Przyjechał, wprosił się i zwymyślał gospodarzy. Palikot zakłócił szkolną uroczystość w Gliwicach. „Zarzucił nam łamanie zasad świeckości”

Fot. Twitter/@B_Pudelko
Fot. Twitter/@B_Pudelko

Kandydat na prezydenta RP, Janusz Palikot, odwiedził dziś Gliwice. Wizyta była to jednak nietypowa, bo bez zapowiedzi przyjechał do Szkoły Podstawowej nr 11 oskarżając ją o łamanie zasad świeckości i „kult jednostki podobny do Stalina”. Dyrekcja szkoły nie kryła zaskoczenia i zapewnia, że oskarżenia te są bezpodstawne – informuje „Polska The Times”.

Co to za hałas słychać na sali? To serduszka przedszkolaków, każde jak młot wali. Oj, nie dziw, że tak głośno uderzają, wszak to jego Ekscelencję dzisiaj witać mają!

—to fragment wierszyka, który dziś przed Szkołą Podstawową nr 11 w Gliwicach odczytał Janusz Palikot, kandydat na prezydenta RP. Ten i inne fragmenty pochodzić mają ze scenariusza akademii, którą w szkole rzekomo przygotowano na przywitanie biskupa. Palikot i jego zwolennicy protestowali przeciwko naruszeniu ich zdaniem zasad świeckości szkoły.

Tego typu teksty przypominają kult jednostki Stalina, lata 50-te, czyli najgorsze, co przeżywaliśmy w Polsce. Trudno sobie w ogóle wyobrazić, że dzieci są zmuszane do takiej podległości. Wbrew współczesnej kulturze, obowiązkom szkoły. Żaden biskup czy inny ksiądz nie może się w ten sposób wywyższać

—mówił Janusz Palikot. Kandydat na prezydenta stwierdził iż o owym scenariuszu dowiedział się z portalu radia TOK FM. Dyrekcja szkoły nie została uprzedzona o planowanym przyjeździe Palikota. Pojawił się on z zaskoczenia w trakcie trwania corocznej imprezy propagującej gwarę i kulturę śląską - VII konkursu „Beroć kożdy może”, w który zaangażowane są różne gliwickie szkoły i instytucje.

Najpierw spytał o to czy w szkole znajduje się biskup, później oskarżył szkołę przed kamerami nie zwracając uwagi na tłumaczenia dyrekcji, a następnie odjechał z zapowiadaną skargą do kuratorium w Katowicach zostawiając pracowników szkoły w osłupieniu.

Pojawił się całkowicie bez uprzedzenia. Dowiedzieliśmy się o tym gdy już był na terenie szkoły. Zakłócił w ten sposób naszą szkolną uroczystość. Rozumiem, że trwa kampania wyborcza, ale szkoła nie jest miejscem walki politycznej tylko edukacji dzieci

—mówi Iwona Hrycyna-Mutz, dyrektor SP nr 11.

Co do jego oskarżeń i tych wierszyków przygotowanych rzekomo w naszej szkole, to są one wyssane z palca. Nie odwiedza nas biskup i nigdy nie przygotowywaliśmy takich wystąpień

—dodaje. Według niej kandydat na prezydenta RP nie był łaskaw wyjaśnić natury swoich oskarżeń, odczytał tylko fragmenty i odjechał.

Ryb, Polska The Times

Przeczytaj całą informację na polskatimes.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.