W „peezelu” są swoje chłopy, konie z nimi można kraść... I konia z rzędem temu, kto połapie się dziś w łapaniu szczęścia przez przyjaciół królika

YT
YT

„Bóg daje szczęście, jednak człowiek musi je złapać

— nauczał niemiecki teolog Kolping.

W Polskim Stronnictwie Ludowym, dawniej Zjednoczonym w wierze z komunistyczną PZPR, obecnie zjednoczonym w wierze we własne możliwości, wiedzą, jak je łapać, to szczęście. I mogą mówić o szczęściu…

W natłoku informacyjnym, a dzieje się wiele, choćby za sprawą rosyjskich „Nocnych wilków”, czy szefa amerykańskiej FBI, na drugi plan spadają różne kwiatki z poletka ludowców. Jak niedawno doniósł „Super Express”, kandydat PSL na prezydenta Adam Jarubas nie widzi niczego złego w nepotyzmie; jego żona kieruje referatem ds. pozyskiwania funduszy unijnych, zaś brat jest zastępcą szefa powiatowego urzędu pracy i radnym sejmiku. „Szok!”, podsumował „superak”. Łoj-tam, łoj-tam. A o byłym prezesie PSL, ekspremierze i ekswice Waldemarze Pawlaku, który mianował 71.letnią mamusię Mariannę ze wsi Pacyny prezydentką Fundacji Partnerstwa dla Rozwoju zapomnieli? Pawlak nie tylko nie krył, że nie widzi nic złego w nepotyzmie, lecz wręcz go wychwalał. Pytany przez dziennikarzy o starsza panią, widywaną w oknie, gdy oglądała życie na ulicy, odparł buńczucznie, że „nie musi nikogo przepraszać, że ma mamusię” i jeszcze nawet dorzucił, że w końcu „największe zaufanie ma się do rodziny”…

W cywilizowanym świecie politycy, którzy pozwolili sobie postawić piwo na prywatnej imprezie, jak np. były premier Dolnej Saksonii Gerhard Glogowski, tracili za to stanowiska. Albo np. za ufundowaną wycieczkę, ba, za skorzystanie z darmowych biletów do opery, czy jak w przypadku eksprezydenta RFN Christiana Wulffa, który miał słabość do różnych grantów… - bywało, długo by wymieniać. „U nasz”, w PSL obowiązują inne standardy, najważniejsza jest rodzina. Dopiero, gdy ktoś rodziny nie szanuje, nie potrafi się dzielić złapanym szczęściem, albo podział mu się nie podoba, ten może mieć problemy. Jak np. Władysław Łukasik, były szef Agencji Rynku Rolnego, który w rozmowie z Władysławem Serafinem, szefem kółek rolniczych, dawniej działaczem PZPR aż do jej rozwiązania, skarżył się na działaczy PSL z kręgów bliskich ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi Markowi Sawickiemu, że dzielą się niesprawiedliwie…

Po ujawnieniu nagrań z tej rozmowy, bo to u nas taka nowa świecka tradycja, Serafin żalił się w TVN, że został „wkręcony”, że:

Janowskiego otruto, nazwano wariatem, Leppera zamordowano, a teraz kolej na mnie…

Włos mu jednak z głowy nie spadł i - jeśli się nie mylę - ów ślusarz po zasadniczej szkole zawodowej nadal jest… prezesem Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. W odstawkę poszedł minister Sawicki, lecz i on okazał się niezastąpiony, gdyż po półtora roku wrócił na ministerialne stanowisko.

Rodzina „peezelu” trzyma z Sawickim, chłopi - gorzej, czego wyrazem było niedawne obrzucenie ministra jajami na targach „Agrotech” przez któregoś z szarych rolników. Musi zły to był człowiek, bo pan minister niewątpliwe osiągniecia ma: np. swego czasu uznał, że polscy konsumenci nie powinniśmy znać nazw firm karmiących nas produktami przyprawianymi posypkami do dróg i miał rację - właśnie sąd orzekł, że owe formy nie podlegają karze, ponieważ stosowana zamiast tej spożywczej sól do dróg nie była szkodliwa…

Na tapecie znalazł się także urzędujący minister gospodarki i wicepremier, znany głównie z klęknięcia przed partyjnym gremium prezes PSL Janusz Piechociński. Wyszło mianowicie na jaw, że córce Annie załatwił pracę w podległej jego resortowi, Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Piechociński tłumaczył najpierw, że jego latorośl już tam nie pracuje, a potem, gdy żurnaliści zdybali ją w firmie, że owszem, dostała tam staż bez wynagrodzenia, i dopiero później dostawała pieniądze, ale - zapowiedział - że już tam pracować nie będzie. Najbardziej jednak prezesa PSL zabolały jej łzy:

Za te łzy mojej córki niech was….

— rzucił do dziennikarzy, którzy powinni sami się domyślić, co ma ich…

No, komu miał wierzyć Piechociński, jak nie rodzinie…?

W „peezelu” są swoje chłopy, konie z nimi można kraść. I konia z rzędem temu, kto połapie się dziś w łapaniu szczęścia przez przyjaciół królika.

„My się dopiero rozpędzamy!”, zapewnia prezes-wicepremier-minister w kontekście rozwoju gospodarki, co ma oznaczać, że rządowa spółka PO-PSL powinna dostać w nadchodzących wyborach prolongatę na kolejne cztery lata. Tymczasem o prezydenturę walczy kandydat ludowców Adam Jarubas. Szczery chłop.

Wprawdzie jeszcze nie zapodał, że będzie starał się o uznanie nepotyzmu za pochodzący od Boga instrument dochodzenia do szczęścia, lecz bliscy mogą na nim polegać jak na… Pawlaku. „Bóg daje szczęście, jednak człowiek musi je złapać”, nauczał bądź co bądź teolog Kolping.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.