Czwarta bitwa z islamem o Europę

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Ofensywa Państwa Islamskiego, jaką podejmuje na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce to jeden z elementów trwającej na naszych oczach czwartej bitwy z islamem o Europę.

Poprzednie bitwy o Stary Kontynent opierały się na prostej zasadzie – cały ówczesny świat chrześcijański jednoczył się w obliczu zagrożenia ze strony islamu. Ekspansjonistycznego islamu, który od początku istnienia za cel obrał sobie podbój świata. Tak było w 717 roku, gdy trwało oblężenie Konstantynopola, tak było też w 732 roku pod Poitiers i 1683 gdy Jan III Sobieski rozgromił wojska Kary Mustafy pod Wiedniem. Bitwa, którą obserwujemy w 2015 roku niewiele przypomina poprzednie. To nowoczesna bitwa, na miarę XXI wieku. Nie ma wyznaczonej konkretnej godziny ani miejsca. Toczy się na wielu frontach i jest rozciągnięta w czasie. Dziś jeszcze w pewnej oddali, choć wielu nadal nie zdaje sobie sprawy jak bliskie jest zagrożenie. A przecież okrutne morderstwo egipskich chrześcijan zostało dokonane u wrót Europy, zaledwie kilkaset kilometrów od włoskich i maltańskich wybrzeży.

Bierność świata, zwłaszcza największej militarnej potęgi – Stanów Zjednoczonych – wobec barbarzyństwa jakie dokonuje się na oczach milionów ludzi to de facto największe wsparcie dla Państwa Islamskiego. Punktowe naloty na pozycje islamistów nie przynoszą rezultatów, a o ofensywie lądowej można raczej zapomnieć. Po wielu sukcesach i nawiązaniu współpracy, czy jak w przypadku Boko Haram – zjednoczeniu z innymi radykalnymi islamskimi ugrupowaniami PI sięga po Jordanię, Algierię, Tunezję i Libię. Każdy dzień przynosi umocnienie radykałów i należy przypuszczać, że po zdobyciu i umocnieniu przyczółków w Afryce Północnej spróbują otwarcie zaatakować Europę.

Tym razem wróg jest o wiele trudniejszy, bardziej podstępny, brutalniejszy i bezwzględniejszy niż kiedykolwiek. Ludzie ci, choć może właściwszym określeniem byłyby bestie, zajmują się niemal każdym rodzajem działalności przestępczej jakie znajdują się w kodeksach karnych całego świata: porwaniami, przemytem, handlem bronią, organami, ludźmi i dziełami sztuki. Wysadzają w powietrze zabytki o niepoliczalnej wartości historycznej i archeologicznej. Jedynym właściwym słowem, które to wszystko opisuje jest barbarzyństwo. I to w takim natężeniu, jakiego świat do tej pory nie widział.

Trzeba przy tym pamiętać, że żołnierze wojującego islamu to nie tylko uzbrojeni w noże i maczety dżihadyści, którzy dokonują nad brzegiem Morza Śródziemnego masowych egzekucji. W otwartej bitwie walczyć będą muzułmanie z Europy czy Stanów Zjednoczonych często dobrze wykształceni, doskonale znający realia życia na Zachodzie, którzy po szkoleniu, walce i praniu mózgu na Bliskim Wschodzie, czy w Afryce wracają i stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo. W zinfiltrowanych przez islam państwach Europy Zachodniej, niczym agenci-śpiochy będą wyczekiwać na sygnał do rozpoczęcia dzieła zniszczenia.

Starcie z islamem to też, a może nawet przede wszystkim, wojna religijna, choć o tym nie mówi się zbyt głośno. To żądza zaprowadzenia na całym świecie prawa szariatu jest głównym motywem bojowników Państwa Islamskiego, a głównymi ofiarami tej żądzy padają przede wszystkim chrześcijanie. W doniesieniach medialnych rzadko się to podkreśla. Nigeria, Kenia, Egipt – wszędzie tam za cel brani są wyznawcy Chrystusa. Wiara jest tu żywa i dużo gorętsza niż w Europie jednak słabe i ubogie państwa afrykańskie bez wsparcia nie będą w stanie poradzić sobie z rosnącym w siłę z każdym dniem Państwem Islamskim.

W Europie, zwłaszcza zachodniej, mamy do czynienia z sytuacją odwrotną – państwa są tu silne i bogate, ale wiara zeszła tutaj na ostatni plan, stała się anachronizmem. Kraje, które kiedyś były nazywane wiernymi córami Kościoła dziś są zlaicyzowanymi obszarami, gdzie króluje konsumpcjonizm i dekadencja. Czynnik, który spajał i mobilizował przed wiekami całą Europę do walki z wojującym islamem – chrześcijaństwo – całkowicie stracił na znaczeniu. W perspektywie starcia z islamskim radykalizmem trzeba zadać pytanie: w imię czego staną do walki ludzie Europy Zachodniej?

Czwarta bitwa o Europę to pesymistyczny, ale bardzo realny scenariusz. Teraz jest ostatni moment, by móc temu wielkiemu zagrożeniu się przeciwstawić. Tylko zdecydowana reakcja społeczności międzynarodowej z ofensywą lądową przeciwko dżihadystom jako jedyną skuteczną opcją jest w stanie zapobiec wielkiej katastrofie. Niestety głównym decydentom brakuje determinacji i wyobraźni by zdać sobie sprawę jak wielkie zagrożenie czyha u bram Europy.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.