Wyrastałem w baraku, gdzie kuchenka była wynajmowana od milicjanta. Z jednej strony mieszkała prostytutka, z drugiej złodziej, a z trzeciej milicjant. To był barak lumpenproletariatu i ja w tym wyrastałem
— opowiadał prezydent w programie „20m2” u blogera Łukasza Jakóbiaka.
I musimy przyznać, że Bronisław Komorowski dobrze odnajduje się w rechocie z tego typu kawalarzami - szkoda jedynie, że jak ognia unika merytorycznej dyskusji z innymi kandydatami w wyborach.
Czuję się zupełnie dobrze, jak na prezydenta, to nawet bardzo dobrze, o!
— zanosił się w swoim stylu prezydent.
Na początku odpowiadał na pytanie, dlaczego w ogóle przyszedł do programu blogera:
O panu opowiada się, że jest pan zjawiskiem nietypowym, na dodatek na 20 metrach - przenieść się tu z Belwederu, to sama przyjemność, nietypowa przyjemność, z pobytu u pana…
— żartował.
Opowiadał też o swojej działalności publicznej i tym, czego mu brakuje w życiu prezydenta Rzeczypospolitej:
Funkcjonuję w polityce państwowej od 25 lat, dla mnie wielkiej zmiany po przejściu z funkcji marszałka na prezydenta nie ma, ale są większe ograniczenia. Wielkie ograniczenia związane z ograniczeniem życia prywatnego - mam mniej czasu i mniej swobody. Nie mogę prowadzić samochodu, a bardzo bym chciał…
— ubolewał.
Co z kolejnymi celami, jakie zakłada sobie Komorowski?
Najpiękniejsza była nie prezydentura, ale rodzicielstwo. W politycznym życiu to szczyt zdobyty w Himalajach, jak Mont Everest. Traktuję to jako wielkie wyróżnienie, ale trzeba zdobyć ten szczyt - jak w himalaizmie - zdobywa się satysfakcję i odpowiedzialność. Jest jeszcze wyższy szczyt - być dwa razy prezydentem. Walczę o ten szczyt szczytów, prawda, jakim może być podwójna kadencja
— mówił.
Najbardziej „szalona rzecz zrobiona podczas prezydentury”?
Nie do wszystkiego się przyznam, ale po echach prasowych sądząc, to jednak lot balonem w dniu moich urodzin - ku zaskoczeniu BOR i całego otoczenia. Przyznam się, że wypicie w balonie porto… (…) Sam siebie pytam, dlaczego moje życie poszło tak, a nie inaczej, dlaczego jestem, jaki jestem
— przyznał filozoficznie.
Wyjawił też, jak wyglądało jego dzieciństwo.
Wyrastałem w baraku, gdzie kuchenka była wynajmowana od milicjanta. Z jednej strony mieszkała prostytutka, z drugiej złodziej, a z trzeciej milicjant. To był barak lumpenproletariatu i ja w tym wyrastałem
— zapowiadał.
W rozmowie nie mogło zabraknąć też ustawek politycznych - najpierw przypadkowo babcia spotkana na klatce schodowej zapowiedziała, że będzie głosować na Komorowskiego i życzy mu wygranej w pierwszej turze. Następnie podobny przekaz dodał prowadzący rozmowę.
Komorowski odpowiadał:
Żyjemy w czasach pięknych, pełnych sukcesu narodowego. Ale tak to jest z ludźmi - nawet gdy ludzie żyją w złotym czasie, to oni myślą, że to żółty. Po latach przychodzi o cena, że to był najwspanialszy wiek. Te 25 lat wolności to dar od niebios, że mamy tak gigantyczne sukcesy jako państwo!
— ocenił.
I dodawał:
Trzeba w Polakach kształtować zdolność do radości
— podkreślił Komorowski.
Co zabrałby ze sobą na bezludną wyspę? Otóż pióro - bo sam pisze wiersze!
Książki bym nie brał, bo mam dosyć bogatą wyobraźnię, więc… no, pewnie towarzyszkę życia. Może psa? I pewnie wspomnienia, zabrałbym pióro, jestem ukąszony, że piszą wiersze Komorowscy. Takie dla przyjemności… Ja też…
— śmiał się.
Dopytywany, którego z kandydatów wybrałby w drugim wyborze, Komorowski wypalił
Dlaczego pan tak źle życzy Polsce?
— pytał prezydent.
W odpowiedzi spotkał go śmiech. Bo w ogóle „śmieszna” była to rozmowa i w stylu Bronisława Komorowskiego. A co z telewizyjną debatą o prezydenturze? Panie prezydencie, odwagi!
svl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/240696-wyznanie-komorowskiego-pisze-wiersze-wyrastalem-w-baraku-lumpenproletariatu-z-jednej-strony-mieszkala-prostytutka-z-drugiej-zlodziej-a-z-trzeciej-milicjant