Parodia śledztwa. Naiwność i prymitywizm NPW znów zostały zademonstrowane w pełnej krasie...

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Zadziwiająca naiwność i prymitywizm prokuratury wojskowej znowu zostały zademonstrowane w całej krasie. Wymyślili sobie tani chwyt - bo przecież nawet nie trick – propagandowy. Na dwa tygodnie przed piątą rocznicą tragedii smoleńskiej. - Ach, jak świetnie się składa, że jest akurat kampania prezydencka- założyli w swoim pomyśle. - Pomożemy naszemu sojusznikowi i obrońcy prezydentowi Komorowskiemu. Pokażemy, że prokuratura nie zasypia gruszek w popiele. Ale działa. Dynamicznie, sprawnie i odważnie. Tak jak nasze państwo – dynamiczne, sprawne i odważne.

Czy naprawdę ci panowie w mundurach, udający śledczych, zakładają, że uwierzymy w ich brednie? Zachowywali się podczas tej konferencji – zapowiadanej jako wydarzenie - tak, jakby dosiedli konie na biegunach, a nam kazali wierzyć, że pędzą kłusem na rączych rumakach. Po prostu, cyrk. Przecież nikt nie traktuje poważnie ich oskarżenia dwóch Rosjan, obsługujących wieżę kontrolną na lotnisku w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. To nie jest abstrakcja. To czyta fikcja, że mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Co zrobi Naczelna Prokuratura Wojskowa, żeby ich ukarać? Będzie się domagać ekstradycji? Lepiej by się nie wystawiali na śmieszność. A jaki groźny zarzut stawiają im nasi wojskowi prokuratorzy! – Odpowiadają w części za doprowadzenie do katastrofy, bo w warunkach, jakie wtedy były, nie wolno im było wyrazić zgody na podejście do lądowania w Smoleńsku, lecz skierować na inne lotnisko – mówi prok. Szeląg. Czyżby zapomniał, że kontrolerzy lotu w Smoleńsku kontaktowali się z Moskwą, pytali, co mają rozbić, a generał z Moskwy dal zgodę na lądowanie. To może pod sąd generała?

Prokuratorzy wojskowi od pięciu lat nie powiedzieli nic nowego. Praktycznie przypomnieli wersję głoszoną od pierwszych tygodni po katastrofie. Oto rezultat pięciu lat śledztwa – winni nasi piloci, a dla zamydlenia oczu opinii publicznej, że dokonali ogromnego postępu, dołożyli dwóch rosyjskich kontrolerów lotu. Na deser, którego nigdy nie będzie można nie tylko skonsumować, ale nawet powąchać.

To już zauważyli wszyscy przede mną, ale jest to spostrzeżenie tak ważne, że trzeba nim do skutku bombardować nasz rząd, nasza prokuraturę, ujawniając przed światem jak karykaturalne jest ich postępowanie w sprawie smoleńska. Po zestrzeleniu malezyjskiego boeinga na Ukrainie przez rosyjską rakietę, po kilku dniach czarne skrzynki znalazły się w rękach angielskich biegłych od odczytu rejestratorów, zaś wrak samolotu i jego szczątki dotarły do Holandii po pięciu miesiącach, choć na terenach, na których się znajdowały toczono walki. Równie błyskawiczne procedury zostały zastosowane w katastrofie sprzed kilku dni niemieckiego Airbusa ze stu pięćdziesięcioma osobami na pokładzie, roztrzaskanego w Alpach na południu Francji.

Nasza prokuratura wojskowa po pięciu latach pyta: - Tak naprawdę, to po jakie licho nam ten wrak? Tak naprawdę, to po jakie licho nam taka prokuratura?


Polecamy aktualny numer tygodnika „wSieci” a w nim m.in. niezwykle ważny dziennikarski raport: dwie katastrofy  i dwa śledztwa. Jak Holendrzy badają skutki tragedii MH17, a jak Polska prowadziła śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Różnice są szokujące.

wSieci” - Największy konserwatywny tygodnik opinii w Polsce  w sprzedaży także w formie e-wydania.

Szczegóły na:http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.