed trzema laty, także na Jasnej Górze, fakt jeszcze jeden. 3 maja 2012 roku odbyło się tam odsłonięcie Epitafium Smoleńskiego – wielkiej, pełnej symboli i ciężaru treści płaskorzeźby poświęconej ofiarom największej tragedii ostatnich lat. Dzieło umieszczono tak, by stało „twarzą” do Twarzy, w podwórzu prowadzącym wprost do kaplicy Najświętszej Maryi Panny.

Uroczystość przywołała wówczas na jasnogórskie wzgórze najważniejsze osoby w państwie i miała charakter niezwykle podniosły. Przybyli generałowie, hierarchowie Kościoła, znani politycy i dziennikarze, a przede wszystkim większość rodzin, które straciły w smoleńskim błocie tych, których nie da się już nigdy nikim zastąpić. Obecny był brat śp. prezydenta Jarosław Kaczyński, małżonka śp. prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, a także dzisiejszy kandydat na najwyższy urząd Rzeczypospolitej i przyjaciel wielu zmarłych w Smoleńsku dygnitarzy, Andrzej Duda. Punktualnie, w ciszy i z godnością wydarzało się coś, czego pamięć nie opuści.

Autorem Epitafium Smoleńskiego jest krakowski artysta Lech Dziewulski. Trzonem dzieła jest las – mroczne, głuche miejsce, z jakiego Sowieci stworzyli naszym rodakom wielką, zbiorową mogiłę. W centrum kompozycji umieścił artysta polskiego orła w koronie, a u podnóży drzew „zapalił” świece – ile ofiar katastrofy, tyle płomieni. Pośrodku lasu, w głębi planu stoi Krzyż Katyński z przewieszoną stułą. Między drzewami widać skrzydło rozbitego samolotu, a ponad nimi postać Matki Bożej Jasnogórskiej. W części informacyjnej Epitafium wyryte są imiona i nazwiska wszystkich, którzy 10 kwietnia 2010 w Smoleńsku odeszli. Inicjatorami powstania Epitafium są ojcowie paulini z ówczesnym przeorem Jasnej Góry, ojcem Romanem Majewskim na czele.

Każda z rodzin przywiozła ze sobą wdzięczność za tę inicjatywę. Szczególnie poruszająca była ilość dzieci, jakie świadkowały temu odsłonięciu i asystowały kolejnym punktom scenariusza. Były kamery, znane z mediów postacie, Halina Łabonarska czytała wiersze, ale nie dźwięki i barwy były tu najważniejsze, lecz cisza, świadomość miejsca i historycznego momentu. Do jasnogórskiej Twierdzy, jaka od ponad 600 lat przechowuje najważniejsze spowiedzi narodu, rodziny smoleńskie przywiozły wiele osobistych pamiątek. Złożyły je tam jak w sejfie. Na przykład małżonka Sławomira Skrzypka i jej dwaj kilkuletni synowie, przekazali sanktuarium wieczne pióro, jakim pisał zmarły w Smoleńsku mąż i tata.

Po uroczystościach na placu przed Kaplicą goście przeszli na front klasztoru, gdzie w obecności kilkunastu tysięcy wiernych odprawiona została msza. Po mszy głos zabrał premier Jarosław Kaczyński. Mijają wieki, mijają czasy triumfu i czasy klęski, wojny, rewolucje, zabory, a Częstochowa trwa - wraz z nią Polska. Jeśli tutaj właśnie odsłonięte zostało to Epitafium, to zostało odsłonięte na wieki.

Tekst i zdjęcia: Jola Sowińska-Gogacz

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.