Ruch Kontroli Wyborów jest ostatnią szansą na przywrócenie demokracji w Polsce. Chwała tym, którzy jeszcze mają wolę by ratować kraj

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Żyjemy w państwie ordynarnym, gdzie wybory fałszuje się na rympał przy biernej postawie społeczeństwa. Po „25 –latach” wolności musimy pilnować by nas władza kolejny raz nie oszwabiła przy urnie.

Ruch Kontroli Wyborów jest strukturą ponadpartyjną, w której skład weszło około osiemdziesiąt różnych organizacji. Stworzony został przez jednych z ostatnich w naszym kraju, którym jeszcze coś się chce.

Spotkanie założycielskie miało miejsce w Częstochowie, a 14 marca w Niepokalanowie odbyło szkolenie dla tych, którzy są zainteresowani by być członkami komisji obwodowych albo mężami zaufania.

Do Sanktuarium przybyło około 700 osób z całej Polski. Gdy się patrzy na tych często niezamożnych ludzi, którzy upominają się o zagwarantowanie najważniejszego w demokracji prawa, prawa do uczciwych wyborów, rośnie nadzieja, że może jeszcze nie wpadliśmy w całkowitą beznadzieję. Może jeszcze nie daliśmy się do reszty ogłupić i przyprzeć do muru kanonadą propagandy.

Zbliżającą się rozgrywka o tytuł prezydenta Polski jest o tyle ciekawa, że trudno będzie produkować bez ograniczeń głosy nieważne i podpierać ten proceder tezę o mylącej ludzi książeczce. Będzie jedna karta, a na niej nazwiska kandydatów. Przy tym kogo chcemy widzieć w Belwederze stawiamy krzyżyk.

Łatwiej być już nie może.

A w drugiej turze będzie jeszcze łatwiej.

Do tego sporym handicapem jest całkiem nowa, jeszcze nie używana Państwowa Komisja Wyborcza. Poprzednia PKW, szkolona w Moskwie zwyczajnie pękła. Prawie w całości podała się do dymisji. Skala hucpy przekroczyła możliwości nawet ich systemu nerwowego. Nie mówiąc o systemie komputerowym. Oczywiście gdzieś na zapleczu mogą czuwać fachowcy od poprawiania wyników, ale spore utrudnienie już jest.

Niepokojem napawa wprowadzona w trybie nagłym możliwość głosowania korespondencyjnego. Gdy na jesieni opozycja proponowała różne zmiany, wszystko zostało przez Platformę odrzucone, a to się udało przepchnąć. Może podejrzenia są nieuzasadnione, ale znając tych „poprawiaczy”, trzeba chuchać na zimne.

Ruch Kontroli Wyborów musi budzić strach wśród rządzących.

Możemy być świadkami swoistego wyścigu. PKW nie ma systemu komputerowego do zliczania głosów i przymierza się  do liczenia ręcznego. Ruch Kontroli Wyborów też będzie zliczał głosy „na piechotę”. Ciekawe kto pierwszy je ogłosi.

Są trzy etapy:

— Przypilnowanie, żeby nie dochodziło do fałszerstw w lokalu wyborczym.

— Sfotografowanie protokołu z oficjalnym wynikiem w danej komisji.

— Zebranie tych wyników z całego kraju i podliczenie.

Wydaje się to niezwykle proste, ale do tej pory się nie udawało. PiS próbował pilnować wyborów, ale rezultat był żaden.

Zapał i konkretne przedsięwzięcia członków Ruchu Kontroli Wyborów budzą nadzieję, że tym razem „leśne dziadki” z PKW, nawet wspomagane przez „ruskie serwery”, mogą nie dać rady sfałszować wyników wyborów.

Nie należy ich oczywiście lekceważyć, może mają takie metody, o których nikomu się nie śni.

Do RKW może przystąpić każdy chętny.

Rejestracja w RKW: www.ruchkontroliwyborow.pl

kontakt: [email protected]

Jeśli w najbliższych wyborach prezydenckich i parlamentarnych nie damy rady wspólnymi silami przeciwstawić się fałszerzom, to nie dziwmy się, że żyjemy w podupadającym kraju.

Pozbycie się tej „ruskoserwerowej” władzy jest konieczne, jeśli chcemy by rzeczywiście „nie zginęła”, a można to zrobić w pokojowy i co najważniejsze skuteczny sposób.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych