Komorowski zagrywa Smoleńskiem: wzywa Seremeta na dywanik i grzmi o "politycznych upiorach"

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Prezydent Bronisław Komorowski skrytykował politykę informacyjną prokuratury w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej. Zapowiedział, że zaprosi do siebie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, z którym chce wyjaśnić te niespójności.

Komorowski ocenił w radiu RMF FM, że „bardzo łatwo jest zachwiać ludzką pewnością, że sprawy są wyjaśnione”. Według prezydenta część społeczeństwa „jest podatna na zjawisko ograniczenia zdolności do racjonalnego myślenia w sytuacji głębokiego kryzysu”.

Kiedy rozum śpi - a w sytuacjach pełnych emocji łatwo jest uśpić rozum - budzą się polityczne upiory

— powiedział, wskazując na tych, którzy starają się zakwestionować werdykt polskiej komisji badającej wypadki lotnicze i będą także „chwiali werdyktem prokuratury”.

CZYTAJ WIĘCEJ: Komorowski atakuje Dudę za… spot: „Jego sztab uprawia kłamliwą politykę!” A co ze śledztwem ws. 10/04? „Ja nie widzę tutaj jakiś sukcesów prezydenta Putina!”

Niestety prokuratura trochę sama w tym pomaga, bo - co widać gołym okiem - są absolutnie kardynalne błędy prokuratury w zakresie polityki informacyjnej: te sprzeczne sygnały, niekonsekwentne. To jest rzeczywiście problem. Dlatego chcę zaprosić prokuratora generalnego na rozmowy do mnie (…), żeby wyjaśnić, skąd się biorą te niespójności, przynajmniej w polityce informacyjnej prokuratury. Ona ma ogromne znaczenie w budowaniu braku pewności Polaków, że sprawy są ostatecznie wyjaśnione, nazwane, zdefiniowane

— oświadczył prezydent.

W zeszłym tygodniu RMF FM ujawniło „nowy” stenogram z nagrania rozmów w kokpicie Tu-154M. Przedstawiciele prokuratury mówili, że istnieje nie jeden, a dwa nowe stenogramy, potem prostowano, iż stenogram jest jeden, a druga opinia to ocena rozpoznania poszczególnych głosów z kokpitu. Początkowo prokuratura wojskowa oświadczyła, że w stenogramie są „nieścisłości” i odmawiała jego opublikowania; wkrótce zmieniono zdanie i postanowiono upublicznić ekspertyzę.

Komorowski oświadczył też, że nie zamierza ingerować w spory między rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej co do miejsca i rodzaju upamiętnienia tej katastrofy w centrum Warszawy. Jak podkreślił, kwestia wyboru miejsca spoczywa na władzach stolicy, które wskazały punkt na skraju Placu Marszałka Piłsudskiego - część rodzin opowiada się za „pomnikiem światła” przed Pałacem Prezydenckim.

Ja nie podejmuję się negocjowania czegoś, co nie jest do wynegocjowania. Niestety nastąpiły podziały tak głębokie, że o pełnej zgodności rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej chyba mowy być nie może przez długie lata. Więc ja reaguję na prośbę tych, którzy się do mnie zwrócili. A zwrócili się ci, którzy uznają, że ważne jest to, żeby złapać w porę szansę w ogóle na powstanie pomnika adresowanego do pamięci wszystkich ofiar katastrofy

— powiedział.

W ocenie prezydenta, po katastrofie smoleńskiej „egzamin zdało państwo polskie, a szczególnie konstytucja, która sprawdziła się w pełni, jeśli chodzi o ustabilizowanie państwa”. Przypomniał, że przepisy pozwoliły na sprawne przejęcie władzy oraz bezzwłoczne powołanie nowych dowódców wojskowych, szefów urzędów i instytucji, w miejsce osób, które zginęły w rządowym samolocie, a także „szybkie wejście w proces nowych wyborów”.

Mam w tym swój poważny udział

— zauważył.

To, że doszło do katastrofy rzeczywiście wymaga głębokiej analizy także od strony umiejętności kierowania państwem, a przynajmniej niektórymi agendami” - powiedział prezydent precyzując, że ma na myśli osoby odpowiedzialne za organizację wizyt w Katyniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska z 7 i 10 kwietnia 2010 r., a także odpowiedzialnych za stan 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego (pułk jest od kilku lat rozformowany). Od tego do twierdzenia, że państwo jako całość nie potrafiło się zachować w sytuacji kryzysu (…) jest ogromna droga

— mówił prezydent.

Stwierdził, że po katastrofie smoleńskiej powołany przez niego nowy Dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski „zaprowadził absolutny porządek” w lotnictwie, m.in. dzięki czemu do dziś nie wydarzyła się kolejna katastrofa w lotnictwie wojskowym.

Dokonano pełnego przeglądu procedur i wprowadzono dyscyplinę w każdym obszarze sił powietrznych. Szkoda, że nie zostało to wprowadzone przed katastrofą

— podkreślił.

Pytany, czy nie ma wrażenia, że zarówno premier Tusk, jak i wielu innych przedstawicieli władz po katastrofie smoleńskiej w rozmowach z Władimirem Putinem zachowywało się „bardziej jak żałobnicy, niż jak twardzi gracze”, Komorowski przypomniał, że to jemu zarzucano, iż „za mało płacze, a przesadnie zajmuje się samym państwem i podejmowaniem decyzji”.

Wychodziłem wtedy z założenia, że jedni łatwiej mogą sobie pozwolić na okazywanie emocji, a niektórzy muszą stabilizować państwo - i na tym trzeba się koncentrować

—dodał.

Dopytywany, czy Putin „nie ograł cynicznie tych, którzy okazywali emocje” prezydent ocenił, że „nie widzi tu jakichś sukcesów prezydenta Putina”.

Za komentarz do tych wypowiedzi Bronisława Komorowskiego najlepiej posłużyć może niedawny wywiad portalu wPolityce.pl z prof. Ryszardem Legutką.

CZYTAJ: Prof. Legutko: „Komorowski usiłuje na fundamentalnym kłamstwie ugrać dla siebie prezydenturę”. NASZ WYWIAD

PAP/JUB

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych