Absurdalne słowa Kopacz: Nagrani w aferze mogą być szantażowani? „Łatwiej żyć, gdy człowiek nie jest taki podejrzliwy”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Premier.gov.pl
Fot. Premier.gov.pl

Co złego, to nie ja. Takie myślenie zaprezentowała premier Ewa Kopacz, gdy starała się odpowiedzieć na pytania red. Marcina Fijołka z portalu wPolityce.pl.

Dziennikarz pytał o aferę taśmową oraz nieprawidłowości związane z wyborami samorządowymi.

Nie martwi Panią to, że nagrane osoby mogą być szantażowane przez dysponentów tych nagrań? Co ze słowami Donalda Tuska, który zapowiadał, że do końca września 2014 roku przedstawi raport w tej sprawie, a potem sugerował, że pani powinna się odnieść do tej sprawy?

— pytał dziennikarz.

Odpowiedź była więcej niż zaskakująca:

Pan ma większą wiedzę niż ja w sprawię afery podsłuchowej. Nie znam tych nagrań, nie słuchałam ich. Jedynym adresatem pytań w tej sprawie jest prokurator. Nie znam tych nagrań, więc trudno mi oceniać ich treść. Prokuratura jest władna, by to wyjaśnić. To prokuratura złoży relacje z wyników śledztwa.

Na uwagę, że w pytaniu chodziło o groźbę szantażu nagranych osób premier odpowiedziała kompromitując się.

Łatwiej żyć, gdy człowiek nie jest taki podejrzliwy. Gdyby się okazało, że na taśmach jest nie tylko dowód przestępstwa, ale i sugestie, że te materiały mogą być podstawą szantażu, to od tego jest państwo polskie, od tego są instytucje, by tym się zajmować. Ja się tym nie będę zajmować. I z całym szacunkiem, pan też nie

— rzuciła Kopacz.

Pytana o zapowiedzi Donalda Tuska, który obiecywał, że to właśnie premier Polski wyjaśni Polakom tę sprawę Kopacz zaznaczyła, że „pan premier Tusk nie jest już premierem polskiego rządu”.

Prokuratura nie podlega premierowi, prokuratura jest niezależna to ona będzie się raportować w tej sprawie. Nie będę popędzać, ani poganiać prokuratury

— zapewnia Kopacz. Czyli wiadomo, że jak obiecał ktoś inny to już jego problem. I tych, którzy mu uwierzyli. Ewa Kopacz niczego nie zamierza tłumaczyć.

Równie zaskakująca była odpowiedź na kolejne pytanie. Red. Fijołek pytał, czy premier Kopacz poprze apel naukowców, którzy wnioskują o powołanie zespołu badawczego, który przeanalizuje wyniki wyborów samorządowych i zbada nieprawidłowości.

Od tego jest PKW. Są mężowie zaufania. Jeśli nieprawidłowości były, to one muszą być odznaczone w protokołach. Jeśli tak było, to PKW się odniesie do tej sprawy

— tłumaczyła Ewa Kopacz.

Jak widać premier Kopacz wciąż nie rozumie, że rządzi sporym krajem w Europie Środkowej.

wrp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych