Prof. Szeremietiew: Sądzę, że gdy ukraińskie stepy obeschną, to zacznie po nich jeździć ciężki sprzęt... NASZ WYWIAD

Fot. Profil R. Szeremietiew/Facebook
Fot. Profil R. Szeremietiew/Facebook

wPolityce.pl: „Dziennik” informuje, że w MON rozpoczął się przegląd prawa i procedur dotyczących powszechnej mobilizacji i działań wojennych. Czy należy to wiązać z przygotowaniami do wojny? Czy to powód do niepokoju?

Prof. Romuald Szeremietiew: Każde normalne państwo powinno dysponować regulacjami prawnymi, które umożliwiają państwu i jego obywatelom określone zachowywanie się w warunkach wojennych. Działania podejmowane przez MON są zatem uprawnione i uzasadnione. Jednak to, co może irytować, to fakt, że najwyraźniej mamy w tej mierze jakieś zaniedbania. Informacje medialne sugerują, że tymi sprawami nie zajmowano się dotąd, więc teraz trzeba działać szybko. Takie działania mogą wzbudzić zdenerwowanie opinii publicznej. Ludzie obawiają się wybuchu wojny, a tu nagle pojawia się informacja o takich wydarzeniach w MON. To powoduje oczywiste zaniepokojenie i budzi nastroje, które nie powinny występować. Rozumiejąc potrzebę przeglądu procedur, trzeba pytać dlaczego nie zrobiono tego wcześniej. Gdyby takie działania zostały przeprowadzone we właściwym czasie, nie w sytuacji napięcia na Wschodzie, dziś nie trzeba by działać w sposób gwałtowny. Widać, że mamy nadrabianie tego, czego nie zrobiono kiedyś.

Sprawa wojny na Ukrainie przycichła w Polsce. Media nie informują już o tym tak chętnie. Zagrożenie się skończyło?

Nic nie stało się takiego, co sprawiłoby, że na Ukrainie możemy mówić o spokoju. Co najwyżej możemy mówić o „zbrojnym zawieszeniu broni”. Co więcej, nie sądzę, żeby Rosja zrezygnowała z planów, które Rosja chciała realizować.

Władimir Putin zapewniał dziś, że Rosja nie ma planów odbudowy imperium.

To tylko słowa. Uważam, że należy się spodziewać kolejnych działań Rosji. No chyba że Putin uzna, że nie ma szans na większą ofensywę, a Zachód otworzy mu furtkę, by mógł się on z twarzą wycofać, zatrzymując dla siebie np. Krym. Jednak wydaje mi się to mało prawdopodobne. Sądzę raczej, że jak ukraińskie stepy obeschną to zacznie po nich jeździć ciężki sprzęt…

Od lat MON zapowiada skok modernizacyjny w polskiej armii, wskazuje na gigantyczne pieniądze, jakie chce wydać. Jednak kolejne przetargi, jak choćby śmigłowcowy czy związany z tarczą „Wisła”, notują problemy i się opóźniają. Czy to może być problem dla armii?

Co pewnie czas przekonujemy się, że resort obrony nie ma zdaje się sprawnych instrumentów do prowadzenia efektywnych zakupów. Zakup uzbrojenia to nie jest łatwe zadanie, jest szereg uwarunkowań, jakie powinny być spełnione, by zakupy były sensowne, a polska obrona miała z tego korzyść. Potrzebne są nam decyzje, konkretne plany. Potrzebna jest nam również wiedza w Siłach Zbrojnych czego Polska potrzebuje. Należy również wskazać na zapisy, które utrudniają wydawanie pieniędzy. Chodzi o konieczność wydatkowania pieniędzy w ciągu jednego roku budżetowego. Jeśli w tym roku umowy i kontrakty nie zostaną podpisane dostatecznie wcześnie, to może być tak, jak już bywało, że środki zostaną zmarnowane, a MON nie będzie w stanie wydać pieniędzy na modernizację. Te problemy, o których Pan mówi, wskazują, że resort nie dopracował pomysłu jak działać. Pytanie, czy uda się zrealizować zapowiedzi modernizacyjne, o których słyszymy od dawna.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.