Zabawne jest zdziwienie, że prezydent Komorowski stoi murem za WSI. Przecież inaczej nie byłby w Pałacu...

PAP/Tomasz Gzell
PAP/Tomasz Gzell

Burzę w szklance wody wywołała poranna wypowiedź w Radiu Zet prezydenta Bronisława Komorowskiego na temat WSI:

Zniszczenie tych służb przez Antoniego Macierewicza było zbrodnią i hańbą.

WIĘCEJ: Komorowski odsłania karty u Olejnik: „Zniszczenie WSI to hańba!” I atakuje Dudę: „Zarabia w euro, to mu nie przeszkadza…”

Po prostu prezydent jasno i konkretnie powiedział to, co jest ewidentne od początku jego zasiadania w Belwederze, a nawet dotyczy okresu sprzed wyborów 2010 r.

On i WSI to jedno. Trudno sobie wyobrazić, że gdyby nie wsparcie tajemniczych mocodawców i ich cudownych „ruskich serwerów”, prezydentem w Polsce zostałby wybitny specjalista od lewatywy.

Nie raz już o to pytałem, ale nigdy nie dostałem zadowalającej odpowiedzi. W jakich okolicznościach w marcu 2010 r., zmieniono po dętych prawyborach w Platformie, kandydata w wyborach prezydenckich. Mającego dużą sondażową przewagę nad Lechem Kaczyńskim, Donalda Tuska, zastąpiono ówczesnym marszałkiem sejmu Bronisławem Komorowskiego.

Aż strach pewne wnioski wyciągać, ale tak się pchają, że mówi się trudno. Być może są to tylko bzdurne dywagacje, ale załóżmy, że ktoś wiedział co się wydarzy, można przytoczyć słynne słowa Komorowskiego: „Prezydent gdzieś poleci i to się wszystko zmieni”, logiczne byłoby postawienie na marszałka sejmu, który jako druga osoba w państwie zostaje na mocy konstytucji prezydentem.

Zastępowanie go potem Donaldem Tuskiem wprowadzałoby zamęt. Poza tym być może, ówczesny premier nie gwarantował, że już w sobotę 10 kwietnia 2010 r., poleci do pałacu prezydenckiego złapać tajny aneks do raportu o WSI. A jak by złapał, to może by zajrzał, ze zwykłego wścibstwa i miałby haki na tego czy innego. Po co taki galimatias jak wszystko można było załatwić sprawnie  dla dobra służby.

Zawsze się mówi, że za zamachem Smoleńskim stała Moskwa, ale przecież nie ma gwarancji, że ktoś tu u nas też nie był zainteresowany zemstą na Lechu Kaczyńskim. Choćby właśnie za rozwiązanie jednej instytucji dającej możliwość robienia intratnych interesów przez oficerów wywodzących się z peerelu i pilnujących przy okazji sowieckich interesów.

Prezydent Bronisław Komorowski  nie popełnia żadnego błędu głosząc chwałę WSI. Trzyma się tych, którzy są mu w stanie zagwarantować reelekcje. A widać, że są i nie ma tego co już dłużej owijać w bawełnę. Kampania wyborcza owszem, ale sondażownie, Państwowa Komisja Wyborcza i sądy są pod dobrą kontrolą i nie popełnią błędu. Jest owszem zagwozdka czy będzie to pierwsza tura czy druga, ale nie łudźmy się, zostanie zrobione wszystko, by ani wybory prezydenckie, ani wybory parlamentarne nie namieszały w poukładanej od lat III RP.

A ile można zrobić pokazały wybory samorządowe, po których sam pan prezydent oskarżał podważających ich uczciwość, o to że: „popadli w odmęty szaleństwa”.

To jest miara uczciwości naszej głowy państwa.

„Wajchowym” błędy też się zdarzają. Zaatakowali Andrzeja Dudę, że był w Unii Wolności i ma żonę pochodzenia żydowskiego. Ciekawe, że dokładnie to samo jest ogromna zaletą Bronisława Komorowskiego.

Notabene warto tu wspomnieć o zdjęciu, na którym prezydent Komorowski stoi pośrodku, a po bokach uśmiechają się dwaj oficerowie WSI, spece od „niedociągnięć” w SKOK – u Wołomin.

Podobno takich zdjęć z różnymi osobami pan prezydent ma setki. To prawda, tylko przeważnie blisko pana prezydenta jest ochrona.

Na tym zdjęciu żadnej ochrony nie widać. I słusznie, bo czy może być lepsza ochrona dla prezydenta Komorowskiego niż WSI.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.