Wszystkie frazesy lewicy okazały się naiwnym bajdurzeniem. Chcesz pokoju? Szykuj się do wojny!

Fot. PAP/Wojciech Pacewicz
Fot. PAP/Wojciech Pacewicz

Wystarczyło kilka miesięcy napiętej sytuacji geopolitycznej, aby zdezawuować wszystkie zaklęcia o pacyfizmie, tolerancji, które konstytuowała teza o rzekomym końcu historii. Historia się nie skończyła, rzeczywistość jest coraz bardziej brutalna, a współczesny świat znów poczuł smak realnego zagrożenia.

W takiej atmosferze całkowicie naturalne jest to, że wzrasta zainteresowanie tematem obronności, a duch militarny jest wyczuwalny niemal na każdym kroku. Bez względu na przekonania, każdy liczy się z najgorszym wariantem.

To oznacza równie pozbawienie jakiejkolwiek wartości lewicowo-liberalnych haseł rodem z hipisowskich wieców. Nic nie pomoże krzyczenie „Nigdy więcej wojny!” w sytuacji, gdy bezpieczeństwo twoje, bliskich, jak i kraju jest w śmiertelnym zagrożeniu Prowadzenie wojny jest bowiem możliwe, gdy dysponuje się siłą, taktyką, odpowiednim wyszkoleniem i wolą walki. Wbrew pozorom, od tego ostatniego czynnika wiele zależy.

Dlatego idiotycznie brzmią dziś słowa Janusza Palikota, do niedawna kreowanego na mesjasza lewicy i idola młodzieży, który bez skrępowania opowiada, że poddałby kraj bez walki. Rozumiem, gdyby to było jeszcze wypowiedziane w ramach jakiegoś raison d’État. Niestety Palikot nie jest polskim Petainem, mężem stanu gotowym wejść w układ z diabłem dla ocalenia swojego narodu, ale zwykłym populistą, który słowo po słowie zrzuca swoje starannie dobrane PR-owskie szaty – król obciachu znów jest nagi.

Podobnie jak inni przedstawiciele lewicy, którzy nagle okazali się odrealnionymi wolnomyślicielami niezdolnymi niczego zaoferować swojemu narodowi czy społeczeństwu (w zależności od wrażliwości – niepotrzebne skreślić). Mogą dalej siedzieć w swoich dusznych kawiarniach, dzielić włos na czworo i debatować nt. rozdziału Kościoła od państwa, wyrównywaniu dysproporcji społecznych (najlepiej takie rozmowy prowadzi się przy kawiorze) czy przebrzydłej opozycji chcącej oddać Polskę pod dyktat Watykanu – rozbrat z rzeczywistością jest dotkliwy.

Dziś zamiast rurek, lepiej zakładać bojówki i kamasze, a pochwałę ideologii multi-kulti zastąpić patriotyczną reedukacją. Jak mawia mój znajomy: „Takie czasy”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.