Nie nazywajmy HGW "Bufetową" już więcej, bo to obraża wszystkie panie pracujące w tym zawodzie

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Niektórzy nazywają to tanią zagrywką Hanny Gronkiewicz-Waltz. Inni twierdzą, że to paskudne porównanie. Jeszcze inni twierdzą, iż jest to próba sprowokowania opozycji do awantury, bo prowokacja,  jak wiadomo  od lat, jest czymś w rodzaju programowego manifestu Platformy Obywatelskiej. Tak więc ci ostatni sądzą, że HGW chce powtórzyć numer Bronisława Komorowskiego, który tak udatnie sprowokował potworną awanturę o krzyż przed pałacem. Teraz chodzi o pomnik pod pałacem, więc niby jest coś na rzeczy.

Żadna z tych opcji nie jest moim zdaniem prawdziwa. Po pierwsze nazistowska analogia, której użyła HGW jest już wyświechtanym zarzutem w stosunku do opozycji. Stefan Niesiołowski ten numer powtórzył już tyle razy, że ta powtórka może co najwyżej sprowokować pytanie o zdrowie psychiczne HGW. Owszem, w wyskoku prezydent stolicy jest premedytacja, ale sam zamysł jest tak głupi, że przeraziła się nawet Gazeta Wyborcza i wzywa nieszczęsną Bufetową do przeprosin.

GW zatem wzywa HGW do opamiętania, bo oni  nie są w ciemię bici. A przecież nie posądzimy GW, że w kwestii poparcia dla partii rządzącej postawiła sobie jakieś nieprzekraczalne granice. Co to, to nie! Chodzi wyłącznie o szkodliwość wyskoku HGW dla kampanii wyborczej. A konkretnie chodzi o przerażającą głupotę, która wyszła z HGW niczym szydło z worka.

Do tej pory pewnie mało kto miał dobre mniemanie o intelektualnych właściwościach prezydent Warszawy. Ale tym występem przed kamerami, stwierdzeniem, że światło skierowane ku niebu nawiązuje do nazistowskiego zjazdu NSDAP w Norymberdze, HGW po prostu sprowokowała pytanie o swoją umysłową sprawność. Niezdarne brednie, że ludzie nie mogą chodzić „po światełkach, bo one przecież symbolizują osoby” przekroczyły granice, które stawia się dla obszaru walki politycznej, a nawet mowy nienawiści czy fałszu. Za nimi jest już tylko obszar czystej głupoty.

I tam właśnie, w ten obszar zarezerwowany dla myślących inaczej, radośnie wskoczyła popularna Bufetowa. To znaczy, w tym getcie tkwiła, ale tym razem dokonała publicznego, intelektualnego harakiri. Ostatecznie potwierdziła swoją doskonałą próżnię umysłową. Piszę, że wskoczyła radośnie, bo werwa, z jaką ona plotła te androny wskazywała niezbicie, że jest absolutnie przekonana, iż mówi rzeczy doniosłe.

HGW tym samym ujawniła tak zatrważający poziom umysłowy, że GW uderzyła w dzwon na trwogę. Bowiem tak bezprecedensowy wykwit głupoty w oczywisty sposób przekłada się na jej zaplecze polityczne, a dzisiaj wprost na kampanię Komorowskiego. Powiedzmy sobie szczerze, bez owijania w bawełnę – HGW udowodniła, że jej przydomek „Bufetowa” obraża te wszystkie panie, które pracują lub pracowały jako bufetowe. Czy w takim przypadku mogą pomóc jakieś przeprosiny?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.