Trwa wielka debata na temat natury sukcesu Pawła Kukiza. Wielu zwolenników PiS, także na tym portalu, przedstawia go jako produkt, w najlepszym razie nieświadome narzędzie w ręku obozu Bronisława Komorowskiego.
Czasem ujmowane jest to w manierze mocno spiskowej, i dobrze znanej. Wszystko co do tej pory próbowało się po prawej stronie uwolnić od kurateli Jarosława Kaczyńskiego, było prezentowane przez PiS-owskich gorliwców jako produkt mainstreamu. Przyznajmy zresztą, że sprzyjało temu doświadczenie: pokusy niektórych „niezależnych” aby się załapać, i zwyczaj mediów pompujących takie osoby i formacje.
Pojawiają się też poważniejsze analizy w podobnym tonie, jak choćby wywiad politologa Bogdana Chwedoruka, który dowodził na naszym portalu, że zwłaszcza młodzi wyborcy, którzy w obliczu rozmaitych kompromitacji rządzących chcą opuścić Komorowskiego, zamiast przechodzić pod skrzydła Andrzeja Dudy, zatrzymują się na Kukizie.
Może i tak. Ale aby twierdzić, że Kukiz obiektywnie służy interesom PO, trzeba by jeszcze dowieść dwóch rzeczy: po pierwsze, że gdyby Kukiza nie było, ci wyborczy naprawdę poparliby PiS. Po drugie, że w przyszłości rockman tak pokieruje swoimi zwolennikami, że wesprą oni obóz PO.
Co do tego pierwszego, nikt nie przedstawi wiążących dowodów. Ale intuicyjnie mam poczucie, że Kukiz stawia na taki target, który raczej nie przepłynąłby do obozu, kojarzącego mu się z obciachem.
Kto oglądał występ Kukiza u Jakuba Wojewódzkiego, ten widział świadomą grę muzyka na takiego adresata. Jest to skądinąd dyskusyjne moralnie (Wojewódzki to wyjątkowo antypatyczna postać, jako sojusznik uzdrawiania czegokolwiek - mocno groteskowa), ale może być skuteczne. I prawicy skupionej wokół Kaczyńskiego w jakiś zasadniczy sposób nie pomniejszy.
Ba, może być okolicznością zwiększającą prawdopodobieństwo drugiej tury. A w przyszłości stwarzającą niejasne nadzieje na koalicjanta prawicy. Niejasne, bo nie wiemy, czy Kukiz jest zdolny do zbudowania czegoś trwalszego.
Nie jest oczywiste, dlaczego część środowisk mainstreamowych zdaje się mu kibicować. Może to być jakaś bardziej dalekosiężna kalkulacja na stworzenie środowiska antysystemowego, ale sterowalnego. Ale może być tylko czysty odruch: skoro są także przeciw PiS, to im pomóżmy.
Szczególnie zabawnie brzmią tezy, że to Grzegorz Schetyna pcha Kukiza jako taran Platformy. A kto powiedział, że Schetyna życzy Platformie pod przywództwem Ewy Kopacz sukcesu? A może jest zainteresowany jej słabszym wynikiem, po to aby na fali powyborczych rozliczeń ją przejąć? W takiej wersji, skądinąd nie do sprawdzenia, jego pochwały dla dawnego kolegi brzmią już trochę inaczej.
Co do pytania drugiego – doktor Chwedoruk przeoczył nieco późniejszą deklarację Kukiza, że jednak zastanowiłby się nad wsparciem Dudy, gdyby ten wykonał jakiś gest. Może już nawet nie poparcia dla JOW-ów, a np. deklaracji w sprawie wzmocnienia roli referendów. O tyle to może nie być trudne, że PiS sam z siebie głosi podobny program, choć nie kładzie na to tak mocnego nacisku jak antypartyjny Kukiz.
W każdym razie żadne definitywne zapowiedzi co do II tury w gruncie rzeczy jeszcze nie padły. A jak będzie, dowiemy się bardzo niedługo. Warto żeby czytelnicy wiedzieli jeszcze jedno. Przed kampanią Kukiz zabiegał o spotkanie z Kaczyńskim, chciał się umawiać w sprawie ewentualnych zachowań po I turze. Ten spotkać się nie chciał. Być może po prostu nie docenił ewentualnej siły „antysystemowej” kandydatury muzyka. Ale to by świadczyło o tym, że Kukiz to nie jest zwykły „koń trojański” PO.
Piszę to bez entuzjazmu wobec tej postaci jako znaczącego aktora na politycznej scenie. Okazał się zręczny, powtarzając kilka najprostszych antypartyjnych formułek czy stosując takie tricki jak wizyta u Wojewódzkiego. Ale jego główna recepta - większościowe wybory – gdyby ją traktować serio, może prowadzić albo do jeszcze większego zdominowania sceny przez PO i PiS (o ile zachowa się budżetowe wsparcie dla partii), albo do dezintegracji polityki w groźnym oligarchicznym kierunku (jeśli będzie ona finansowana przez biznes). Na pewno nie jest drogą do naprawy tego co u nas najbardziej kuleje – państwa.
Kukiz z merytorycznego wymiaru polityki rozumie chyba niewiele, a w niektórych sprawach miota się od ściany do ściany (odwiedzał Majdan, potem miał na swoim koncie antyukraińskie deklaracje, wyraźnie po czyimś wpływem). Układanie się z takim labilnym, niedoświadczonym partnerem przyjemne nie jest. Warto też mieć świadomość, że może on być podatny na manipulacje mainstreamu. Co nie znaczy, że jest „koniem trojańskim”.
Kaczyński umiał się przemóc w przypadku Leppera i Giertycha, powinien umieć i w tym przypadku. Zwłaszcza, że Kukiz to jednak człowiek mniej odpychający niż prorosyjski, wielbiący siłę i pozbawiony społecznej i ludzkiej empatii Korwin, który też wschodzi w grę jako potencjalny partner.
Co jeśli ceną miałoby być powiedzenie paru ciepłych słów o referendum? Dlaczego tego nie zrobić? A kto dziś pamięta, że w połowie poprzedniej dekady PiS godził się na mieszaną ordynację? Można do tego wrócić. Warto na koniec odnotować i to, że niezależnie od niefortunnych cech i odruchów Kukiza, wyraża on autentyczną społeczną emocję: niechęć do zbiurokratyzowanych i zachłannych partii jako takich. Akurat PiS w niewielkim tylko stopniu uczestniczy w podziale polskiego tortu, co nie oznacza, że nie nabrało jako polityczna struktura mało sympatycznych cech.
Naturalnie oferta Kukiza jest mętna, opiera się na negacji. Ale to sygnał, że główne siły polityczne powinny się przyjrzeć same sobie. A już zwłaszcza te, które chcą naprawiać i zmieniać. Jest pytanie, czy PiS w obecnej postaci jest najlepszym narzędziem do naprawy. Nawet jeśli lepszego na razie nie znamy, bo ewentualny blok dwóch panów K z pewnością nim nie jest,
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/243042-pawel-kukiz-to-produkt-grzegorza-schetyny-a-kto-powiedzial-ze-schetyna-zyczy-sukcesu-dzisiejszej-platformie