Kogo straciliśmy? Przypomnienie z okazji piątej rocznicy pogrzebu Lecha Kaczyńskiego

fot.prezydent.pl
fot.prezydent.pl

Powiem szczerze, urzędowy kult Lecha Kaczyńskiego w szeroko pojętych „naszych szeregach” staje się chwilami podobny do wyśmiewanej przez Witolda Gombrowicza formułki „Mickiewicz wielkim poetą był”.

Przy okazji następuje proces retuszowania prawdziwego oblicza tej postaci na potrzeby zmieniającego się obozu politycznego. Tragicznie zmarły, a być może zabity, na służbie, prezydent jest zmieniany w narodowo-katolickiego świątka. Nie dowiemy się już, i to od żadnej ze stron sporu, jak ciekawą i skomplikowaną był postacią.

A on naprawdę nie przepadał za tradycją endecką, był krytyczny wobec religijności a la radio Maryja (chociaż doceniał socjalną wrażliwość tej stacji), a na temat historii Polski, PRL-u czy „Solidarności” wypowiadał sądy, które gdyby dziś zostały przytoczone bez jego nazwiska zostałyby przez niektórych gorliwców jego obozu potępione. Polecam nieoceniony pod tym względem wywiad-rzekę z obydwoma braćmi Kaczyńskimi, przeprowadzony przez mnie i Michała Karnowskiego - „ O dwóch takich”.

Popełniał też polityczne błędy, głównie w sferze doraźnych rozgrywek. Jego dziełem były niektóre nietrafione rekomendacje kadrowe, choćby mianowanie na szefa MSWiA Janusza Karczmarka. Stały się one miną podłożoną pod układ rządowy, któremu kibicował jak niczemu na świecie. Paradoksalnie te błędy brały się często z jego otwarcia na świat zewnętrzny, pozaprawicowy. Te wątki wymagają gruntownego zbadania przez historyków.

Co napisawszy, dodam coś najważniejszego: my wciąż nie jesteśmy w stanie oszacować tej straty. Piszę to w dzień po piątej rocznicy krakowskiego pogrzebu, w którym brałem udział.

Lech Kaczyński jest twórcą zjawisk, które wykraczają poza perspektywę najbliższych lat. Ktoś, kto uznaje go za osobę przeciętną (patrz tytuł „Tygodnika Powszechnego” podłożony Pawłowi Kowalowi), albo nic nie rozumie, albo kieruje się uprzedzeniami.

Wagi polityka nie mierzy się sukcesami w doraźnych manewrach, w każdym razie nie tylko. Z Lechem Kaczyńskim można się nie zgadzać, ale nie dostrzegać jego roli? Powiadam: albo gra, albo niezrozumienie.

Budowa Muzeum Powstania Warszawskiego nie była pojedynczym faktem związanym z upamiętnieniem jednego zdarzenia historycznego. Kaczyński pokonał lata świetlne w dziedzinie przywrócenia Polakom dumy z własnej przeszłości. Zaczęło się to jeszcze za AWS, powołaniem IPN. Ale decydująca była polityka historyczna tego właśnie polityka. Budowa Muzeum czy choćby jego niezliczone wystąpienia uruchomiły lawinę. Dumę z polskości zaczęli odzyskiwać wtedy lub wzmacniać w sobie nawet ludzie odlegli od niego, ba, zwalczający go.

Kiedy czytam, że Lech Kaczyński nic nie osiągnął, bo nie można się zasłaniać „tylko” polityką historyczną, odpowiem: to jest zasadnicze zadanie dla prezydenta. Po to fundujemy sobie taki w dużej mierze symboliczny urząd.Stając się kustoszem narodowej pamięci, Lech Kaczyński nie był bynajmniej jej lukrownikiem.

Inicjował dyskusje, szukał odpowiedzi na trudne pytania. To pod jego patronatem odbyła się w roku 2009 wymiana zdań na temat oceny rocznicy 4 czerwca 1989 roku. Dziś już niemożliwa – strony okopały się często na stanowiskach skrajnych i ahistorycznych. To był zresztą jedyny polski prezydent szukający towarzystwa ludzi myśli, także tych z przeciwnego obozu – przypomnę choćby seminaria w Lucieniu. Te wysiłki zostały w części zniweczone przez bitewną naturę ostatnich lat tej prezydentury. Ale były. Wzorzec to nie podjęty przez następcę.

Ale jego polityka historyczna nie była tylko upamiętnianiem i debatowaniem o historii Polski. Miała konkretny wymiar współczesny. Jeśli Lech Kaczyński podjął wysiłek autentycznego dialogu z Ukraińcami, to naturalnie nie był pierwszy. Szedł linią przetartą choćby przez Jerzego Giedroycia. Jednak po pierwsze to on pogodził z tymi wysiłkami polską prawicę, a ponadto takie imprezy jak uroczystości w Pawłokomie nie były tylko cepeliowskimi gestami (tak to wygląda w przypadku Komorowskiego).

Była to część realnego wysiłku przełamania klątwy geopolitycznego położenia Polski, przez szukanie nowych sojuszników, kierunków zainteresowania i bloków. Nie uwieńczona sukcesem pełnym, ale pamiętajmy sabotowana przez obóz cieszący się realną, rządową władzą. Od pewnego momentu tej koncepcji nie służył też geopolityczny porządek światowy. Ale Lech Kaczyński się nie poddawał, o czym świadczy wyprawa do Gruzji w roku 2008. Próbował realizować politykę, która nie była tylko prostym unoszeniem się na fali.

Służyło temu wiele pomniejszych gestów, jak choćby przeprosiny Czechów za zagarnięcie Zaolzia. Używał wówczas historii, ale dawał też przykład swoim przekonaniom: był historycznym erudytą, dla niego to były wciąż żywe dylematy.
Czasem wysiłek wydawał się daremny, choćby koncyliacyjne wysiłki wobec wciąż cierpiących na antypolskie kompleksy Litwinów. Ale taką politykę można oceniać tylko wtedy, gdy jest wieloletnia i realizowana konsekwentnie. Łaska taka nie była Lechowi Kaczyńskiemu dana, w latach 2007-2010 częściej się bronił niż realizował swoje strategie. Na pewno nie pomagał też pewien chaos personalny wokół niego. To już raczej PO dostała osiem pełnych lat. Czy je wykorzystała? Po owocach poznajemy.

Ta prezydentura przetarła tyle szlaków, zmieniła tyle nawyków, że potrzeba będzie dopiero historycznej perspektywy żeby spojrzeć na nią właściwie. Na razie wspominam patos pogrzebu sprzed pięciu lat. I jestem zaskoczony, ile pasji wkłada się, żeby tego człowieka, skromnego, dowcipnego, mądrego, pełnego intelektualnych pasji, nawet po śmierci pomniejszyć.


Polecamy wSklepiku.pl książkę naszego publicysty Piotra Zaremby pt.„O jednym takim… Biografia Jarosława Kaczyńskiego”.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.