Jak trwoga to do... Międzymorza Piłsudskiego. W obawie przed Rosją Ukraińcy odświeżają dawne „imperialne” idee Rzeczypospolitej

empr.media
empr.media

Coraz częściej dochodzą na Ukrainie do głosu opinie, że członkostwo tego kraju w NATO i w Unii Europejskiej może nigdy nie dojść do skutku. A to  ze względu na silny opór niektórych państw członkowskich, zbyt mocno przesyconych rosyjskimi wpływami i agenturą.

Czy w takim razie istnieje dla Ukraińców jakaś alternatywa, aby nie stać się już na zawsze częścią „ruskiego świata”, w którym tylko upijać się można do woli, bo na inne czynności trzeba mieć już specjalne zezwolenie władzy?

Na stronie Euromajdanu pojawiła się ciekawa analiza w j. angielskim, w której to - opiniotwórcze w dobie walki z Rosją ukraińskie medium rozważa ideę wymyśloną przez Józefa Piłsudskiego jeszcze przed pierwszą wojną światową, a do której niedawno wrócili amerykańscy analitycy ze Stratfora.

CZYTAJ W ORYGINALE analizę: „Międzymorze jako rozwiązanie kompromisowe”

Amerykanie zdają sobie sprawę z tego, że NATO słabnie. Że sojusz jest rozsadzany od środka przez państwa takie jak Niemcy, Francja czy Włochy, którym nie zagraża „ruski świat” i mające zupełnie inną perspektywę kierunków z których płyną zagrożenia. Trudno zresztą winić Hiszpanię o to, że nie potrafi sobie wyobrazić inwazji rosyjskiej przez Pireneje. Czy my, Ukraińcy lub Litwini potrafimy sobie wyobrazić zagrożenia idące z Maghrebu? Islamscy uchodźcy na pewno nie tęsknią za polskimi zasiłkami dla bezrobotnych. Jeśli przejdą Hiszpanię, Francję, Beneluks, to już na pewno zatrzyma ich Hartz IV w RFN.

Z punktu widzenia USA najlepiej byłoby więc, aby państwa najbardziej zagrożone przez Moskwę same się postarały o to, aby Rosji nie opłacało się ich atakować. Stąd przywrócenie przez analityków Stratfora idei Międzymorza – na tyle silnego sojuszu państw środkowej i wschodniej Europy, że pozwoliłoby to uniknąć Amerykanom pełnego zaangażowania się w ich obronę.

Europejczykom z zagrożonego przez Rosję regionu taki sojusz dałby o wiele większe poczucie bezpieczeństwa niż liczenie na francuskiego „sojusznika” w ramach NATO.

Wracając do idei Międzymorza widzianego oczami Ukraińców, a więc nacji obecnie walczącej z Moskwą o możliwość bycia ludźmi. Euromajdan opublikował schematyczną mapkę takiego Międzymorza.

Czy coś nam to przypomina? Ależ oczywiście! To przecież w ogólnym zarysie I Rzeczpospolita w jej największym rozwoju terytorialnym. Tu dla porównania mapka tej dawnej Polski:

Z dzisiejszej perspektywy widać jaką krzywdę zrobili nam zaprzedani obcym interesom politycy polscy z XVIII wieku. Gdyby nie rozbiory, nie byłoby prawdopodobnie problemu Rosji pchającej się do Europy, czy Niemiec prących na Wschód…

Piłsudski miał inną ideę Międzymorza, bardziej rozszerzoną, niż taką, którą dziś proponuje Stratfor. Marszałek widział w nim takie kraje jak Czechy, Słowacja, Bułgaria czy Węgry. Częściowo nawet Bałkany wchodziły pierwotnie w skład „piłsudskiego” Międzymorza. To dziś nierealne. Związek państw, o których pisze Richard Drozdowski dla Euromajdanu, musi rzeczywiście składać się jedynie z takich podmiotów, które czują się zagrożone ze strony Rosji. Czy Serbia, Czechy, Słowacja lub Węgry mają takie poczucie? Nie.

Ważnym elementem takiego współczesnego związku „międzymorskiego” musi być absolutna dowolność uczestnictwa w nim. Na nic próby wciągnięcia Czechów do niego. W związku międzymorskim nie może być bowiem żadnego takiego kraju, który Moskwa mogłaby próbować przeciągnąć na swoją stronę. To właśnie dlatego NATO przestaje spełniać swoją pierwotną funkcję – za dużo w sojuszu państw, które budują okręty desantowe dla Rosji, czy w inny sposób mocno współpracują z naszym wrogiem ze wschodu.

Ukraińska idea Międzymorza rozciąga związek także na Białoruś. My tego nie widzimy, bo zauważamy jedynie dyktatorskie rządy ex-kołchoźnika. Jednak z perspektywy Ukraińców Białorusini – jako społeczeństwo - są ich sojusznikami w wojnie z Rosją. To duża różnica w porównaniu z nienawidzącymi ich (bo „car” kazał) Rosjanami; Ukraińców mocno zaskoczył rosyjski wybuch szowinizmu u niedawnych „braci”.

Z perspektywy polskiej trudno sobie jednak wyobrazić Białoruś w Międzymorzu. Tu musi czas pokazać, w którą stronę pójdzie świadomość białoruska. Bo trzeba powtórzyć podstawową cechę związku państw międzymorskich – nic na siłę.

Tak więc układa się logiczny zrąb Międzymorza – państwa bałtyckie, Polska, Ukraina, Mołdawia. W przyszłości być może Białoruś. Międzymorze miałoby jedną ważną, odstraszającą Moskwę, cechę. Byłoby rozległe. I potencjalnie bardzo silne.

Wspólne zagrożenie zrodziłoby potrzebę ścisłej współpracy. Nie takiej, jaką dziś Polacy widzą na pokaz np. w Trójkącie Weimarskim. Grzegorz Schetyna ostatnio we Wrocławiu, śladem poprzedników z MSZ, mówił bezwartościowe ble-ble-ble na temat „przyjaźni” polsko-niemiecko-francuskiej. Oni się tam spotykają, aby się napić koniaczku i żeby ładnie wyglądać na fotografiach w kampanii wyborczej. Zero realnych spraw. Międzymorze to byłby sojusz państw realnie zagrożonych w podstawach swej egzystencji przez wspólnego wroga. Nie byłoby – za przeproszeniem – zbędnego pieprzenia o d… Maryni.

Wiele warunków do zrealizowania idei Międzymorza jest spełnionych, ale wiele jeszcze nie. W Polsce trzeba np. trwale odseparować od władzy ludzi pokroju Tuska, Kopacz, Komorowskiego. To tacy „magnaci” XVIII-wieczni przeniesieni w XXI wiek. Oglądający się jedynie na to, czy zagranica ich pochwali i wyciągający szyję pod ordery od obcych ambasadorów. Nie miejmy złudzeń, gdy zelżeje nacisk ze strony Rosji, Radosław Sikorski znowu wyskoczy z jakimś pomysłem włączenia Rosji w struktury europejskie, natowskie. Ten typ tak ma. Polską rządzą obecnie bardzo niebezpieczni dla przyszłości naszego kraju politycy…

Piłsudski pod wpływem zmieniającej sytuacji geopolitycznej stopniowo modyfikował swoją ideę Międzymorza. W końcu doszedł do innej koncepcji – federalizmu. I z niej też ostatecznie musiał zrezygnować… Z przytoczonej analizy dla Euromajdanu wynika, że Ukraińcy czują dziś, że ich przodkowie popełnili błąd kategorycznie odżegnując się od współpracy swojego Petlury z naszym Piłsudskim. W tekście przywołano nawet słynne słowa wypowiedziane przez Marszałka niedługo przed swoją śmiercią:

Moje życie jest stracone. Nie udało mi się stworzyć Ukrainy wolnej od Rosji.

To było podzwonne także dla Polski. Gdyby bowiem powiódł się plan nawet ułomnego mocno Międzymorza, bo tylko z udziałem Polski i Ukrainy, nie byłoby 1, a zwłaszcza 17 września 39 roku.

Ukraińcy coraz lepiej rozumieją, że bez zaangażowanej po ich stronie Polski nie przetrwają jako państwo. Stąd w przywoływanej analizie takie symboliczne przypomnienia z historii, że np. trzy lata po pierwszym rozbiorze przestała istnieć Sicz Zaporoska zlikwidowana przez Katarzynę II.

Czy Polska bez Międzymorza przetrwa? Być może. Ale Ukrainie to się chyba nie uda. Z perspektywy Polski także lepiej nie ryzykować i nie pokładać nadziei w sojusznikach z Zachodu, którzy nie czują na plecach oddechu Moskwy.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.