Demokracja z lekka działa. To sieć licznych patriotycznych instytucji jest jej gwarantem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Rafał Guz/Jacek Turczyk
fot. PAP/Rafał Guz/Jacek Turczyk

Jedni mówią, że demokracji w Polsce nie ma. Że umarła. Jest tylko dekoracją. Że oficjalne instytucje nie służą społeczeństwu, a tylko władzy czy establishmentowi, który w dodatku oddał się na służbę to Niemcom, to Unii E., to Rosji. Że system posiłkując się, to usłużnymi dziennikarzami, to tajnymi służbami, blokuje istotne reformy. Że aktywność obywatelska i tak nie ma sensu, bo nawet, gdy się Polacy zmobilizują i pójdą na wybory, to ONI je sfałszują –dowodem krętactwa przy wyborach samorządowych.

I jest druga przeciwna opowieść: 25 lat transformacji to wielki sukces. Jak niedawno powiedział prezydent Bronisław Komorowski: „trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, że żyjemy w złotym okresie dla Polski!”. Wprawdzie czasem coś nie działa jak należy, ale w zasadzie państwo spełnia swoje funkcje.

Przegrani i wygrani

Społeczne przemiany zawsze mają swoich przegranych i wygranych. Można twierdzić, iż ci pierwsi, często rozgoryczeni, stracili zdolność do rzeczowej oceny sytuacji. A z kolei wygranym, którzy odnieśli materialny, zawodowy sukces, wygodniej jest nie dostrzegać problemów, jakimi żyje uboższa część społeczeństwa. Że to ich – wygranych - państwo działa. A skoro dla nich jest przyjazne, to w zasadzie wszystko jest OK.

Można podsumować, że prawda leży gdzieś pośrodku skrajnych ocen. Jednak zamiast „pośrodku” lepiej ostrożnie powiedzieć, iż prawda jest gdzieś pomiędzy skrajnymi ocenami. Jak ustalić gdzie? Jaka jest faktyczna kondycja systemu władzy w Polsce? Czy bliższy prawdy jest prezydent Komorowski, czy też jego zdecydowani krytycy, którzy wskazują na poważne zaniedbania i patologie rządów ostatnich lat? Patologie, które, ich zdaniem, miały miejsce przy przyzwoleniu bądź współudziale prezydenta RP.

Laboratorium

Powiada, iż wybory to święto demokracji. Ale wątpię, by uważało tak wielu Polaków. Na pewno nie ci, którzy od lat nie chodzą na wybory, gdyż nie wierzą, że za pomocą kartki wyborczej poprawią warunki swojego życia. Jednak na wybory warto spojrzeć jak na laboratorium systemu władzy.

Sytuacje laboratoryjne odsłaniają mechanizmy, zjawiska niedostrzegalne w innych okolicznościach. To, co umyka w codziennym biegu zdarzeń, w warunkach laboratoryjnych można uchwycić. Okres kampanii wyborczej skłania, a czasem nawet zmusza, do zdejmowania masek, za którymi łatwo chować się na co dzień.

Marzenie władców

Władcy mają marzenie podobne do tego, które bliskie jest wielu biznesmenom. Wyśniona przez właściciela firmy sytuacja polega na braku konkurencji. Na monopolistycznej pozycji rynkowej. Wtedy, klient – chcąc nie chcąc – musi przyjść do nas.

Podobne pragnienie żywi wielu polityków. Niechaj lud ma jeden wybór: kochać swego panującego i być na jego łasce. Czasem nawet w krajach formalnie demokratycznych rządzący potrafią system uszczelnić na tyle, iż demokratyczne procedury to tylko formalność. Niekiedy powstaje system takiej przewagi, hegemonii, iż opozycja jest w istocie na łasce władzy.

W ostatnich latach prezydent Bronisław Komorowski był hegemonem sondaży. On pierwszy, a potem dł-uuuu-go nikt. Ale hegemonia, zwłaszcza gdy się przeciąga, stanowi zagrożenie dla demokracji i praworządności.

Pobudka!

Mówi się, iż owa przewaga uśpiła środowisko prezydenta i jego samego też. Że dopiero dynamiczna kampania Andrzeja Dudy pokazała, że wybory prezydenckie 2015 to jednak nie czysta formalność. I rozpoczęto, trwający już od pewnego czasu, proces wybudzania prezydenta z drzemki.

Całkiem świeża aktywność kandydata Komorowskiego dowodzi, iż w jakimś zakresie (dokładnie w jakim, jeszcze nie wiadomo) demokracja w Polsce działa. Że nie wystarczają zaprzyjaźnione media, tajne służby, zwasalizowana administracja „publiczna”, by wygraną mieć jak w banku. Że jeszcze trzeba się trochę pogimnastykować i wyjść do ludu.

Zauważmy, iż do większej aktywności nie przebudziły prezydenta ani platformowe i PSL-owe afery, ani liczne patologie państwa. Nie przebudziła nawet rosyjska agresja na Ukrainę i trwająca tam wojna.

Bronisław Komorowski został zmuszony do przebudzenia dzięki temu, iż aktywność Andrzeja Dudy spotkała się z dużym społecznym rezonansem. To sieć licznych patriotycznych instytucji, wysp i wysepek Archipelagu Polskości jest gwarantem demokracji.

(Tekst ukazał się w tygodniku „wSieci”, nr 11, 16-22 marca 2015 )

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych