"Nocne Wilki" czyli kłopoty Polaków z samymi sobą

Cała dyskusja o harleyowcach batiuszki Putina obnaża kompletny brak pewności siebie tej części Polaków, którzy uważają siebie za tzw. establishment. Dla człowieka, który myśli w sposób racjonalny z postsowiecką bandą motocyklową można było postąpić w dwojaki sposób.

Gdybyśmy żyli w kraju, którego państwowość funkcjonuje – zdaje egzamin - można by było wpuścić tę zgraję na dwóch kółkach i byłby nawet niezły ubaw. Od razu na granicy totalna rewizja i zabezpieczanie niebezpiecznych bądź niezgodnych z prawem przewożonych rzeczy. Następnie zarekwirowanie niedozwolonych w Polsce symboli sierpa i młota, czerwonych gwiazd etc. czyli tych gadżetów, bez których chłopcy w skórzanych kurtkach tracą sens swojej misji. Jeśli by nie mieli pojazdu, w którym mogliby schować swoją obrzydliwą symbolikę należało by ją zatrzymać na cle i zwrócić w drodze powrotnej. Potem niech sobie jadą. Do pierwszej burdy z narodowcami bądź inną ekipą (podejrzewam, że do pierwszych starć doszłoby już w okolicach Białegostoku), pałającą żądzą odwetu na „bezczelnych ruskach”. Ile to happeningów można by było zrobić, korzystając z tak rzadkiej okazji, żeby ośmieszyć „przyjaciół Moskali”. Właściwą porą do pokazania „Timurowi i jewo kamand’ie”, gdzie znajduje się ich miejsce byłaby rzecz jasna – noc.

Bowiem w nazwie mają „Nocne Wilki”. Na pewno solidny „nocny łomot” zrobiłby dobrze ich imperialnym zapędom. Po ostrym laniu przyjechały by wreszcie siły porządkowe i już do czeskiej granicy całe towarzystwo jechało by w konwoju, otoczeni przez chmary policjantów i wygwizdywane po drodze przez postronnych widzów, czyli gapiów. Tylko gdyby tak właśnie miało się zdarzyć, to żaden „wilk spod Łubianki” nie zaryzykował by wjazdu na teren RP. Ale niestety tak nie jest. Jest wręcz odwrotnie. Możemy sobie tylko pomarzyć. Dlatego słusznie władze, po dwutygodniowych deliberacjach, zakazały wjazdu na teren Polski „Nocnym Wilkom”. Bowiem jak pisał Boy-Żeleński „oto jak nas, biednych ludzi, rzeczywistość ze snu budzi”. Połowa mediów bredzi coś o jakiejś wojnie z Rosją, gdyby „chłopcom Putina” nie daj Boże po drodze spadła „korona z głowy”, a skołowana policja państwowa okazuje się zupełnie bezradna wobec, nie bójmy się użyć tego określenia – zgrai wyrostków z Federacji Rosyjskiej. Do tego objawiła się rzecz wręcz wyjątkowa, która mnie jako człowieka jeżdżącego kiedyś dużo na motocyklu wprawiła w osłupienie. Otóż Komandor Polskiego Rajdu Katyńskiego,

Wiktor Węgrzyn zabrał głos w kwestii „Nocnych Wilków” - Wszyscy motocykliści są sobie braćmi. Wszyscy. Gdyby chciano im zrobić krzywdę, będziemy ich bronić - zapowiada. Dureń? O drogę pyta? Czy ruski agent? Jakimi braćmi? To, że sobie kupię 200 kilogramów złomu na dwóch lub trzech kołach, to od razu jakiś agenciak Putina ma być moim bratem? Tym jednym stwierdzeniem Węgrzyn przekreślił szczytną ideę rajdu, którego celem miało być oddanie hołdu pamięci polskim oficerom zamordowanym przez Stalina i jego siepaczy. Panie Węgrzyn, a pan i pańscy ludzie właśnie się z nimi „zbratali”. Z ludźmi, którzy nie ukrywają, że Józef Stalin był wielkim przywódcą godnym naśladowania. „Nocne Wilki” wcale nie ukrywają tego faktu, a nawet się nim szczycą. Gdybym jeździł w Rajdzie Katyńskim nigdy bym już nie wsiadł „na siodło” swego motocykla, by kilka ładnych dni spędzić pod komendą takiego bęcwała jak pan Węgrzyn. Jakby tego było mało wyszły na jaw zdjęcia ze wspólnych zabaw uczestników Rajdu Katyńskiego z „Nocnymi Wilkami”. Przypomnę panu, panie Węgrzyn przedwojenne powiedzenie, które często powtarzali w Polsce oficerowie (także ci, którzy leżą w katyńskich grobach) „ich kann singen, ich kann tanzen, aber nicht mit den Zasranzen” („mogę tańczyć, mogę śpiewać, ale nie z zasrańcami”). W uwłaczającej dumie narodowej dyskusji, którą można sprowadzić do prostego pytania „wpuścić, czy nie wpuścić?” jednym poważnych z argumentów „za wpuszczeniem” były ewentualne retorsje ze strony rosyjskiej w postaci przyszłego zakazu wjazdu na teren Federacji Rosyjskiej wydanego rzeczonemu Rajdowi Katyńskiemu. Po wypowiedzi pana Węgrzyna, cała ta teraz już pseudo patriotyczna impreza motocyklowa straciła dla mnie sens i lepiej, żeby to towarzystwo woziło się na swoich roadsterach w III RP, niż miało chlać wódę z „Nocnymi Wilkami” pod hasłem „czczenia pamięci zamordowanych w Katyniu polskich oficerów”. Wciągam wszystkich uczestników Rajdu Katyńskiego pod jeden mianownik ponieważ nie słyszałem z ich strony słowa protestu po wypowiedzi ich Komandora. Przykre to i niesmaczne.

Na koniec przypomnę wszystkim strachliwym uczestnikom dyskursu „wpuścić, nie wpuścić” co to jest pewność siebie:

— Czucie się dobrze we własnej skórze (nie tylko na płaszczyźnie fizycznej, ale ogólnie – czucie się dobrze jako ja). Innymi słowy – pozytywna ocena siebie, lubienie samego siebie, zdrowa relacja z samym sobą.

— Traktowanie siebie jako wartościową osobę (co jest podstawą poczucia własnej wartości). Dostrzeganie własnych zalet i talentów. Docenianie ich, cieszenie się nimi i umiejętność mówienia o nich bez fałszywej skromności.

— Wyrozumiałość wobec siebie. Umiejętność wybaczania sobie swoich błędów. Akceptowania swoich wad i niedoskonałości (świadomość, że ma je każdy z nas).

— Umiejętność działania pomimo strachu i wątpliwości, które w nas są. Umiejętność wychodzenia poza własną strefę komfortu. Umiejętność radzenia sobie z wyzwaniami codziennego życia.

Tego wszystkiego życzę szczególnie również panu Węgrzynowi, ponieważ mimo wszystko nie podejrzewam, żeby brał jurgielt od FSB.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.